Według ekspertów Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego depresja dotyka najczęściej osób w wieku 20-40 lat i ma poważny wpływ na ich życie zawodowe. Osoby chorujące na depresję są o ok. 20 proc. mniej produktywne, a więc można przyjąć, że pracują nie pięć, a cztery dni w tygodniu. Natomiast głęboka depresja może całkowicie wykluczyć je z grona zdolnych do pracy. WHO przestrzega, że już w 2020 r. depresja będzie drugą najczęściej diagnozowaną chorobą. Dlaczego dotyka nas coraz częściej?
– Jest to silnie związane z trybem życia i warunkami, w których je spędzamy. Jednym z powodów jest nadmiar pracy. Niestety Polacy w statystykach obciążenia pracą są tylko niewiele niżej niż Japończycy. Poza tym chodzi też o zadania, które sami przed sobą stawiamy, a które są – w tym skomercjalizowanym, nowoczesnym, transformującym się technologicznie świecie – trudne do udźwignięcia przez nasz system nerwowy – mówi w rozmowie z nami dr Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Centrum Kształcenia Podyplomowego oraz dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego.
Jak jednak podkreśla, depresja nie jest chorobą, która dotyka tylko Polaków. Dotyczy ona głównie osób żyjących w najwyżej rozwiniętych krajach. Wśród przyczyn tego zjawiska najczęściej wymienia się obciążenie narastającymi stresorami przy pogłębiającym się braku wsparcia społecznego.
– Można to skorelować z tym, że stresory życia codziennego bardzo często ściągają nas do alternatywnych żyć – np. do fascynującego świata gier lub pasjonującego życia w mediach społecznościowych, w którym trzeba istnieć, chociażby ze względu na wymogi życia zawodowego. Tylko że z jednej strony media społecznościowe są naturalnym narzędziem do tego, żeby być na czasie i móc w sposób efektywny realizować swoje zadania zawodowe, a z drugiej strony – bardzo często dystansują nas od prawdziwych relacji społecznych, które pomagają nam radzić sobie z problemami życia codziennego, z oderwaniem od zawodowych obowiązków itd. – wyjaśnia dr Małgorzata Gałązka-Sobotka.
Styl życia ma zatem ogromny wpływ na nasze zdrowie. Jak radzi dr Małgorzata Gałązka-Swoboda, powinniśmy spróbować powrócić do realnego świata, ograniczyć nasze życie w mediach społecznościowych na rzecz spaceru, pójścia do kina albo teatru, spotkania ze znajomymi na kolacji czy sportu. Jej zdaniem, wyjście z tych alternatywnych światów będzie miało realny, pozytywny wpływ na to, co dzieje się z naszą kondycją psychofizyczną.
Depresja to nie tylko problem społeczny, ale i gospodarczy. – Przeprowadzone przez nas w 2014 r. badanie „Depresja – analiza kosztów ekonomicznych i społecznych” uzmysłowiło nam, że depresja generuje znacznie niższe koszty po stronie medycznej, czyli Narodowego Funduszu Zdrowia, a znacznie wyższe, bo niemal dwukrotnie, są wydatki ZUS z tytułu skutków choroby w życiu zawodowym pracowników. Depresja i utrata produktywności z nią związana generują koszty w wysokości od 1 do nawet 2,6 mld zł, które każdego roku ponosi gospodarka – alarmuje dr Małgorzata Gałązka-Sobotka.
To również problem dla pracodawców. Ci – jak jednak zauważa ekspert z Uczelni Łazarskiego – od czasu publikacji raportu na temat depresji coraz bardziej zaczynają interesować się tym tematem. – Coś się zaczyna „odmrażać” w ich postawach. Przede wszystkim rośnie ich świadomość, co do skutków obciążenia pracą i wpływu na kondycję nie tylko fizyczną, ale i psychiczną pracowników. Depresja jest taką samą chorobą, jak np. zachorowanie na serce, która może się przydarzyć każdemu. I pracodawcy coraz częściej to rozumieją – mówi dr z Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego.
– Odnotowałam przez te lata wiele inicjatyw, które podążają nie tylko w kierunku prewencji chorób fizycznych, ale i psychicznych. Coraz więcej firm inwestuje w działania, które mają zachować work-life balance oraz wellness w środowisku pracy. Są czułe na pierwsze symptomy wypalenia zawodowego, które mogą być jednym z objawów depresji. Joga w miejscu pracy czy masaże w godzinach pracy to już nie fanaberia zarządu, ale wyraz troski o kapitał zdrowia, który leży u podstaw produktywności każdej jednostki i organizacji. Wiele firm zainwestowało w zatrudnienie na stałe psychoterapeutów i psychologów, którzy służą wsparciem. Nie tylko przeprowadzają oni audyt kondycji i mapują pierwsze syndromy choroby, ale też szkolą samych pracowników, aby potrafili obserwować siebie oraz właściwie rozpoznawać i reagować na niepokojące objawy – opowiada.
Szybka diagnoza depresji jest kluczowa, ponieważ powoduje, że leczenie nie jest długie i choroba szybko znika. – Pierwsze epizody depresyjne wychwycone na czas zwykle się nie powtarzają. Natomiast jeśli depresja jest niezdiagnozowana i nieleczona, to może przerodzić się w nawracającą i ciężką depresję, która wymaga hospitalizacji, bardzo agresywnego i długotrwałego leczenia, a to może oznaczać nawet trwałą niezdolność do pracy. Prawie 90 proc. osób, które otrzymują od orzeczników ZUS ponowne zaświadczenie dla celów rentowych to chorzy z nawracającą depresją – mówi dr Gałązka-Sobotka.
Warto zatem bacznie się sobie przyglądać i nie bagatelizować takich objawów, jak osłabienie koncentracji i uwagi, niska samoocena, lęk, poczucie winy, pesymizm, spadek odczuwania szczęścia, stan przygnębienia, zaburzenia snu, łaknienia.
– Depresja to choroba, która trwa tygodniami, miesiącami, a nawet całymi latami. Uniemożliwia choremu normalne funkcjonowanie – wpływa na zdolność do pracy, zniechęca do spędzania czasu z rodziną i przyjaciółmi. Powoduje, że chory stopniowo odsuwa się od społeczeństwa. Depresję trzeba leczyć – podkreśla Paweł Gosek, psychiatra z Centrum Medycznego Falck w Warszawie.
KOMENTARZE (0)