- Część akcjonariuszy mniejszościowych zdecydowała się wytoczyć powództwo przeciwko Gi International, czyli spółce zależnej Gi Group. Sąd zdecydował się zawiesić prawa Gi do części z nich. Sprawa jest w toku.
- O konsekwencjach, jakie spór niesie dla włoskiego inwestora, rozmawiamy ze Stefano Colli-Lanzi, prezesem Gi Group.
- - Obecny status naszych akcji jest taki, że nasze prawa jako akcjonariusza w stosunku do części z nich zostały zawieszone przez sąd. To decyzja techniczna, która o niczym nie przesądza - mówi prezes Gi Group.
Właśnie ogłosiliście zakup kolejnych spółek należących do Work Service. Jaki jest cel tego przedsięwzięcia?
Stefano Colli-Lanzi: - Działania, które obecnie podejmujemy, są częścią ogólnej strategii rozwoju naszej Grupy. Dążymy do optymalizacji wszystkich aktywów pod marką Gi - w celu wzmocnienia pozycji naszych spółek zależnych na tych rynkach, na których są one obecne.
Podjęte przez nas kroki na rynku czeskim i słowackim pozwolą nam w ciągu najbliższych trzech lat uzyskać pozycję jednego z największych na świecie graczy w naszej branży, z przychodami na poziomie 6 miliardów euro. Obecnie obroty naszej Grupy wynoszą 2,5 miliarda euro (według danych za 2020).
Czy to oznacza, że chcecie postawić WS na nogi?
- Z punktu widzenia realizacji naszej strategii, WS jest dla nas niezwykle ważny. Oczywistym jest, że nasza decyzja o zaangażowaniu kapitałowym w taką spółkę, jak WS, oznacza więcej, niż tylko chęć postawienia jej na nogi. Jako Gi będziemy dążyć do tego, by w krótkim czasie spółka ponownie stała się liderem, co najmniej na rynku polskim.
I jesteśmy bardzo zdeterminowani, by osiągnąć nasze cele - pomimo przeszkód, z którymi musimy się zmierzyć. Nasze zaangażowanie w WS ma charakter strategiczny i długoterminowy.
Mówiąc o przeszkodach, zapewne ma pan na myśli sprawy sądowe, które się toczą. Dlaczego nie wszyscy wierzą w wasze dobre intencje? Między innymi Tomasz Misiak, współzałożyciel WS, dziś mniejszościowy udziałowiec w spółce i jeden z akcjonariuszy, który walczy z wami w sądzie, mówi tak: "Nowa emisja – skierowana do Gi International z wyłączeniem prawa poboru dla pozostałych akcjonariuszy – to próba rozwodnienia kapitału. W wyniku tej emisji akcjonariat zostanie rozwodniony po cenie wynoszącej zaledwie 30 proc. obecnej wartości rynkowej. Tu nie chodzi o ratowanie firmy, ale o zabranie jej z giełdy po jak najniższej cenie". Jak odniesiecie się do tego zarzutu?
- Obecna sytuacja prawna wokół WS wywołuje naszą konsternację. Proszę przypomnieć sobie, w jakiej kondycji była spółka w momencie, gdy się w niej pojawiliśmy jako inwestor strategiczny. Bez wsparcia silnego międzynarodowego gracza, jakim jest Gi Group, WS by nie przetrwał. Spółka stała na krawędzi bankructwa i pan Misiak doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Od tego czasu wiele zainwestowaliśmy, by uchronić ją przed zniknięciem z rynku. I oczywistym jest, że nasze finansowe zaangażowanie w WS jest w interesie wszystkich akcjonariuszy, także tych mniejszościowych, których rzekomo broni pan Misiak.
Po zakończonych negocjacjach z poprzednimi akcjonariuszami spółki, w tym z panem Misiakiem, sądziliśmy, że udało się osiągnąć porozumienie, które jest optymalne dla wszystkich obecnych przy negocjacyjnym stole. Trudno jest mi zrozumieć, dlaczego podważane są zawarte umowy. Ale chciałbym podkreślić, że obecne trudności nie przeszkodzą nam w uratowaniu WS, której przyszłość widzimy w jasnych barwach.
Dlaczego zdecydowaliście się na wyłączenie prawa poboru? To w praktyce oznacza wyłączenie mniejszościowych akcjonariuszy z podniesienia kapitału, a w perspektywie - obniżenie ich udziałów. Dlaczego oni nie mogą – jeśli chcą – w tym uczestniczyć?
- Jednym z naszych założeń przed przystąpieniem do negocjacji było osiągnięcie pełnej operacyjnej kontroli nad WS. A to oznacza zdobycie bezwzględnej większości w kapitale akcyjnym.
Zarówno pan Misiak, jak i inni akcjonariusze, z którym rozmawialiśmy, doskonale o tym wiedzieli, gdy zobowiązali się do sprzedania nam swoich akcji w lutym zeszłego roku. Podwyższenie kapitału, a także cena nowych akcji zostały uzgodnione już wtedy, a nie teraz!
WS pilnie potrzebuje finansowania, a my jesteśmy gotowi je zapewnić, gdyż to my chcemy uratować firmę i ponosimy w związku z tym największe ryzyko. Ponadto wszystkie nasze działania są zgodne z prawem, gdyż jest to podstawa prowadzenia naszej działalności na całym świecie.
Innym czynnikiem, który warto wziąć w tym miejscu pod uwagę, są obecne notowania akcji spółki. Na poprawie wyników WS zyskają wszyscy akcjonariusze. A przecież mówimy o spółce, która z technicznego punktu widzenia nie tak dawno była bankrutem.
Dla akcjonariusza mniejszościowego najważniejsza jest cena akcji. Liczba posiadanych przez niego akcji w żaden sposób nie zmieni się, gdy podwyższymy jej kapitał w postaci zastrzyku gotówki do spółki. Jednak gdy w wyniku dokapitalizowania wyniki spółki się poprawią, wzrośnie także wartość posiadanych przez nich akcji, czyli akcjonariusze mniejszościowi skorzystają z tej sytuacji. To bardzo proste.
W sumie ilu akcjonariuszy mniejszościowych zaskarżyło uchwały walnego o emisji akcji i podwyższeniu kapitału? Jaką część kapitału reprezentują?
- Jest to czterech akcjonariuszy, którzy reprezentują w sumie około 3 proc. kapitału akcyjnego. Oczywiście ich prawa również muszą być respektowane, ale nie widzimy żadnych ważnych powodów dla podejmowanych przez nich działań. Prowadzą one tylko do opóźnienia naszych planów odbudowy WS.
Dlaczego uważacie, że działania akcjonariuszy to element szantażu? Dlaczego sądzicie, że akcjonariusze próbują "cynicznie wykorzystać" problemy WS oraz sytuację związaną z pandemią? Jaki mają mieć w tym cel?
- Proszę o to ich zapytać. Naszym zdaniem ich działania nie pomagają w ratowaniu WS. To nie przypadek, że firma została doprowadzona do tak trudnej sytuacji finansowej. A teraz te same osoby deklarują się jako obrońcy akcjonariuszy mniejszościowych?
Na pewno nie pomaga to w uzdrowieniu WS, ale ze swej strony chciałbym zapewnić wszystkich żywotnie zainteresowanych przyszłością firmy, jej klientów oraz partnerów biznesowych, że nie poprzestaniemy w naszych wysiłkach. Nasz cel jest jasny – chcemy, by WS został jednym z liderów branży HR w Polsce. I wiemy, jak tego dokonać. Nic nas przed tym nie powstrzyma.
Oczywiście zapytam ich, jak widzą tę sytuację. A teraz proszę wyjaśnić, jaki jest status „spornych akcji” – sąd zawiesił prawo wykonywania głosu z części pakietu Gi. Kto ma teraz prawo głosu z tych akcji?
- Obecny status naszych akcji jest taki, że nasze prawa jako akcjonariusza w stosunku do części z nich zostały zawieszone przez sąd. Jest to decyzja techniczna, która o niczym nie przesądza.
Nadal uważamy się za akcjonariusza większościowego i mamy nadzieję, że wkrótce sąd potwierdzi nasze prawa do wszystkich naszych akcji, które kupiliśmy od pana Misiaka i innych akcjonariuszy.
Tomasz Misiak walczy nie tylko o anulowanie umowy sprzedaży 14,6 proc. akcji WS, ale także o stwierdzenie nieważności lub uchylenie listopadowej uchwały o nowej emisji. Co jeśli nowa emisja zostanie zablokowana?
- Czekamy na decyzję sądu, głęboko wierząc w nasze prawa. Jedno jest pewne – chcemy, by WS stał się ważną częścią Gi Group, a by tak się mogło stać, spółka koniecznie potrzebuje nowego kapitału. Gi jest gotowe go zapewnić.
Jakie są perspektywy rozstrzygnięcia sporu?
- Jestem przekonany, że sąd podzieli nasz punkt widzenia. Potrzebujemy tylko trochę cierpliwości, żeby usłyszeć jego decyzję.
W jednym z komunikatów podkreślaliście, że jesteście "gotowi w każdej chwili podjąć właściwe kroki, by bronić swoich interesów, a także interesów WS i pozostałych akcjonariuszy mniejszościowych". To znaczy? O jakich krokach mowa?
- Nie czas na dyskutowanie o tym w mediach. Zakładam, że decyzje sądu będą takie, jakich oczekujemy. To my mamy rację w tej dyskusji, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Czy macie plan „B” na wypadek, gdyby jednak sąd nie uchylił swojej decyzji?
- Na pewno znajdziemy sposób na uratowanie WS. Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby, by sięgać po plan „B”. Jeżeli jednak taka potrzeba się pojawi, to będziemy gotowi. To wszystko, co mogę w tym momencie powiedzieć.
Chciałam wrócić do sierpnia 2020. Na jakim etapie jest realizacja podpisanej wtedy umowy – przewidywała ona bowiem objęcie 56 proc. akcji WS przez Gi. Dlaczego jest ich mniej (nawet przed rozpoczęciem sporu sądowego)?
- W sprawie kupna ponad 56 proc. akcji WS porozumieliśmy się już w lutym 2020 roku. Teraz niektóre z tych umów są podważane, ale nadal mamy większość w kapitale spółki, czyli ponad 50 proc. akcji. Był to nasz główny warunek dla dokonania tej transakcji.
Objęcie emisji ma się wiązać ze zmianą czy też dostosowaniem umowy finansowej. W jaki sposób?
- Najważniejszą kwestią w tej chwili jest wyjaśnienie całej sytuacji wokół spółki, co pozwoli WS rozwijać się w spokoju. Będzie to wymagało pewnych zmian w naszym kalendarzu i oznaczało niewielkie opóźnienie w porównaniu do naszych założeń. Chcemy dotrzymywać naszych obietnic, trzymając się deklarowanych przez nas publicznie planów.
Na koniec wyjdźmy nieco w przyszłość. Spór udało się zakończyć. Macie to za sobą. Wielokrotnie podkreślaliście, że chcecie odbudować pozycję WS jako rynkowego lidera. W jaki sposób? Jakie tu macie plany?
- Naszym zdaniem WS to spółka z potencjałem. Widzimy w niej przede wszystkim wspaniały zespół ludzi, którzy być może w przeszłości nie byli najlepiej zarządzani. Jestem jednak głęboko przekonany, że z tym zespołem i przy silnym wsparciu ze strony Gi Group jesteśmy w stanie w krótkim czasie odbudować pozycję WS jako lidera branży HR.
O sporze w Work Service - jego przyczynach oraz możliwościach rozwiązania - porozmawialiśmy także z Tomaszem Misiakiem, współzałożycielem Work Service, jednym z akcjonariuszy mniejszościowych, który złożył pozew w sądzie przeciwko włoskiemu inwestorowi.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (2)