Nie dopuszczajmy do tego, żeby ratownicy medyczni tracili zapał i kończyli wypaleni zawodowo. To sprawia, że kolejne osoby porzucają swoją pracę i odbija się to na systemie służby zdrowia - apelował ratownik medyczny Adam Piechnik.

- - Widzę na własne oczy jak osoby, które zaczynały pracę jako ratownicy dekadę temu i były pełne werwy, zapału i chęci pomocy, są dzisiaj wykończone, na skraju swoich możliwości, i wypalone - mówił Piechnik.
- - Cały system ochrony zdrowia to łańcuch składający się z szeregu ogniw. Rządy - i to nie tylko ten - do tej pory naprawiały ogniwa łańcucha, ale to nie działa - podkreślił.
- - Pracujemy teraz po 300 czy 400 godzin miesięcznie. I to nie tylko my, to dotyczy także m.in. lekarzy i pielęgniarek - powiedział.
Ratownicy i ratowniczki podczas konferencji apelowali do rządu o przeprowadzenie gruntownych zmian w systemie opieki zdrowotnej oraz do społeczeństwa o poparcie ich głosu.
- System wymaga kompleksowej zmiany. Widzę na własne oczy jak osoby, które zaczynały pracę jako ratownicy dekadę temu i były pełne werwy, zapału i chęci pomocy, są dzisiaj wykończone, na skraju swoich możliwości, i wypalone. Nie możemy pozwolić na to, by ratownicy byli w takim stanie, bo każdy z nas będzie tego ofiarą - mówił Piechnik.
- Cały system ochrony zdrowia to łańcuch składający się z szeregu ogniw. Rządy - i to nie tylko ten - do tej pory naprawiały ogniwa łańcucha, ale to nie działa. Nie pozwólcie państwo, by dalej trwała ta sytuacja, bo to powoduje dramatyczne dla społeczeństwa efekty - podkreślił.
Czytaj też: Sejm uchwalił nowelizację ustawy, dotyczącą kadr medycznych
Jak dodał, ratownicy są też narażeni na zarażenie koronawirusem, co dodatkowo ich obciąża. - Pracujemy teraz po 300 czy 400 godzin miesięcznie. I to nie tylko my, to dotyczy także m.in. lekarzy i pielęgniarek - powiedział.
Ratownik Krzysztof Sandomierski wskazał, że pandemia przyspieszyła to, co w polskim systemie medycznym dzieje się od lat.
- Ten system obowiązuje na pół gwizdka. Mamy braki kadrowe potęgowane przez nakładane kwarantanny. To, że czasami nie ma wolnego zespołu ratownictwa medycznego, to nie wina ani niechęć medyków, tylko kwestia tego, że przypadków, w których należy udzielić pierwszej pomocy jest tak wiele, że zaczyna brakować miejsc - tłumaczył.

KOMENTARZE (0)