Dyrektor kaliskiego szpitala zawiesił w czynnościach służbowych dyspozytora pogotowia do czasu wyjaśnienia przez prokuraturę sprawy mężczyzny, do którego wzywano karetkę. Zmarł on po tym, jak - według wzywającego pomoc - przedłużała się rozmowa z dyspozytorami.

• Rzeczniczka prasowa ostrowskiego szpitala Joanna Pawlaczyk powiedziała, że zespół ratownictwa medycznego dotarł pod wskazany adres po siedmiu minutach od zgłoszenia.
• Zgłoszenie było zarejestrowane w kodzie pilności 1, co oznacza, że karetka jechała do pacjenta w stanie bezpośredniego zagrożenia życia.
Na wniosek wojewody wielkopolskiego, dyrektor kaliskiego szpitala powołał komisję, która miała ustalić szczegółowy przebieg rozmowy między zgłaszającym zdarzenie a dyspozytorami w Poznaniu i w Kaliszu oraz czas trwania tych rozmów i przybycia karetki na miejsce zdarzenia.
Do zdarzenia doszło w środę (7 czerwca) 14.50 w Ostrowie Wlkp. Na ulicy zasłabł 59-letni mężczyzna, który według naocznego świadka zdarzenia był pod wpływem alkoholu. Jak relacjonował wzywający pogotowie Sebastian Banasiak, dyspozytorzy z Poznania i Kalisza kolejno przekazywali sobie zlecenie, dwukrotnie zbierając wywiad, po czym dyspozytor się rozłączył, a karetka nie przyjeżdżała i konieczne było ponowne połączenie.
W trakcie rozmowy z dyspozytorem w Kaliszu Banasiak prosił o szybką pomoc. Powiedział, że boi się o kolegę, bo może umrzeć. W odpowiedzi usłyszał, że "każdy kiedyś umrze".
"Uznano, że wypowiedź dyspozytora w Kaliszu była naganna. Podjęto decyzję o zawieszeniu w czynnościach służbowych dyspozytora do czasu wyjaśnienia sprawy przez prokuraturę" - powiedział rzecznik prasowy kaliskiego szpitala Paweł Gawroński.
Rzeczniczka prasowa ostrowskiego szpitala Joanna Pawlaczyk powiedziała, że zespół ratownictwa medycznego dotarł pod wskazany adres po siedmiu minutach od zgłoszenia. Zgłoszenie było zarejestrowane w kodzie pilności 1, co oznacza, że karetka jechała do pacjenta w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. "Mężczyzna już nie żył" - powiedziała Pawlaczyk.
Zdaniem wzywającego pomoc Sebastiana Banasiaka, karetka przyjechała po 15 minutach od pierwszego zgłoszenia.
Śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci oraz narażenia mężczyzny na utratę życia lub zdrowia wszczęła prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wlkp.

KOMENTARZE (0)