- Rynek Zdrowia
- •4 maj 2017 9:04
Lekarze z Federacji Porozumienie Zielonogórskie przeprowadzili eksperyment. Jeden wypisywał papierowe zwolnienia, drugi wystawiał zwolnienia elektroniczne. Ten ostatni przyjął mniej chorych, bo na obsługę systemu elektronicznego w przypadku jednego pacjenta musiał poświęcić dodatkowo, poza czynnościami stricte medycznymi, od 5 do 7 minut.

Nie ma się czemu dziwić, że - jak wynika z obliczeń resortu rodziny i pracy - od początku 2016 r. z 23 tys. lekarzy uprawnionych do wystawiania zaświadczeń o niezdolności do pracy na formę elektroniczną przestawiło się niespełna 3 proc.
W tej sytuacji Sejm nie miał innego wyjścia - 21 kwietnia br. przedłużył okres obowiązywania papierowych zwolnień (do połowy 2018 r.) i wprowadził zmiany w ustawie o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa, które - zdaniem posłów - ułatwiają wystawianie elektronicznych zwolnień lekarskich.
Co zmieniono, żeby ułatwić wdrożenie systemu e-zwolnień? Doświadczenia zbierane od początku 2016 r., kiedy wprowadzono formę elektroniczną, wskazywały jednoznacznie, że nie sprawdza się podpisywanie zwolnień kwalifikowanym podpisem elektronicznym albo podpisem potwierdzonym profilem zaufanym ePUAP za pośrednictwem systemu teleinformatycznego ZUS.
Lekarze POZ powątpiewają jednak, czy do połowy 2018 r. rządowym agendom uda się zbudować system informatyczny umożliwiający powszechne wprowadzenie e-zwolnień. Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia, ma obawy. Zwraca uwaga, że gabinety lekarzy POZ działają także w małych miejscowościach, do których nie są doprowadzone odporne na zakłócenia, wydajne łącza światłowodowe.

KOMENTARZE (1)