Ponad 14 tys. lekarzy zobowiązało się do pracy tylko w jednym szpitalu w zamian za podwyżkę. Podwyżek nie dostali jednak specjaliści zatrudnieni w przyszpitalnych poradniach. Zapowiadają skargi do sądu.

NFZ każdemu specjaliście osobno wylicza podwyżkę, czyli różnicę między pensją, którą ma dziś, a kwotą 6750 zł. Średnio to 2253 zł. Najwięcej - 2992 zł - wyliczono lekarzowi na Podlasiu, najmniej - 1009 zł - lekarzowi z woj. lubuskiego. Z wyrównaniem od lipca do końca roku będzie to kosztowało NFZ niecałe 200 mln zł, a więc o 100 milionów mniej niż zakładano - podaje "Gazeta Wyborcza".
Część lekarzy czuje się jednak oszukana. Na początku sierpnia na spotkaniu w Naczelnej Izbie Lekarskiej minister Łukasz Szumowski zapewniał, że podwyżki dostaną także specjaliści zatrudnieni w przyszpitalnych poradniach. OZZL wielokrotnie apelował, by Ministerstwo Zdrowia potwierdziło to w oficjalnym stanowisku. Resort jednak tego nie zrobił.
Jak mówi Krzysztof Bukiel, szef OZZL, podwyżek nie tylko nie dostali lekarze z przyszpitalnych poradni. W niektórych województwach jeśli lekarz miał pół etatu na oddziale i pół w poradni, to NFZ przyznał mu tylko połowę podwyżki. W opinii Bukiela działanie niezgodne z prawem, bo w ustawie nie zapisano, że podwyżka ma być proporcjonalna do części etatu na oddziale. Jego zdaniem takie sprawy trafią do sądu.


KOMENTARZE (0)