Czuwać nad nim będzie Stowarzyszenie Warmińsko-Mazurskich Gmin Pogranicza. W zespole przygotowującym pilotaż uczestniczą m.in. dr Maciej Szlinder z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz socjologowie z tej samej uczelni – dr Mariusz Baranowski i prof. Piotr Jabkowski.
- Ten obszar źle wypada pod względem dochodów, ubóstwa, aktywności gospodarczej i bezrobocia. Interwencja, jaką byłby program pilotażowy BDP, mogłaby przynieść istotny efekt. Jest to region wyludniający się, popegeerowski, mocno dotknięty przez skutki transformacji ustrojowej, ale także zamknięcia małego ruchu granicznego w 2018 r. - mówi dr Maciej Szlinder dla portalu uniwersyteckie.pl, podlegającego pod UAM.
- Współpracują z nami naukowcy, niedługo włączy się do współpracy prawdopodobnie też Polski Instytut Ekonomiczny, dbamy o to, żeby eksperyment był poprawny metodologicznie i nikt nie mógł zarzucić, że wypływające z niego wnioski nie są miarodajne. To będzie prawdopodobnie największy eksperyment tego typu od kilkudziesięciu lat w Polsce - dodaje.
Skąd pieniądze na program? - Budżet państwa jest na pewno jednym z kandydatów - przyznaje Radomir Matczak. - Liczymy się z tym, że rząd może jednak nie być zainteresowany, rozpatrujemy więc też inne warianty, np. środki unijne na innowacje społeczne. Takie rozmowy rozpoczniemy najwcześniej po wakacjach - zaznacza.
Bezpieczeństwo socjalne - tak. A co z podażą pracy?
Dr Maciej Szlinder z początku był przeciwnikiem dochodu podstawowego. Co go przekonało? Bezwarunkowy dochód podstawowy likwiduje ubóstwo, wyraźnie zmniejsza nierówności, zapewnia bezpieczeństwo socjalne, zmniejszając niepewność dochodu. Ponadto wzmacnia pozycję pracowników na rynku pracy, co sprzyja zdobywaniu lepszego zatrudnienia, a także stymuluje gospodarkę.
Analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego Paula Kukołowicz uważa, że bezwarunkowy dochód podstawowy zwiększa bezpieczeństwo socjalne, a dzięki temu może, choć nie musi, zwiększyć podaż pracy.
- Dzisiaj wykonywana praca nie jest gwarantem bezpieczeństwa socjalnego. Niektóre kategorie pracowników są wykluczone z systemu zabezpieczeń społecznych – dla przykładu jedynie ok. 14 proc. osób bezrobotnych pobiera zasiłek dla bezrobotnych. Część kobiet, które urodziły dziecko, nie miało prawa do zasiłku macierzyńskiego. Prawo do takiego zasiłku związane jest z aktualnym w dniu urodzenia dziecka ubezpieczeniem chorobowym – a na przykład w przypadku kobiet pracujących na umowę-zlecenie (z założenia krótkoterminową) trudno o spełnienie tego warunku w dniu porodu - komentuje Paula Kukołowicz.
Zdaniem analityka PIE obecny system zabezpieczenia społecznego jest dziurawy – i to właśnie próbuje radykalnie zmienić pomysł dochodu gwarantowanego.
- Sposób działania takiego mechanizmu jest następujący - niezależnie od tego, czy pracujesz, czy nie, niezależnie, jaką masz umowę (może nawet nie masz zagwarantowanej minimalnej liczby godzin w umowie), to jeżeli podwinie ci się noga w życiu, będziesz w stanie przeżyć i utrzymać własne kwalifikacje. Czy wszyscy, otrzymując dochód gwarantowany, chcieliby dalej pracować? Z naszego badania wynika, iż 72 proc. Polaków twierdzi, że zdecydowanie tak, a dalsze 20 proc., że tak. Z kolei z badań nad wprowadzeniem programu 500+ wynika, że program w momencie, w którym stał się powszechny, a więc przysługiwał również na 1 dziecko, nie prowadził do dezaktywizacji zawodowej kobiet - podkreśla Paula Kukołowicz.
Czy jednak w wyniku wprowadzenia dochodu gwarantowanego zmniejszyłyby się nierówności? Zdaniem Pauli Kukołowicz to zależy od tego, jak na poziomie makro zareagowałaby gospodarka - czy zwiększyłaby się podaż pracy i dzięki temu również dochód całej społeczności.
- Chociaż dziś pomysł wydaje się nierealny, to pamiętajmy, że na początku XX w. wprowadzenie zasiłków chorobowych dla robotników w fabrykach było rozwiązaniem rewolucyjnym i znacząco poprawiło podaż pracy. Praca najemna stała się mniej ryzykowna, co zwiększyło przepływy ludności ze wsi do rozwijającego się w miastach przemysłu - dodaje analityk PIE.
Bezwarunkowy dochód podstawowy zwiększa bezpieczeństwo socjalne, a dzięki temu może, choć nie musi, zwiększyć podaż pracy (Fot. Shutterstock)
Dochód gwarantowany tak, ale nie dla Polski
Innego zdania jest dr Błażej Podgórski z Katedry Finansów na Akademii Leona Koźmińskiego. Jego zdaniem koncepcja bezwarunkowego dochodu podstawowego to dobre i sensowne rozwiązanie jedynie gdy mamy do czynienia z gospodarką wysoko rozwiniętą technologicznie.
- Gdy jest ona zrobotyzowana, a liczba miejsc pracy zostaje ograniczona, wówczas dochód podstawowy ma zapewnić wsparcie finansowe społeczeństwu. Jeśli jednak mamy do czynienia z gospodarką opartą na produkcji – tak właśnie jest w Polsce – wprowadzenie tego rozwiązania będzie wiązać się ze wzrostem kosztów w poszukiwaniu pracowników. Będzie znacznie trudniej znaleźć ludzi na rynku pracy, ponieważ wiele osób wyjdzie z założenia, że dochód podstawowy razem z dodatkami socjalnymi jest dla nich wystarczający i w związku z tym nie muszą pracować. W efekcie wprowadzenie tego rozwiązania będzie hamulcem dla gospodarki. W obecnej sytuacji musimy napędzać rozwój pracą. Nie możemy spocząć na laurach tylko dlatego, że kraje zachodnie mogą sobie pozwolić na wprowadzenie dochodu podstawowego. Pamiętajmy, że my nadal gonimy te państwa - komentuje Błażej Podgórski.
Według niego wprowadzenie bezwarunkowego dochodu podstawowego będzie negatywnym impulsem dla gospodarki także ze względu na miejsce, w którym eksperyment ma być przeprowadzony. Jak zauważa, Warmia i Mazury to obszar, gdzie mamy wysokie bezrobocie. Dodatkowy zastrzyk gotówki dla społeczeństwa nie spowoduje, że firmy zainwestują w tym regionie. Skutek będzie odwrotny – dochód gwarantowany przyczyni się do umocnienia bezrobocia i biedy.
- Ludzie jeszcze bardziej osiądą na laurach. Skutki będą podobne do efektów po wprowadzeniu 500+, kiedy to znalezienie pracowników fizycznych do pracy na budowie było bardzo ciężkie. Programy socjalne spowodowały, że pracownicy fizyczni nie mieli wystarczającego impulsu dochodowego do podjęcia pracy. Było to dużym wyzwaniem dla gospodarki. Pamiętajmy, co powoduje, że ludzie chodzą do pracy - przede wszystkim chęć utrzymania siebie i swojej rodziny, dopiero później pojawiają się głębsze potrzeby. Jeżeli więc nie będzie nacisku i będzie można żyć ze świadczeń socjalnych i dochodu gwarantowanego, to ludzie nie będą pracować - ocenia Błażej Podgórski.
Brak pieniędzy blokadą
Eksperci podkreślają, że Polska nie jest gotowa finansowo na wprowadzenie bezwarunkowego dochodu podatkowego.
- Kolejny argument przeciwko dochodowi podstawowemu – nie stać nas na to. To rozwiązanie ma sens w krajach, gdzie mamy wysoko rozwiniętą automatyzację przemysłu i brakuje miejsc pracy - ludzie mają problem z utrzymaniem się, ale państwo ma wpływy z podatków. Można opodatkować przedsiębiorstwa, np. wprowadzając coś na kształt PIT-u od maszyn. W Polsce 14-18 proc. wpływów budżetowych pochodzi z PIT-ów. Jeśli Polacy nie pójdą do pracy, to nasz budżet znacząco się skurczy. Musimy mieć inne źródła podatkowe. Gdy będziemy mieli firmy takie jak Microsoft, Facebook czy Tesla, to wówczas będzie właściwy moment na wprowadzenie dochodu bezwarunkowego - komentuje Błażej Podgórski.
Czy likwidacja dodatków socjalnych pomogłaby sfinansować dochód gwarantowany? Nie do końca. Jak zauważa Podgórski, świadczenia socjalne są dla konkretnych grup społecznych, natomiast bezwarunkowy dochód byłby dla wszystkich.
- Z pierwszej opcji korzysta ok. 10-15 proc. całego społeczeństwa, z tej drugiej skorzystałoby całe społeczeństwo - dodaje przedstawiciel ALK.
Paula Kukołowicz wyjaśnia, że wprowadzenie dochodu gwarantowanego wiązałoby się z likwidacją części świadczeń, jednak biorąc pod uwagę ich obecną skalę i koszty, te oszczędności tylko w niewielkim stopniu pomogłyby sfinansować program.
- Na świadczenia dla chorych i niepełnosprawnych, wsparcie dla rodzin i dzieci, wsparcie dla bezrobotnych, pomoc społeczną i pozostałe świadczenia wydaliśmy w 2020 r. 187 mld zł. Taka kwota to około połowa wydatków związanych z wprowadzeniem dochodu gwarantowanego, a i tak pojawia się poważna wątpliwość, czy można by, wprowadzając taki program, zastąpić nim na przykład wsparcie dla osób z niepełnosprawnościami. Konieczne więc byłoby finansowanie programu długiem lub wzrostem podatków. Z badania PIE wynika, że w takiej sytuacji poparcie dla wprowadzenia takiego rozwiązania spadłoby z 54 proc. do 24-28 proc. - komentuje analityk PIE.
- Jeżeli więc chodzi o finansowanie, to wprowadzenie dochodu gwarantowanego w takiej klasycznej, bezwarunkowej i powszechnej postaci rozbija się o czynniki finansowe, a więc nie tylko niemożliwość wprowadzenia w obecnych warunkach, ale też brak poparcia dla finansowania w postaci emisji długu lub wzrostu podatków. Na poziomie teoretycznym rozważa się jednak pewne adaptacje dochodu gwarantowanego, które zmniejszałyby jego powszechność. Być może wprowadzenie i sfinansowanie takiego programu byłoby możliwe, gdyby ograniczyć go na przykład do osób w pewnym wieku albo osób w określonej sytuacji zawodowej - dodaje Kukołowicz.
Paula Kukołowicz wyjaśnia, że wprowadzenie dochodu gwarantowanego wiązałoby się z likwidacją części świadczeń, jednak biorąc pod uwagę ich obecną skalę i koszty – te oszczędności tylko w niewielkim stopniu pomogłyby sfinansować program (Fot. Shutterstock)
Eksperyment skazany na porażkę?
Paula Kukołowicz zauważa, że dotychczas prowadzone badania na temat dochodu gwarantowanego dają zachęcające wyniki, ale przede wszystkim w odniesieniu do mniej zasobnych państw - rozwijających się.
- W tych państwach osoby, które otrzymały dochód gwarantowany, stać było na posłanie dzieci do szkół, na poprawienie stanu higieny, na poprawę diety (zdrowsze odżywianie) czy też inwestowanie we własne kompetencje. Niewiele wiemy jednak, jakie byłyby skutki dochodu gwarantowanego w bogatszych państwach – na przykład w Polsce. Przeprowadzenie takiego eksperymentu jest więc cenne - mówi Kukołowicz.
Jak dodaje analityk PIE, możemy się dowiedzieć, czy stały dopływ pieniędzy pozwoli na przykład osobom wykluczonym zainwestować we własny rozwój, wzmocni pewność siebie, doprowadzi do aktywizacji zawodowej. Nie dowiemy się jednak wszystkiego.
- Nie dowiemy się, czy osoby już teraz pracujące byłyby skłonne porzucić pracę, gdyby miały zapewnione takie utrzymanie na podstawowym poziomie. Nie dowiemy się, ponieważ w takim eksperymencie jest z góry wiadome, że te pieniądze pod dwóch latach się skończą - ocenia Paula Kukołowicz.
Patrząc na zalety i wady pomysłu, warto zadać pytanie, czy jest szansa, że bezwarunkowy dochód podstawowy zostanie wprowadzony w Polsce na stałe w całym kraju?
- Zakładając, że na świecie nie nastąpią jakieś radykalne zmiany, na przykład dotyczące rozwoju procesów automatyzacji czy robotyzacji albo zmiany znacznie podwyższające produktywność naszych gospodarek, to ani teraz, ani w dającej się przewidzieć przyszłości nie ma takiej szansy. Dochód gwarantowany nie funkcjonuje w żadnym państwie świata. Pamiętajmy jednak, iż świat zmienia się szybko i na początku XX wieku jako równie nierealna postrzegana była perspektywa wprowadzenia 40-godzinnego tygodnia pracy, która dziś jest normą - ocenia Paula Kukołowicz.
KOMENTARZE (9)