Jak wskazuje Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora ds. badań i analiz w Polskim Instytucie Ekonomicznym, koronakryzys możemy podzielić na trzy fazy. Pierwsza zaczęła się pod koniec marca i była czasem paniki. Firmy zakładały, że będą musiały redukować zatrudnienie oraz wynagrodzenia. Ten okres wielkiej niepewności trwał do końca kwietnia. Wtedy też czekaliśmy na finał prac nad rozwiązaniami pomocowymi ze strony państwa.
- Druga fala objęła maj i czerwiec, kiedy to mieliśmy do czynienia z odmrożeniem gospodarki. Firmy zaczęły stabilizować zatrudnienie, również płynność spółek zaczęła lekko ulegać poprawie – mówi Andrzej Kubisiak.
Trzecia faza objęła wakacje. W badaniach PIE wiele firm mówiło o stabilizacji zatrudnienia. Większość pracodawców nie miała planów rekrutacyjnych. Co istotne, pozytywne głosy zaczęły przeważać nad negatywnymi – firmy deklarowały, że chcę podwyższać płace. Jak jednak wskazuje Andrzej Kubisiak, daleko nam do normalności sprzed pandemii. Nadal 1/5 pracowników pracuje w niepełnym wymiarze pracy, a 28 proc. oświadcza, że nadal zarabiają mniej niż przez kryzysem.
- Wrzesień nie będzie mocno różnić się od okresu wakacyjnego. Sytuacja ta powinna utrzymywać się do końca kwartału – mówi Kubisiak. - Nie wiemy jednak, co wydarzy się na rynku pracy w czwartym kwartale. Przyszłość jest niepewna, ponieważ nadal karty w gospodarce rozdaje koronawirus. Do tego dochodzą kwestie związane z sezonowością polskiego rynku pracy.
Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora ds. badań i analiz w Polskim Instytucie Ekonomicznym
W podobnym tonie wypowiada się Michał Lisawa, counsel w Baker McKenzie. Jego zdaniem kroplówka ze wsparciem finansowym powoli się kończy, zatem optymistyczne dane, które w tej chwili widzimy, mogą się zmienić.
- Po zakończeniu wszelkiego rodzaju form dofinansowania będziemy mogli ocenić, jak tak naprawdę wygląda sytuacja na rynku pracy. Jesień i zima pokażą nam, czy pracodawcy - po zakończeniu wsparcia finansowego - będą dokonywać "przeglądu kadr". Dowiemy się, czy będą szukać oszczędności. Okres ten może więc przynieść dalsze zwolnienia, ale będą one dużo bardziej przemyślane i spokojne – komentuje Michał Lisawa.
Michał Lisawa ,counsel w Baker McKenzie
Nieco bardziej pesymistyczny obraz rynku pracy wyłania się z danych Instytutu Rozwoju Gospodarczego, działającego przy Szkole Głównej Handlowej (SGH). Z badań wynika, że na rynku pracy ubywa optymistów, jeśli chodzi o rekrutację.
- Jeśli chodzi o perspektywę kilku najbliższych miesięcy, to z naszych badań wynika, ze znacząco spadła liczba optymistów w sprawie zatrudnienia, natomiast dwukrotnie wzrosła liczba pesymistów, którzy uważają, że nastąpi spadek zatrudnienia – mówi Marek Rocki, rektor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. - Niezbyt dobrze wróży to rynkowi pracy. Oczywiście dane te są zróżnicowane branżowo, można oczekiwać różnych skutków w poszczególnych sektorach.
Marek Rocki, rektor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie
Rekrutacja po nowemu
Koronawirus wpłynął także na procesy rekrutacyjne. Jak zauważa Maciej Noga, przewodniczący rady nadzorczej Grupy Pracuj, managing partner Pracuj Ventures, większość ogłoszeń pojawiających się w serwisie Pracuj.pl ma opcję „rekrutacja online”.
- Rekruterzy, wykonując swe obowiązki z domu, wszystkie sprawy HR-owe – łącznie z onboardingiem – wykonują online – komentuje Maciej Noga.
Jeśli chodzi o treść ogłoszeń, to z obserwacji wynika, że zmieniają się zarówno oczekiwania pracodawcy, jak i pracownika.
- W ofertach pracy pojawiają się inne wymagania, np. przystosowanie do pracy zdalnej czy radzenie sobie ze stresem. Wcześniej tego nie było – mówi Maciej Noga. - Jeśli spojrzymy na listę benefitów: zniknęły takie przywileje, jak możliwość przychodzenia z psem do pracy. Pojawiają się podstawowe atuty - tj. stała praca czy możliwość wcześniejszej wypłaty wynagrodzenia. Pandemia unormowała „przegrzaną” sytuację w obszarze employer brandingu – dodaje.
Maciej Noga, przewodniczący rady nadzorczej Grupy Pracuj, managing partner Pracuj Venture
Firmy walczą o pracowników
Choć na początku pandemii firmy obawiały się, że będą musiały redukować zatrudnienie, to jednak okazało się, że czarny scenariusz się nie sprawdził.
- Pierwszą reakcją naszej firmy było przestawienie się na pracę zdalną. Tutaj potrzebne były kompetencje, dzięki którym można było ją w takim modelu wykonywać – komentuje Dominika Bettman, prezeska i dyrektorka Digital Industries, Siemens.
Drugi odruch firmy Siemens to zaciskanie pasa. Jak zaznacza Domnika Bettman, trzeba było znaleźć oszczędności, ale nie kosztem pracowników. Spółka unikała zwolnień.
- Wdrożenie studenta czy absolwenta do wyznaczonej sprawności technicznej trwa w Siemensie 1,5 roku. Dlatego cały czas walczyliśmy o miejsca pracy. Wprowadzaliśmy inne rozwiązania - np. ograniczanie ilości pracy i zmniejszanie liczby zadań. Wiem, że część spółek obniżała wynagrodzenie; nasza firma nie poszła w tym kierunku – mówi Bettman. - Te firmy, które podążyły tą drogą, nie muszą teraz szukać kadr w panice. Na kluczowe stanowiska, zwłaszcza w obszarze digitalowym, zapotrzebowanie na pracowników zawsze było widoczne i w tej kwestii nic się nie zmieniło.
Dominika Bettman, prezeska i dyrektorka Digital Industries, Siemens
Wyzwania na rynku budowlanym
Jak zauważa Paweł Wac, prezes Infra Silesia, rynek budowlany rozwijał się całkiem dobrze, w szczególności pierwszych miesiącach stanu epidemiologicznego. Marzec i kwiecień to jednak też okres, kiedy panował strach przed tym, co nadejdzie. Obawy mieli także pracownicy.
- Pojawiło się pytanie, jak zapewnić bezpieczeństwo pracowników na budowie, kiedy na odcinku 1,7 km pracuje 120 osób. Musieliśmy poradzić sobie z wykonaniem kontraktu w terminie z zachowaniem dobrej jakości i jednocześnie zadbać o bezpieczeństwo naszych pracowników – mówi Paweł Wac. - Udało nam się. Kontrakty były wykonywane w terminie i zgodnie z standardami sztuki budowlanymi.
Paweł Wac zwraca uwagę także na inną kwestię. W tej chwili zamawiający podchodzą ostrożnie do nowych inwestycji. Widać zastój na rynku w ekstremalnych warunkach, jakie mamy teraz.
Paweł Wac, prezes Infra Silesia
Pomoc ze strony państwa
PARP rozmaicie wspiera przedsiębiorców - poprzez monitorowanie sytuacji na rynku pracy, liczne badania, ale także poprzez współpracę z radami ds. kompetencji.
- Mamy 17 rad które gromadzą firmy i różnego rodzaju organizacje. Wspólnie wspierają proces dopasowania kompetencji osób, które kończą edukację, do potrzeb pracodawców. W tym zakresie uruchamiamy 17 badań branżowych – mówi Anna Tarnawa, kierownik departamentu analiz i strategii w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości.
Wspomniana współpraca w kwestii rad pozwala na znalezienie rozwiązań aktualnych problemów. Eksperci podkreślają, że w każdym sektorze praca zdalna mogła pomóc. Jest grupa pracowników, którzy muszą pojawić się w miejscu pracy. Gdy nie mogli tego zrobić z powodu lockdownu, stworzył się problem. Podobnie było w przypadku szkół branżowych, które nie mogły kształcić przyszłych pracowników. Jak zapewnia Anna Tarnawa, PARP wraz z radami stara się odpowiedzieć na bieżące potrzeby.
Anna Tarnawa, kierownik departamentu analiz i strategii w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości
- Uruchomiliśmy konkurs dla MŚP w obszarze cyfryzacji. Wiele przedsiębiorstw musiało wprowadzić model pracy oparty na automatyzacji, sztucznej inteligencji czy cyfryzacji. Mają zatem pomysły na nowe projekty - wiele z nich jest nieoczekiwanych. Dotychczas firma pracowała stacjonarnie i nie myślała o zmianach. Teraz przyszłość jest otwarta i mogą pojawić się rozwiązania, które usprawnią część tego procesu – komentuje Anna Tarnawa.
Ręce pełne pracy miały także wojewódzkie i powiatowe urzędy pracy, które rozpatrywały wnioski i pomoc w ramach tarczy antykryzysowej. Również samorządy miejskie, powiatowe czy wojewódzkie podjęły działania, zmierzające do wsparcia przedsiębiorców.
- Do 27 września firmy mogą składać wnioski o pomoc z tarczy antykryzysowej – mówi Grzegorz Sikorski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach. - Podsumowując dotychczasowe nasze działania, mogę powiedzieć, że gasiliśmy pożar na wielkim obszarze. Środki „rozlewaliśmy” także w miejscach, na które pandemia nie miała negatywnego wpływu, niemniej jednak liczyła się szybkość reakcji i udzielenia pomocy. Udało nam się. Miejsca pracy zostały uratowane – nie zaobserwowaliśmy lawiny zwolnień – komentuje.
Grzegorz Sikorski, dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach
- W województwie śląskim sfinansowaliśmy wnioski, które dotyczyły pół miliona pracowników. Przedsiębiorcy otrzymali do tej pory 1 mld 700 mln zł , a mamy złożone wnioski na 2 mld zł. W przypadku PUP wsparcie finansowe w postaci pożyczek dla firm wyniosło 1 mld zł, natomiast pakiet marszałka województwa - 1 mld 200 mln zł. Jeśli zaczniemy dodawać te miliardy, to możemy śmiało powiedzieć, że zastrzyk finansowy był potężny – wylicza Grzegorz Sikorski.
Dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Katowicach zwraca uwagę, że po zakończeniu pomocy z tarcz antykryzysowych należałoby przemyśleć kolejne propozycje.
- Tym razem pożaru nie powinniśmy gasić na wielkim obszarze, ale dogaszać bardzo precyzyjnie ogień w tych branżach i przedsiębiorstwach, które sobie nie poradzą. Chodzi przede wszystkim o gastronomię i zakwaterowanie oraz branżę eventową. Tutaj pesymizm jest największy... - dodaje Sikorski.
Dyskusję poprowadził Paweł Czuryło, zastępca redaktora naczelnego, Interia.
Artykuł powstał na podstawie debaty "Wyzwania rynku pracy", która odbywała się w ramach XII Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach. Zapis całej sesji - poniżej.
KOMENTARZE (0)