Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod
tym linkiem.
- Piwowar, ludwisarz, kowal, dekarz i brukarz - tutaj zdaniem ekspertów Personnel Service w perspektywie najbliższych 5-10 lat istnieje duże prawdopodobieństwo, że ich zarobki będą rosnąć.
- Średnie szanse na podwyżki mają: guwernantka, cieśla, stolarz czy kamieniarz.
- Natomiast najniższe szanse na wzrost wynagrodzeń w perspektywie najbliższych lat mają maszyniści i krawcy.
Piwowar, ludwisarz, kowal, dekarz i brukarz – osoby, które zdecydują się na kształcenie w tych zawodach mogą spać spokojnie. Jak szacują eksperci Personnel Service, w perspektywie najbliższych 5-10 lat istnieje duże prawdopodobieństwo, że ich zarobki będą rosnąć. Nawet teraz nie należą do niskich.
Oni mogą zarobić więcej
Piwowar, czyli osoba zajmująca się warzeniem piwa może obecnie zarobić od 4 do 6 tys. zł brutto, do tego należy doliczyć różnego rodzaju dodatki i benefity.
Potencjał tego zawodu dostrzegły wyższe uczelnie. Kierunki na studiach podyplomowych związane z techniką piwowarską powstały m.in. na Uniwersytecie Rolniczym w Krakowie i Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. Do pracy w branży piwowarskiej przekonują się także kobiety. W Kompanii Piwowarskiej panie stanowią obecnie 26 proc. pracowników. W Carlsberg Polska panie to 25 proc. załogi, tyle samo w Grupie Żywiec. O tym, w jaki sposób browary kuszą kandydatki do pracy, przeczytasz tutaj.
Zarobić dobrze mogą również ludwisarze, którzy wykonują m.in. odlewy dzwonów czy posągów, już kilka lat temu zarabiali ponad 5 tys. zł. brutto, a z roku na rok ich pensje rosną.
Z niewiele mniejszym wynagrodzeniem, ale również z dużymi szansami na podwyżkę są kowale - szczególnie wyspecjalizowani, tacy jak kowale artystyczni czy materiałoznawcy. Obecnie mediana ich zarobków wynosi ok. 4 tys. zł brutto.
Na wzrost pensji mogą liczyć także dekarze - aktualnie ich zarobki kształtują się w granicach od 3,2 tys. do 7 tys. zł brutto, oraz brukarze, którzy zarabiają od 3 tys. do nawet 6 tys. zł brutto.
- Duża szansa na wzrost wynagrodzeń to pochodna rosnącego popytu na te zawody. W ostatnich latach browarnictwo staje się coraz bardziej popularne, podobnie rośnie moda na wzornictwo użytkowe. Branża budowlana również nie zwalnia, w związku z czym nadal będą potrzebni brukarze czy dekarze, przy czym ci ostatni mają szansę na większe zarobki w związku z rozwojem fotowoltaiki, która montowana na dachach zyskuje coraz większą popularność – zauważa Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service.
Warto przypomnieć, że dekarz to jeden zawodów, który pojawia się w prognozie Ministerstwa Edukacji i Nauki na liście krajowej jak i w poszczególnych województwach.
- Sytuacja z dostępnością fachowców w branży budowlanej oceniana jest aktualnie jako bardzo trudna. W firmach świadczących usługi dekarskie brakuje pracowników na każdym szczeblu - zarówno pomocników, szeregowych dekarzy jak i pracowników wykwalifikowanych, mogących podjąć się zadań związanych z dokumentacją projektową, budowlaną oraz kosztorysowaniem, brygadzistów organizujących i nadzorujących wykonywane prace podległych brygad budowlanych. Szkoły branżowe I stopnia nie kształcą tylu wykwalifikowanych dekarzy, ilu potrzebuje rynek budowlany. Szacuje się, że rocznie naukę kończy jedynie ok. 40-50 osób w skali całego kraju, co stanowi zaledwie promil potrzeb" – mówi Bogdan Kalinowski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Dekarzy.
Średnie szanse na podwyżki
Średnie szanse na wzrost wynagrodzeń mają guwernantki, cieśle, stolarze i kamieniarze. Nadal jednak w tych profesjach zarabia się całkiem nieźle.
Aktualne zarobki guwernantek kształtują się w granicach od 3 tys. do nawet 8 tys. zł brutto. Wszystko zależy od kompetencji danej osoby. Stolarze obecnie zarabiają od 3,2 tys. do 7 tys. zł brutto. Natomiast cieśla może liczyć na zarobki oscylujące wokół 4,5 tys. zł brutto, a kamieniarze na 3,4 tys. zł brutto.
Warto przypomnieć, że stolarz oraz pomocnik stolarza to zawody deficytowe, które w przygotowywanej co roku przez resort edukacji prognozie zapotrzebowania na pracowników w zawodach szkolnictwa branżowego wymieniane są niemal w każdym z 16 regionów. Dlaczego młodych nie ciągnie do zawodu?
- Współwinne są osoby odpowiedzialne za szkolnictwo w Polsce, które cały czas w nim mieszają. Lata temu zdyskredytowano szkolnictwo zawodowe. Nikt tego trendu nie odwrócił. Dziś każdy chce być magistrem czy inżynierem, o posiadaniu konkretnego fachu w ręce nikt nie myśli. Współwinni są też rodzice, którzy zamiast obiektywnie spojrzeć na umiejętności i predyspozycje swoich dzieci, namawiają ich do nauki na lekarza czy prawnika – w rozmowie z PulsHR.pl wyjaśnia Piotr Kasprzak, cechmistrz w Cechu Stolarzy Swarzędzkich, który swój zakład stolarski prowadzi w stolicy polskich mebli, czyli Swarzędzu, od blisko 40 lat.
- Inna sprawa jest taka, że aby wykonać wartościowy produkt z drewna, trzeba się napracować. Ręka zaboli, pojawią się odciski. Do tego trzeba cierpliwości, dokładności, spokoju. A młodzi ludzie dziś tych cech nie mają. Chcą szybko widzieć efekt, najlepiej osiągnięty minimalnym nakładem pracy. W drewnie tak się nie da – ubolewa.
Najniższe szanse na wyższe płace
Najniższe szanse na wzrost wynagrodzeń w perspektywie najbliższych lat mają maszyniści i krawcy. Dla tych pierwszych głównym zagrożeniem jest rozwijająca się automatyzacja. Choć na razie zarobki są całkiem niezłe i kształtują się w granicach 3,7 tys. do ponad 6 tys. zł brutto.
Czytaj też: Wirus podciął skrzydła branży odzieżowej
W przypadku krawców ich zarobki zależą od liczby zleceń. I średnio wynoszą od 3 tys. zł do nawet 5 tys. zł brutto. Jednak duża i stale rosnąca konkurencja z Azji już teraz stanowi duże zagrożenie dla rodzimych przedstawicieli tego zawodu.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (0)