- Są oddziały gdzie jest zatrudnionych 2-3 chirurgów. Braki kadrowe przekraczają 50 proc. a czasami 60-70 proc. Stąd forma stałego, kontraktowego uzupełnienia niedoboru kadr chirurgami rotacyjnie dyżurującymi w wielu oddziałach. Faktyczny czas pracy chirurgów jest dużo dłuższy niż ten wynikający z wyliczeń etatowych. Pamiętajmy też, że mówimy o osobach, które mając 30 lat i rodziny, zarabiają na etacie ok. 2,5 tys. zł, wykonując niezwykle odpowiedzialną pracę, w której stawką jest życie pacjenta - mówi prof. Grzegorz Wallner.
- RynekZdrowia.pl
- •16 maj 2016 23:29

Ze szczegółowych wyliczeń Towarzystwa Chirurgów Polskich opartych o zweryfikowane dane z każdej jednostki szpitalnej wynika, że w pierwszym kwartale 2015 r. w klinikach, oddziałach chirurgii ogólnej pracowało 3829 chirurgów. Spośród nich ponad 50 proc. miało powyżej 55 lat, a tylko 10-17 proc. chirurgów w zależności od województwa nie skończyło 35 lat.
- Dzisiaj, przynosząca kiedyś duży prestiż specjalizacja z chirurgii ogólnej nie jest w żaden sposób atrakcyjna dla młodych lekarzy. Tu nie ma problemu braku rezydentur, bo ich liczba jest większa niż osób chętnych do rozpoczęcia specjalizacji. Są województwa, w których ustawicznie pozostaje pula niewykorzystanych miejsc rezydenckich. W ostatnich kilku latach w skali kraju było stale wolnych ok. 200 miejsc, podczas gdy w trakcie specjalizowania się mamy aktualnie ok. 800 lekarzy - mówi prof. Grzegorz Wallner, konsultant krajowy w dz. chirurgii ogólnej, kierownik II Katedry i Kliniki Chirurgii Ogólnej, Gastroenterologicznej i Nowotworów Układu Pokarmowego Uniwersytetu Medycznego w Lublinie.
Aktualny stan kadr wskazuje na permanentny niedobór chirurgów, co najgroźniej wygląda w małych ośrodkach - w szpitalach powiatowych, czy rejonowych. - Dochodzi do sytuacji komiczno-tragicznych w swojej wymownie, gdy np. szef oddziału będąc 20 lat ordynatorem twierdzi, że jest najmłodszym lekarzem w oddziale - mówi Wallner.



KOMENTARZE (0)