Mają „szkiełko i oko”, ale nie mają dobrych perspektyw na przyszłość. Dlatego w naszym kraju brak specjalistów z zakresu patomorfologii powoli staje się ponurym standardem.
- Autor:Anna Ginał
- •13 kwi 2016 6:57

Umieszczając w internetowej wyszukiwarce hasło „kryzys w patomorfologii”, z łatwością można odnaleźć publikacje tak sprzed roku, jak i sprzed pięciu lat. Problem nie jest zatem nowy i nikogo nie zaskakuje. Dziwi tylko to, że od tak dawna nikt nie znalazł sposobu jego rozwiązania.
O tym, że sytuacja jest dramatyczna, świadczą liczne raporty i opracowania. Najnowsza „Strategia poprawy sytuacji w patomorfologii” stanowiąca postulaty środowiska patomorfologicznego do współpracy z Radą ds. Onkologii w Ministerstwie Zdrowia, nie pozostawia wątpliwości: główną bolączką patomorfologów staje się „pominięcie w systemie”, czyli sytuacja, w której z jednej strony stawia się na kosztochłonną, ale supernowoczesną terapię onkologiczną, a z drugiej procedury związane z badaniami identyfikującymi chorych do konkretnego leczenia nie mają swego wyraźnego odzwierciedlenia w zestawie świadczeń gwarantowanych przez NFZ.
Brakuje patomorfologów
Rośnie liczna specjalistycznych ośrodków onkologicznych, rozwijają się nowe możliwości walki z nowotworami. Tymczasem świat w patomorfologii to jakby podróż do przeszłości: obecnie mamy w Polsce ok. pół tysiąca lekarzy z tytułem specjalisty w zakresie patomorfologii. Gdy ponad pół wieku temu powstawało Polskie Towarzystwo Patologów, zarejestrowało się 350 specjalistów.
Zdecydowana większość pracuje w województwie mazowieckim, a są regiony (np. woj. opolskie), gdzie patomorfologów jest zaledwie kilku. Skoro jest ich tak niewielu – powinni stać się prawdziwymi „perełkami” na rynku zatrudnienia. Nic bardziej mylnego. Wydłużenie czasu pracy bez wzrostu wynagrodzenia, trudności ze znalezieniem stałej pracy w dużych, państwowych ośrodkach, konieczność dorabiania w wielu miejscach na przeróżnych „kontraktach” nie pomagają w tym, by dla młodych lekarzy patomorfologia stawała się atrakcyjna.
„Strategia poprawy sytuacji w patomorfologii” wskazuje ponadto na brak kompleksowego systemu szkolenia techników i laborantów, a także brak uregulowań prawnych w tym zakresie. Efekt? Brak wymiany informacji, sieci ośrodków konsultacyjnych, w których można by było wyjaśniać wszelkie wątpliwości itd. Trudno też oczekiwać, że nastawione głównie na wykonanie określonych zadań i osiągnięcie celu ekonomicznego ośrodki prywatne, będą zainteresowane poświęcaniem czasu na kształcenie przyszłych kadr (szczególnie w obszarze procedur wysokospecjalistycznych).

KOMENTARZE (9)