- Pretendenci do objęcia urzędu Prezydenta RP byli m.in. pytani o to, czy utrzymają program 500 plus i trzynastą emeryturę.
- Większość z nich odnosząc się do 500 plus, zadeklarowało, że tak zrobi.
- Co do trzynastej emerytury, postulowali zmiany w systemie emerytalnym; nie poparli jednorazowych dopłat.
W piątek (1 maja) tygodnik Newsweek zorganizował debatę, w której uczestniczyła część kandydatów na prezydenta. Obecnie urzędujący prezydent nie brał w niej udziału.
Pretendenci do objęcia urzędu Prezydenta RP byli m.in. pytani o to, czy utrzymają program 500 plus i trzynastą emeryturę.
Większość z nich odnosząc się do 500 plus, zadeklarowało, że tak zrobi. Co do trzynastej emerytury, postulowali zmiany w systemie emerytalnym; nie poparli jednorazowych dopłat.
Lider ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślił, że "jest gwarantem" 500 plus, ponieważ - jak argumentował - jego klub jako jedyny z opozycji głosował za tym rozwiązaniem. Dodał, że pomogło ono wielu rodzinom i za to trzeba je docenić.
Kosiniak-Kamysz zaznaczył, że aby polityka prorodzinna była skuteczna, musi być trwała, a w dobie koronawirusa daje wielu ludziom stabilność. Wskazał jednak, że aby to zrobić, szczególnie dziś, trzeba ratować rodzimą gospodarkę. Jego zdaniem wprowadzenie funduszu płynności, czy dobrowolnego ZUS-u, może pozwolić na utrzymanie inwestycji, co pozwoli "zarobić" na programy społeczne.
Czytaj też: 1200 zł dla osób, które w wyniku epidemii straciły pracę
Także Robert Biedroń przyznał, że 500 plus pomogło i pomaga wielu ludziom. - Dziś nic co było dane, nie może być zabrane. Niewidzialna ręka rynku wypchnęła zbyt wielu ludzi za burtę - zaznaczył.
Odnosząc się do 13-tej emerytury zwrócił uwagę, że nie jest dobrym rozwiązaniem, w którym emeryt dostaje dziennie dodatkowe 3 zł. Zaznaczył, że emeryci powinni dostawać godną, "normalną" emeryturę, a nie jałmużnę.
Według Szymona Hołowni partia rządząca, jak i prezydent stosują dziś retorykę - albo 500 plus, albo demokracja. - Można połączyć państwo i demokrację. Jestem w stanie to zrobić gdzie jest 500 plus i demokracja - deklarował.
Hołownia podobnie jak przedmówcy przyznał, że 500 plus spełniło ważne funkcje społeczne, a w dobie koronakryzysu nie można pogłębiać nierówności społecznych. Zwrócił jednak uwagę, że program ten nie spełnił innej swojej funkcji, czyli podniesienia dzietności.
Odnosząc się do emerytur, wskazał że trzeba spojrzeć w przyszłość i zastanowić się jak zdobyć na nie pieniądze. Nie wydawać ich teraz - na jak to nazwał - "faraoński" przekop Mierzei Wiślanej, czy budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego.
Kandydatka KO Małgorzata Kidawa Błońska wskazała, że dla wielu rodzin 500 plus to istotna pomoc.
- Wielokrotnie mówiliśmy, że 500 plus to jest rodzaj umowy społecznej. Umówiliśmy się i powinna być kontynuacja. Nie można zmieniać reguł szczególnie w tak trudnym momencie jak jesteśmy teraz - powiedziała.
Kidawa Błońska zwróciła jednak uwagę, że koronawirus wywoła dyskusję, jak pomóc ludziom na wielu płaszczyznach. - Przez ten kryzys, który przyszedł będziemy musieli na nowo się zastanowić jak to uregulować, bo wielu Polaków będzie potrzebować pomocy - wskazała.
Zaznaczyła, że w dobie koronawirusa należy nastawić się np. nad ratowaniem miejsc pracy, by rząd miał pieniądze na pomoc socjalną.
Krzysztof Bosak wskazywał m.in. na niewydolność ZUS finansowanego z podatków. Zwracał uwagę, że część emerytów oprócz emerytury z ZUS otrzymuje dodatkowe świadczenia resortowe (np. emerytury mundurowe).
Bosak zaznaczył, że taka sytuacja powoduje dziś, że system jest niesprawiedliwy, ponieważ niektórzy dostają tysiąc złotych, a inni kilka tysięcy emerytury. - To jest sytuacja skrajnie niesprawiedliwa. My jesteśmy zwolennikami emerytury obywatelskiej. Uczciwie policzyć, na jakie nas stać i wypłacać je w jednakowej wysokości - powiedział.
Mówiąc o 13-tej emeryturze, Bosak ocenił ją jako "populizm" i "przedwyborczy dodatek od rządu".
Kandydaci byli również pytani o piątkowe zapowiedzi prezydenta Dudy. Chodziło m.in. o podwyższenie emerytur, dodatek solidarnościowy dla tych co stracili pracę z powodu koronawirusa.
W tym przypadku praktycznie wszyscy kandydaci ocenili, że zapowiedzi prezydenta są "populistyczne" i w związku z kryzysem nie będzie można ich spełnić.
Według Kidawy Błońskiej obietnice Dudy, były przygotowane na czas przed pandemią, kiedy - jak powiedziała - "budżet rzekomo miał się dobrze".
- Takie obietnice świadczą, że prezydent nie ma zielonego pojęcia w jakim kraju żyje i jakie problemy mają Polacy. Są niepoważne - zaznaczyła.
Z kolei Robert Biedroń nazwał prezydenta "komiwojażerem, który próbuje sprzedawać kit". Wypomniał prezydentowi, że nie zrealizował wielu wcześniejszych obietnic jak np. likwidacji tzw. śmieciówek.
Na niespełnione obietnice wskazał także Władysław Kosiniak-Kamysz. Jego zdaniem zasiłki są ostatecznością, a do gospodarki, przedsiębiorców powinny trafić realne pieniądze dzięki którym będzie można utrzymać miejsca pracy.
Krzysztof Bosak ocenił pomysł prezydenta ws. zasiłków jako "fałszywy". - Jest ekonomicznym absurdem, kiedy suma zasiłków dla zwalnianych będzie wyższa niż minimalne wynagrodzenie w gospodarce - zwrócił uwagę.
Czytaj też: Sejm wykreślił z tzw. tarczy antykryzysowej artykuł dotyczący urlopu nauczycieli
Szymon Hołownia, podobnie jak lider Ludowców, wskazał, że środki muszą trafić przede wszystkim do firm, które w ten sposób mogą przetrwać koronakryzys.
Kandydaci byli także pytani o to, czy ich zdaniem należałoby przenieść nauczanie religii ze szkół do salek katechetycznych.
Kidawa-Błońska oświadczyła, że jest zwolenniczką lekcji religii w parafiach, w salkach katechetycznych, ale - jak podkreśliła - "muszą zdecydować o tym rodzice i nauczyciele". - Chciałabym, żeby lekcje religii były na wysokim poziomie, uczące wartości, a nie stratą czasu dla dzieci - dodała. W swojej wypowiedzi zaznaczyła, że chciałaby, aby "lekcje religii były w planie lekcji pierwsze lub ostatnie".
Natomiast Biedroń podkreślił, że "umówiliśmy się w konstytucji, że rozdzielamy państwo od Kościoła i tylko Lewica ma odwagę powiedzieć, że trzeba wyprowadzić lekcje religii ze szkół". - Pora nareszcie to zmienić, jak w każdym normalnym, europejskim kraju - dodał.
Zdaniem Kosiniaka-Kamysza "dużo ważniejsze jest wyprowadzenie polityki z Kościoła", bo to - jak zaznaczył - jest realny problem, "a nie to, gdzie odbywają się zajęcia z religii". - Chciałbym, żeby religia była na wyższym poziomie, aby była zawsze na pierwszej lub ostatniej godzinie, i każdy miał prawo zdecydować, czy uczestniczy w tych zajęciach - powiedział. Jak podkreślił, jest też zwolennikiem zajęć z etyki.
Hołownia ocenił, że o zajęciach religii w szkole "powinna decydować wspólnota szkolna, nauczyciele, rodzice i dzieci - oni powinni decydować o tym, czy chcą mieć religię w szkole". - Jeśli na moje biurko trafi ustawa, która będzie upodmiotowiała wspólnotę szkolną, podpiszę taką ustawę - zadeklarował.
Inne podejście zaprezentował Krzysztof Bosak. Według niego "w konstytucji jest zasada bezstronności państwa od Kościoła, a nie rozdziału państwa od Kościoła". - Bezstronność państwa oznacza, że rodzice, którzy chcą wychowywać swoje dzieci w wierze katolickiej powinni mieć taką możliwość, a ci, którzy nie chcą, nie powinni być do tego przymuszani - mówił. Jego zdaniem "ustawa, która zablokowałaby możliwość nauczania religii w szkole jest sprzeczna z zasadą wolności religijnej i szacunku dla praw obywatelskich".
W piątkowej debacie Newsweek.pl zabrakło pięciu kandydatów na prezydenta: Andrzeja Dudy (Prawo i Sprawiedliwość), Stanisława Żółtka (Kongres Nowej Prawicy), Marka Jakubiaka (Federacja dla Rzeczypospolitej), Mirosława Piotrowskiego (Ruch Prawdziwa Europa) oraz Pawła Tanajny (bezpartyjny).
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl
KOMENTARZE (0)