-
- •20 mar 2020 17:58
Jeśli rząd dopłaci firmom do utrzymania miejsc pracy, a pracownicy zgodzą się na czasowe obniżenie pensji i zostaną w domu, firmy mają szanse przetrwać i po epidemii będzie można wrócić do pracy – przekonuje Aleksandra Łaszka, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Rząd i prezydent Andrzej Duda przyjęli pakiet rozwiązań osłonowych. Tzw. tarcza antykryzsowa obejmuje szereg działań i zmian prawnych, które mają chronić firmy, pracowników i gospodarkę przed skutkami kryzysu spowodowanego przez pandemię koronawirusa.
– Dla przedsiębiorców, których obroty spadną, przewidujemy możliwość dopłat do wynagrodzeń pracowników. Chcemy, by 40 proc. pensji do wysokości wynagrodzenia średniego finansowało państwo, a drugie 40 proc. pokrywał pracodawca. Choć będzie mógł zwiększyć ten procent. Jestem przekonany, że dzięki temu nawet 3-4 miliony osób będzie bezpiecznych na rynku pracy – mówił premier Mateusz Morawiecki.
Z kolei minister rozwoju na konferencji zapowiedziała możliwość wprowadzenia bezzwrotnych pożyczek dla firm, które nie zwolnią pracowników przez pół roku.
Czytaj też: Jadwiga Emilewicz: bezzwrotna pożyczka za brak zwolnień przez pół roku
Rząd zaproponował też wypłatę z ZUS jednorazowego świadczenia miesięcznego w kwocie ok. 2 tys. zł brutto przeznaczonego dla osób zatrudnionych na umowy cywilnoprawne (zlecenia, dzieło) i dla samozatrudnionych.
O tym, że lepiej jest ratować miejsca pracy zamiast wypłacać ludziom pieniądze przekonana jest dr. Aleksandra Łaszka, główna ekonomistka Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR)
Jak zaznacza, firmy nawet jeśli nie sprzedają (swoich produktów - przyp. red.), wciąż będą musiały płacić wynagrodzenia, więc bez dochodów upadną i po zakończeniu epidemii ich pracownicy nie będą mogli wrócić do racy.
- Jeśli rząd dopłaci firmom do utrzymania miejsc pracy, a pracownicy zgodzą się na czasowe obniżenie pensji i zostaną w domu, firmy mają szanse przetrwać i po epidemii będzie można wrócić do pracy – przekonuje Łaszka.
Dodaje jednak, że wyważanie tego, ile powinien dopłacać rząd, ile powinny płacić same firmy, a o ile powinny spaść pensje pracowników - wymaga analizy.
- Za duże dopłaty oznaczają, że po epidemii trzeba będzie podnieść wszystkim podatki, by spłacić duży dług publiczny – kontynuuje ekspertka. Firmy, jeśli będą za bardzo obciążone, zbankrutują. Z kolei pracownicy, jeśli dostana zbyt niskie pensje, nie będą w stanie zapłacić rachunków i się utrzymać.
FOR przygotowało także specjalną infografikę, by przedstawić ten mechanizm obrazowo.



KOMENTARZE (2)