Działamy, by podnieść płace pielęgniarek i położnych, poprawić ich warunki pracy; sytuacja w placówkach, gdzie pielęgniarki przebywają na zwolnieniach lekarskich jest zaskakująca i niezrozumiała – powiedział wiceszef sejmowej komisji zdrowia Tomasz Latos.
- Autor:PAP/JS
- •4 lip 2018 18:26

- Ministerstwo Zdrowia podkreśla, że realizuje wiele działań na rzecz poprawy warunków pracy i płacy pielęgniarek i położnych, budowania prestiżu tych zawodów i tworzenia systemu zachęt do podejmowania studiów na tych kierunkach.
- Kilka dni temu na posiedzeniu Rady Dialogu Społecznego szef MZ Łukasz Szumowski po raz kolejny wskazywał, że resort pracuje m.in. nad zwiększeniem liczby pielęgniarek i położnych.
- Podnosił, że tworzone są tzw. monoprofilowe centra symulacji medycznej, dofinansowano kształcenie podyplomowe pielęgniarek i położnych, przyznawane będą też stypendia dla najlepszych studentów pielęgniarstwa i położnictw.
Trzy szpitale na Podkarpaciu - Kliniczny Szpital Wojewódzki nr 2 im. Św. Jadwigi Królowej w Rzeszowie, Wojewódzki Szpital im. Zofii z Zamoyskich Tarnowskiej w Tarnobrzegu i szpital powiatowy w Mielcu - wstrzymywały w ostatnich dniach planowe przyjęcia pacjentów bo część personelu medycznego tych placówek, głównie pielęgniarki, nie przyszła do pracy i przedstawiła zwolnienia lekarskie. Na zwolnieniach przebywała także część pielęgniarek w dwóch szpitalach klinicznych w Lublinie (nr 4 i nr 1), a w czerwcu także część pielęgniarek zatrudnionych w trzech podlaskich szpitalach: w Suwałkach, Augustowie i Choroszczy. Wcześniej na zwolnieniach były zaś m.in. pielęgniarki z Uniwersyteckiego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Absencja sprawiła, że placówki musiały ograniczać działalność. Pielęgniarki domagają się m.in. podwyżek.
"Chcę wyraźnie podkreślić, że jesteśmy słowni - umowy, które zostały zawarte ze środowiskiem pielęgniarek i położnych, m.in. słynne podwyżki cztery razy 400 zł - są realizowane, co oczywiście na bieżąco przekłada się na wzrost wynagrodzeń pielęgniarek i położnych. W tej chwili te wynagrodzenia, również w tych szpitalach, w których jest protest, są powyżej 4 tys. zł" - powiedział Latos.
Dodał, że nie wie, czy sytuację w placówkach, gdzie np. 20 proc. pielęgniarek jest na zwolnieniu, "należy rozumieć jako jednostronne wypowiedzenie porozumienia, czy też oznacza to coś innego". "Nie bardzo rozumiem też formułę - zwolnienia lekarskie. Jak ktoś jest na zwolnieniu to znaczy, że jest chory. Czy należy więc przypuszczać, że doszło do masowych zachorowań?" - komentował wiceszef sejmowej komisji zdrowia.

KOMENTARZE (2)