Eksperci twierdzą, że w Polsce nie ma i nie było systemu ubezpieczeniowego w ochronie zdrowia. - To, co jest teraz to hybryda i bałaganiarstwo, efekt ustępstw i kompromisów - ocenia poseł Andrzej Sośnierz, były prezes NFZ i współtwórca kas chorych. Krzysztof Łanda, b. wiceminister zdrowia dodaje, że można jedynie mówić o systemie zabezpieczania.

Andrzej Sośnierz uważa, że nie mamy jasno zdefiniowanego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. - To, co jest teraz to hybryda i bałaganiarstwo, efekt ustępstw i kompromisów. W każdym razie klasycznego modelu ubezpieczeń zdrowotnych trudno się w Polsce doszukiwać. Jeśli miałbym jednak go jakoś określić, to powiedziałbym, że funkcjonujące obecnie rozwiązania najbliższe są systemowi zabezpieczeniowemu w sensie sposobu działania, a z systemu ubezpieczeniowego pozostało to, że nadal zbiera się składki zdrowotne.
Czytaj też: Stopa bezrobocia w grudniu 2019 r. wyniosła 5,2 proc.
Jak precyzuje nasz rozmówca, system zabezpieczeniowy polega na tym, że prawo do świadczeń zdrowotnych mają wszyscy. Niezależnie od tego czy są ubezpieczeni, państwo zapewnia każdemu możliwość korzystania z usług zdrowotnych - jesteś obywatelem, jesteś zabezpieczony przez państwo.
- Teraz taki system działa. Niesłusznie nazywa się go ubezpieczeniowym. Bardziej przypomina bowiem rozwiązania charakterystyczne dla poprzedniego ustroju. Wraca się do rozwiązań sprzed kilkudziesięciu lat - zauważa.



KOMENTARZE (0)