- Przez ostatnie trzy lata wynagrodzenia w Polsce rosły realnie o 5,6 proc. rocznie. To jeden z najwyższych wskaźników dynamiki wśród krajów UE. Średnia płaca unijna niemal stoi w miejscu.
- W takim tempie dogonilibyśmy średnią unijną już w 2038 roku. Rok temu dzielił nas od niej dystans 31 lat, a dwa lata temu nawet 39.
- Z krajów Unii najszybciej - już za pięć lat - dogonilibyśmy pod względem średniego
wynagrodzenia Portugalię. Z Niemcami zrównalibyśmy się za 28 lat.
Pod względem poziomu wynagrodzeń Polskę od średniej unijnej nadal dzieli przepaść. Jak wynika z szacunków Grant Thornton, średnie miesięczne wynagrodzenie brutto w Polsce wyniosło w 2019 r. 1 150,67 euro (ok. 5 163,79 zł brutto). Mimo, że z roku na rok pensja statystycznego mieszkańca Polski wzrasta, to jest to nadal niemal trzykrotnie mniej niż średnia unijna.
Bolesny rozdźwięk
W Unii Europejskiej tylko sześć państw ma niższe płace niż Polska, z czego cztery wyprzedzamy minimalnie. Średnia polska pensja to 26 proc. pensji niemieckiej i 38 proc. francuskiej. Nawet jeśli uwzględnić różnice w cenach w poszczególnych krajach, rozdźwięk dochodów jest bardzo wyraźny.
Czytaj też: Wynagrodzenie w gospodarce narodowej. Ponad 5 tys. zł różnicy między najlepiej i najgorzej zarabiającymi
Z drugiej strony - jak wynika z trzeciej edycji raportu „Salary Catch Up Index”, przygotowanej przez firmę audytorsko-doradczą Grant Thornton - Polska wyprzedziła Chorwację, której średnie miesięczne zarobki w 2019 roku wynosiły 1 138 euro oraz Węgry ze średnią pensją miesięczną 1 140 euro.
Z kolei Litwa w 2019 roku zanotowała duży wzrost (z około 926 euro w 2018 roku do 1 199 euro), wyprzedzając Polskę pod względem średnich zarobków. Obywatele Bułgarii zamykają nasze zestawienie z najniższą pensją w UE – zaledwie 647 euro.
Gonimy Zachód. Co za tempo!
Jednak proces doganiania zachodnich krajów przez Polskę postępuje, a w ostatnim czasie tempo tego dogadania wyraźnie przyspieszyło.
Jak pokazują dane Eurostatu, w ostatnich trzech latach (2017-2019) dynamika płacy brutto w Polsce wyniosła 5,6 proc. rocznie (po uwzględnieniu inflacji), podczas gdy w Unii Europejskiej średni roczny wzrost wyniósł zaledwie niespełna 0,4 proc. Luka w dynamikach między Polską a średnią unijną nie była tak duża przynajmniej od 2010 roku, od kiedy Eurostat prezentuje porównywalne dane.
Prawdopodobnie tempo doganiania bogatszych państw UE jest więc najwyższe od globalnego kryzysu gospodarczego z lat 2008-2010, który polska gospodarka przeszła w najlepszej formie ze wszystkich krajów Unii.
Według najnowszej aktualizacji badania Grant Thornton, gdyby średnie dynamiki z ostatnich trzech lat utrzymały się w przyszłości, Polska pod względem zarobków dogoniłaby średnią unijną już za 18 lat - matematycznie rzecz ujmując, przecięcie tych poziomów nastąpiłoby dokładnie w lipcu 2038 roku. W zeszłorocznej edycji analogicznego badania zrównanie płac miało nastąpić dopiero we wrześniu 2069 roku, a w edycji sprzed dwóch lat - w maju 2077 roku.
Pierwszym krajem, który bylibyśmy w stanie dogonić, gdyby utrzymały się obecne dynamiki, byłaby Portugalia - wynagrodzenia przecięłyby się już za pięć lat. Z wynagrodzeniami niemieckimi zrównalibyśmy się w 2048 roku, a najwyższe obecnie płace - luksemburskie, dogonilibyśmy w 2044 roku. Ostatnim dogonionym państwem byłaby Irlandia. Polskie wynagrodzenia zrównałyby się z irlandzkimi dopiero w 2059 roku, ponieważ aktualnie płace w tym kraju rosną stosunkowo szybko.
Co sprawiło, że Polska tak istotnie nadrobiła dystans do bogatszego Zachodu? Częściowo to wynik przyspieszenia dynamiki płac w Polsce (z 4,53 proc. dwa lata temu do 4,66 proc. rok temu i do 5,57 proc. w tym roku), co jest zasługą przede wszystkim silnego wzrostu gospodarczego, ale też spadku dynamiki wynagrodzeń w UE (z 2,65 proc. dwa lata temu do 2,58 proc. rok temu i do 0,37 proc. w tym roku) i Niemczech (z 2,17 do 1,05 proc.). Choć zmiany te mogą wydawać się niewielkie, liczone nawet w dziesiątych punktu procentowego, to w długim okresie - jako tzw. procent składany - odgrywają dość istotną rolę.
- Przedstawione w raporcie obliczenia bazują na hipotetycznym założeniu, że dynamiki
wynagrodzeń w krajach UE pozostaną w najbliższych dziesięcioleciach na obecnym poziomie.
Oczywiście prawdopodobieństwo spełnienia się takiego założenia jest niskie, dlatego nasze obliczenia to nie prognoza, a jedynie symulacja i tylko tak powinny być odbierane. Tym niemniej takie podejście pozwala na wyciągnięcie kilku ważnych wniosków - zaznacza Tomasz Wróblewski, partner
zarządzający w Grant Thornton.
- Po pierwsze, nasze obliczenia pokazują, że Polska utrzymuje silne tempo doganiania zamożniejszych państw, a w ostatnich latach ten proces silnie przyspieszył. Po drugie, gdyby obecne dynamiki płac w Polsce i innych krajach Unii Europejskiej utrzymały się w przyszłości, średnie unijne zarobki moglibyśmy dogonić już za dwie dekady - dodaje.
Skrócić dystans - wykorzystać rezerwy
W raporcie zaktualizowano również drugą symulację z poprzedniej edycji, mówiącą o tym, kiedy pensje w Polsce osiągną aktualny stan średniej unijnej i innych krajów UE. W tym przypadku podczas obliczeń założono, że polskie wynagrodzenia rosną w stałym tempie 5,57 proc. (dynamika z trzech ostatnich lat), a pensje pozostałych państw UE nie rosną wcale.
Okazuje się, że poziom aktualnych średnich zarobków w UE (3043 euro brutto miesięcznie) osiągnęlibyśmy za 16 lat. Od poziomu wynagrodzeń najzamożniejszego państwa, Luksemburga, Polskę dzieli 26 lat – osiągnęlibyśmy ich poziom (5064 euro brutto miesięcznie) dopiero w 2046 roku. Jeśli chodzi o Niemcy - ich obecny poziom (4349 euro) moglibyśmy osiągnąć za 23 lata.
- Aby ten okres skrócić, polskie państwo musi tworzyć korzystne warunki do rozwoju przedsiębiorstw, a przedsiębiorcy muszą dbać o rozwój swoich firm. Jedynym źródłem zamożności jest bowiem praca. Jeśli chcemy zarabiać więcej, są do tego jedynie trzy drogi. Po pierwsze, moglibyśmy po prostu pracować więcej (np. aktywizując jak największą liczbę osób biernych zawodowo albo później przechodząc na emeryturę), bardziej efektywnie (wytwarzać więcej w tym samym czasie, np. dzięki lepszej organizacji pracy, w tym automatyzacji) lub bardziej innowacyjnie (osiągając większą wartość dodaną z wykonywanych prac). Nadal na tych polach istnieją spore rezerwy i zadaniem zarówno polskiego państwa, jak i polskich przedsiębiorców jest ich maksymalne wykorzystywanie – uważa Tomasz Wróblewski.
Koronawirus zamieszał w zarobkach
Z raportu Grant Thornton wynika, że pandemia koronawirusa nie zatrzymała procesu odrabiania przez Polskę dystansu pod względem wynagrodzeń do krajów Europy Zachodniej, a paradoksalnie do niektórych państw może wręcz ten proces przyspieszyć. "Zamrażanie" części gospodarek europejskich w trakcie kolejnych fal pandemii sprawia, że niektóre mierzą się wręcz ze spadkiem poziomu wynagrodzeń.
Nie oznacza to jednak, że pandemia nie miała żadnego wpływu na poziom wynagrodzeń. W październiku 2020 roku wynagrodzenia brutto w sektorze przedsiębiorstw rosły w Polsce w realnym tempie 1,6 proc. rocznie, tymczasem w lutym 2020 roku, czyli w przededniu pandemii, dynamika ta wynosiła 3 proc.
Nie jesteśmy jednak jedynym krajem, gdzie dynamika wzrostu spada. Jak wskazuje Grant Thornton, w Portugalii płace spadają realnie już o 7,3 proc., choć w lutym dynamicznie rosły – o 5 proc. Silny spadek płac widoczny jest też w Niemczech, gdzie w drugim kwartale 2020 roku (ostatnie dostępne dane) wynagrodzenia spadały realnie aż o 4 proc., choć przed pandemią rosły o 0,4-0,7 proc.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (1)