Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod
tym linkiem.
- 7 lipca poznaliśmy wyniki 40. edycji badania „Monitor Rynku Pracy” zrealizowanego przez Randstad we współpracy z Instytutem Badań Pollster.
- Nastroje również nie są optymistyczne. Ocena szans na znalezienie nowej posady utrzymuje się na niskim poziomie.
- Największe obawy o utrzymanie obecnego zatrudnienia mają inżynierowie (27 proc.), niewykwalifikowani robotnicy (21 proc.) oraz top management (20 proc.).
- W ostatnich miesiącach byliśmy świadkami dawno nieobserwowanych zawirowań na rynku pracy. Przestój gospodarczy spowodowany pandemią sprawił, że obawy Polaków o utrzymanie pracy były największe od 10 lat. Teraz widzimy, że sytuacja powoli się normuje, choć w ocenie badanych ryzyko utraty zatrudnienia pozostaje wysokie. Największe obawy widać wśród pracowników zatrudnionych na podstawie umowy zlecenia lub o dzieło. Wynikać to może z faktu, że stosunek pracy takich osób jest najmniej trwały - zauważa Monika Hryniszyn, dyrektor personalna i HR consultancy w Randstad Polska.
Podobnie o ostatnich tygodniach mówi Monika Fedorczuk, ekspert rynku pracy Konfederacji Lewiatan. Wskazuje ona, że w historii życia obecnych pracowników nie było żadnego wydarzenia na rynku pracy, które można by porównać do pandemii COVID-19. Brakuje zatem wzorców indywidualnego postępowania czy wiarygodnych scenariuszy rozwoju sytuacji.
- To wszystko powoduje wzrost niepewności i obaw, również tych dotyczących własnej przyszłości zawodowej. Zamrożenie gospodarki, przymusowa izolacja, brak informacji o przyszłości powodowały narastanie wątpliwości dotyczących sytuacji w zakładzie pracy i w całej gospodarce. W moim przekonaniu, poziom niepewności będzie powoli spadał - wraz ze stopniem "opanowywania" pandemii oraz przyzwyczajenia do działania w warunkach zwiększonego zagrożenia epidemicznego. Może wzrosnąć wraz z nową falą zwiększonej liczby zachorowań - podkreśla Monika Fedorczuk.
Strach przed zwolnieniem
Z 40. edycji Monitora Rynku Pracy wynika, że w czasie pandemii aż 26 proc. Polaków oceniało ryzyko utraty zatrudnienia jako duże. Był to najwyższy wskaźnik w całej historii badania! Obecnie sytuacja na rynku pracy powoli się normuje, ale odsetek ten, pomimo że spadł, utrzymuje się na dość wysokim poziomie. Nadal aż 16 proc. pracowników uważa, że prawdopodobieństwo ich zwolnienia jest duże.
Największe obawy o utratę zatrudnienia mają mieszkańcy centralnej Polski, tj. woj. mazowieckiego, łódzkiego i świętokrzyskiego. 19 proc. osób zamieszkujących te regiony obawia się o utrzymanie posady. Taki sam odsetek oceniających ryzyko straty zatrudnienia jako duże znajduje się w miastach powyżej 200 tys. oraz tych od 20 do 50 tys. mieszkańców. Z drugiej strony zwolnień w ogóle nie boi się 30 proc. osób zamieszkujących północ kraju (woj. zachodnio-pomorskie i pomorskie) oraz miasta od 20 do 50 tys. mieszkańców.
Patrząc zaś na stanowiska: największe obawy o utrzymanie obecnego zatrudnienia mają inżynierowie (27 proc.), niewykwalifikowani robotnicy (21 proc.) oraz top management (20 proc.). Pewni posad pozostają natomiast kierownicy średniego szczebla. Aż 41 proc. z nich w ogóle nie obawia się zwolnienia.
W podziale na branże najmniej spokojni są pracownicy związani z branżą kultury, rozrywki, sportu i rekreacji (21 proc.) oraz przemysłu (19 proc.). Straty pracy nie boją się natomiast przedstawiciele opieki zdrowotnej i pomocy społecznej (49 proc.) oraz transportu i logistyki (33 proc.).
Nowa praca? Marne szanse
Zw wspomnianego raportu wynika, że 80 proc. zatrudnionych uważa, że w przypadku zwolnienia znajdzie jakąkolwiek pracę, a 53 proc., że będzie to posada tak samo dobra lub lepsza niż obecnie. Przy czym 20 proc. Polaków jest przekonane, że raczej nie ma lub zdecydowanie nie ma szans na nowe zatrudnienie.
Największymi optymistami co do możliwości podjęcia zarówno jakiejkolwiek, jak i analogicznej lub lepszej pracy są mieszkańcy północy Polski, gdzie szanse pozytywnie ocenia odpowiednio 89 proc. i 62 proc. zatrudnionych.
Najsłabiej sytuacja wygląda na wschodzie kraju (woj. warmińsko-mazurskie, podlaskie, lubelskie i podkarpackie), gdzie wskaźniki te kształtują się na poziomie 73 proc. i 47 proc. Najszybciej jakąkolwiek pracę spodziewają się znaleźć osoby mieszkające w miastach powyżej 200 tys. oraz tych do 20 tys. mieszkańców (po 89 proc.). O taką samą lub lepszą posadę najłatwiej będzie w miastach do 20 tys. mieszkańców (59 proc.).
Swoje szanse na rynku pracy lepiej oceniają mężczyźni. 84 proc. z nich deklaruje, że w przypadku utraty obecnej znajdzie jakiekolwiek zatrudnienie, a 55 proc. wskazuje na taką samą lub lepszą posadę. Wśród kobiet wartości te wynoszą 75 proc. i 51 proc..
Ocena możliwości zawodowych spada wraz z wiekiem respondentów badania. Podczas gdy 88 proc. osób w wieku od 18 do 29 lat uważa, że znajdzie pracę, a 62 proc., że będzie to praca lepsza, w najstarszej grupie wiekowej (50-64 lata) wskaźniki te wynoszą 62 proc. i 38 proc..
W podziale na stanowiska najczęściej pracę spodziewają się znaleźć inżynierowie (91 proc.) i kierowcy (89 proc.). Najwięcej problemów w tym obszarze spotkać może natomiast pracowników biurowych i administracyjnych (73 proc.). Jeśli zaś chodzi o branże: obaw o znalezienie nowego za-trudnienia nie odczuwają przedstawiciele hotelarstwa i gastronomii (88 proc.), a także budownictwa oraz transportu i logistyki (po 86 proc.).
- Sytuacja na polskim rynku pracy wydaje się w tym momencie umiarkowanie stabilna – wzrost bezrobocia do poziomu 6 proc. nie jest bardzo znaczący, choć należy mieć na uwadze oddziaływanie tarcz antykryzysowych, nastawionych w dużej mierze na utrzymanie wcześniejszego poziomu zatrudnienia - nawet za cenę obniżenia wynagrodzeń - wyjaśnia Monika Fedorczuk.
Jak dodaje, w mediach coraz częściej słychać pytania, jak będzie kształtować się sytuacja zatrudnieniowa po zakończeniu programów wspierających pracodawców. Widać, że pandemia wpłynęła jednoznacznie negatywnie na ocenę możliwości znalezienia nowej pracy – zarówno w I, jak i w II kwartale tego roku istotnie mniej osób ocenia, że jest w stanie znaleźć jakąkolwiek pracę lub tak samo dobrą, a nawet lepszą.
- To wynika z dużej niepewności dotyczącej dalszego przebiegu wydarzeń i - co za tym idzie - przyszłej sytuacji na rynku pracy, a nie z oceny własnych kompetencji. W sytuacji dużej niepewności nawet jeden przypadek zwolnienia wśród znajomych rzutuje na ocenę własnych szans na inną pracę - wyjaśnia Fedorczuk.
Pracodawca na wagę złota
Raport pokazał też, że w tym trudnym czasie pracownicy zaczęli mocniej "przywiązywać się" do aktualnego pracodawcy. Wydłużyła się długość pracy u jednego pracodawcy. 28 proc. respondentów pracuje w firmie do roku, a 36 proc. pracuje w tym samym miejscu od 1 do 5 lat (odnotowano tu spadki o odpowiednio 4 i 1 pkt. proc. w stosunku do poprzedniego okresu). O 5 pkt. proc. wzrósł natomiast odsetek osób, które pracują w jednym przedsiębiorstwie więcej niż 10 lat. Wynosi on 36 proc.
Jednocześnie widać wyraźny, największy od 2017 r., spadek rotacji pracowników. Miejsce pracy zmieniło 18 proc. zatrudnionych, czyli o 5 pkt. proc. mniej niż w I kw. 2020 r.
Najczęściej pomiędzy pracodawcami migrowali mieszkańcy centralnej części kraju (23 proc.), czyli woj. mazowieckiego, łódzkiego i świętokrzyskiego. Najmniejsze zmiany w tej kategorii odnotowano natomiast na zachodzie Polski (woj. lubuskie, wielkopolskie i kujawsko-pomorskie). 14 proc. zamieszkujących ten makroregion podjęło pracę u innego pracodawcy.
W podziale na typ miejscowości zjawisko rotacji najczęściej obejmowało osoby z miast powyżej 200 tys. mieszkańców (28 proc.), najrzadziej natomiast – ze wsi poza obrębem dużych aglomeracji (9 proc.). Częściej na współpracę z inną firmą decydowali się też mężczyźni (19 proc.) niż kobiety (18 proc.). Widoczna jest także korelacja pomiędzy wiekiem oraz zmianą miejsca pracy. Zatrudnienie u nowego pracodawcy podjęło 35 proc. osób w wieku od 18 do 29 lat, podczas gdy odsetek ten w grupie wiekowej 50-64 wyniósł 7 proc.. Biorąc pod uwagę formę współpracy, firmę najczęściej zmieniały osoby zatrudnione w oparciu o umowę o pracę na czas określony oraz zlecenie lub dzieło (po 32 proc.).
W podziale na stanowiska, na zmianę pracodawcy najczęściej decydowali się inżynierowie (36 proc.) oraz niewykwalifikowani robotnicy (26 proc.). Najrzadziej natomiast top management (13 proc.). Jeśli chodzi o branże, to największą rotację odnotowano w telekomunikacji i IT (37 proc.), najmniejszą w edukacji (8 proc.).
Poszukiwanie pracy
Z drugiej strony tylko 10 proc. pracowników deklaruje, że aktywnie szuka pracy, a 44 proc. rozgląda się za nowym zatrudnieniem. Najczęściej nowego zatrudnienia aktywnie poszukują mieszkańcy wschodnich regionów Polski (16 proc.), miast od 50-200 tys. mieszkańców (13 proc.), w wieku od 18-29 lat (16 proc.) oraz zatrudnionych na podstawie umowy o dzieło lub zlecenia (17 proc.).
Najmniej aktywne pod tym względem są natomiast osoby z centrum Polski i wsi poza aglomeracjami miejskimi (po 7 proc.), w wieku od 50-64 lat (5 proc.) oraz samozatrudnieni (7 proc.).
Najczęściej nowego zatrudnienia poszukują sprzedawcy i kasjerzy (22 proc.) oraz przedstawiciele branży hotelarskiej i gastronomicznej (26 proc.). Na drugim biegunie mamy natomiast techników i robotników wykwalifikowanych oraz branżę opieki zdrowotnej i pomocy społecznej, gdzie nowej pracy szukało odpowiednio 8 proc. i 2 proc. osób.
Okres potrzebny do znalezienia nowego zatrudnienia w II kw. 2020 r. skrócił się do 2,3 z 2,4 miesiąca w I kw. br. Najkrócej, bo 1,9 miesiąca, pracy szukali mieszkańcy wschodnich regionów Polski (woj. warmińsko-mazurskie, podlaskie, lubelskie i podkarpackie). Podjęcie nowego zatrudnienia najwięcej czasu zajmowało natomiast osobom z centrum kraju.
Biorąc pod uwagę typy miejscowości, najmniej trudności z podjęciem pracy mieli mieszkańcy miast od 50 do 200 tys. mieszkańców – średnio zajmowało im to 1,8 miesiąca. Najwięcej problemów w tym aspekcie napotykały osoby ze wsi w obrębie dużych aglomeracji. Czas potrzebny do znalezienia pracy wyniósł tu 3,4 miesiąca. W ostatnim czasie łatwiej było tu także mężczyznom (2 miesiące) niż kobietom (2,8 miesiąca). Istotną różnicę widać także w grupie wiekowej od 50 do 64 lat, gdzie okres niezbędny do podjęcia nowej pracy wyniósł 2,8 miesiąca (w poprzednim kwartale - 4,7).
- Informacja o czasie poszukiwania pracy pozyskiwana była pośród respondentów badania, którzy zmienili pracodawcę w ciągu ostatniego półrocza (licząc od dnia wypełniania kwestionariusza). Uwzględnia więc migracje do nowych firm w okresie, którego przeszło połowa przypada na czas przed momentem uderzenia epidemicznego tsunami - zwraca uwagę Łukasz Komuda, ekspert rynku pracy Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych i redaktor portalu Rynekpracy.org.
Po wybuchu pandemii i zamrożeniu gospodarki większość procesów rekrutacyjnych została wstrzymana lub zarzucona, ale też wielu pracowników, zatrudnionych na stanowiskach, na których czuli się relatywnie bezpiecznie, zarzuciło plany poszukiwania nowego pracodawcy (co znalazło odbicie w obniżonym wskaźniku rotacji).
- Według badania Diagnoza+ większość osób, które straciły pracę w marcu i kwietniu wstrzymywała się przed szukaniem nowego zajęcia. Oznacza to, że wskaźnik czasu poszukiwania pracy zacznie rosnąć za trzy kwartały i później, gdy poza rynkiem pracy będzie już dodatkowy 1-1,5 mln pracowników, którzy zaczną aktywnie szukać pracy i ją znajdywać - ocenia Łukasz Komuda.
Czytaj więcej: Kto, gdzie i kogo będzie zatrudniał w trzecim kwartale
Zapewne nie będzie zaskoczeniem informacja, że przez kryzys zmieniło się postrzeganie atrakcyjności pracodawcy. Choć 46 proc. respondentów wskazało, że największą motywacją do zmiany pracy była dla nich chęć zdobycia wyższego wynagrodzenia (czynnik ten nadal utrzymuje się na pierwszym miejscu), to obserwujemy spadek jego znaczenia o 3 pkt. proc. w porównaniu do I kw. 2020 r. W oczach pracowników zyskują natomiast takie przesłanki, jak chęć rozwoju zawodowego (44 proc.) i korzystniejsza forma zatrudnienia (38 proc.). Wzrosty, które tu odnotowano wynoszą - odpowiednio - 1 i 2 pkt. proc.
- Oczekiwania pracowników zmieniają się pod wpływem wielu różnych czynników. Niewątpliwie tym, który w ostatnim czasie najmocniej oddziaływał na rynek pracy jest pandemia COVID-19. Analiza wcześniejszych kryzysów oraz tego, jak zmieniły podejście pracowników do postrzegania atrakcyjności marki pracodawcy, pozwala przewidywać, że na znaczeniu zyskiwać będą stabilność zatrudnienia i bezpieczeństwo finansowe firmy. Konsekwencje kryzysu finansowego z 2008 r. obserwowano w naszym badaniu aż do 2014 r. Jeszcze w 2013 r. Polacy dużo wyżej cenili sobie bezpieczeństwo zatrudnienia oraz dobrą kondycją finansową firmy niż wynagrodzenie... Już teraz widzimy pierwszy symptom zmiany priorytetów, którym jest zmniejszona rotacja pracowników wskazuje Monika Hryniszyn, Dyrektor Personalna i HR Consultancy w Randstad Polska.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (0)