- Polska jest „fabryką” Europy. Jesteśmy związani nawet nie żyłą, a aortą z rynkiem europejskim, a przede wszystkim z niemieckim. To właśnie dlatego, że nie upadła koniunktura w Europie, udało nam się w miarę bezboleśnie przejść przez najgorsze miesiące kryzysu wywołanego pandemią. Mniej lub bardziej, udało się utrzymać poziom produkcji, a zatrudnienie nie spada tak bardzo jak się obawialiśmy na początku - ocenia Wojciech Ratajczyk, prezes Trenkwalder Polska, członek zarządu Polskiego Forum HR.
Koronawirus spowolnił światową gospodarkę, nie oszczędzając Unii Europejskiej. W swoich ostatnich prognozach, Komisja Europejska obniżyła perspektywy rozwoju gospodarczego na 2021 r. dla obszaru UE, oceniając że gospodarka europejska może osiągnąć poziom sprzed pandemii dopiero w 2023 r. Najbardziej ucierpiały małe firmy. Według badania McKinsey, co drugi właściciel biznesu spośród 2200 ankietowanych firm z sektora MŚP w Europie, nie jest pewny czy jego firma przetrwa najbliższy rok. Jednak pomimo dużej rynkowej niepewności, europejska gospodarka jak dotąd radziła sobie nadspodziewanie dobrze. A dzięki temu również polska gospodarka.
- Polska jest „fabryką” Europy. Jesteśmy związani nawet nie żyłą, a aortą z rynkiem europejskim, a przede wszystkim z niemieckim. To właśnie dlatego, że nie upadła koniunktura w Europie, udało nam się w miarę bezboleśnie przejść przez najgorsze miesiące kryzysu wywołanego pandemią. Mniej lub bardziej, udało się utrzymać poziom produkcji, a zatrudnienie nie spada tak bardzo jak się obawialiśmy na początku - mówi Wojciech Ratajczyk, prezes Trenkwalder Polska, członek zarządu Polskiego Forum HR.
Dodaje, że są branże, które podczas kryzysu odnotowały lepsze wyniki niż w roku ubiegłym. To m.in. firmy produkujące dla sektora budowlanego, które mają fabryki w Polsce i za granicą – to efekt eksportu, ale też i tego, że rozpoczęte wcześniej w Polsce inwestycje budowlane trzeba skończyć.
Lockdown i obostrzenia wynikające z pandemii przyspieszyły cyfrowe innowacje, zarówno w sferze biznesowej, jak i naszego codziennego funkcjonowania. Przełożyło się to na świetną kondycję branży IT i rozwój branży e-commerce (pośrednio także sektora logistyki/usług kurierskich). Inne, jak HoReCa, handel i usługi, banki czy automotive są w dużo gorszej sytuacji. Nie zmieniło to jednak radykalnie obrazu rynku.
- Najbardziej zaskakujące jest to, że tak naprawdę niewiele się zmieniło. Nie było fali tsunami, która zmiotła stary świat i zbudowała nowy. Nie było totalnej rewolucji w branżach. Przemysł nadal istnieje, nadal produkuje, chociaż z pewną czkawką. Ale widzimy już odbicie. Przez 2020 rok dostosowywaliśmy się do zaistniałej sytuacji i przy kolejnych podobnych kryzysach nie będziemy już tak zaskoczeni - mówi Wojciech Ratajczyk.
Także dane Hays Poland wskazują, że kompetencje IT i cyfrowe znajdują się wśród tych, których pracodawcy w 2021 będą potrzebować najbardziej. Jednocześnie przez co czwartą firmę są wskazywane jako jedne z najtrudniejszych do pozyskania. W wielu firmach zapotrzebowanie na tego typu umiejętności jest równoznaczne z koniecznością zatrudnienia ekspertów w dziedzinie IT. Jednak kompetencje cyfrowe stają się niezbędne również dla tych profesjonalistów, którzy nie pracują bezpośrednio w obszarze nowoczesnych technologii, lecz coraz częściej korzystają z nich w codziennej pracy.
- Chociaż jest to zjawisko obserwowane na rynku pracy od dłuższego czasu, to w wyniku pandemii zdecydowanie zyskało na znaczeniu. Praca zdalna i przeobrażenia modeli biznesowych firm sprawiają, że zdolność funkcjonowania w środowisku cyfrowym staje się warunkiem zdobycia zatrudnienia w kolejnych branżach i obszarach specjalizacyjnych. Specjaliści, aby pozostać atrakcyjnymi kandydatami na rynku pracy, teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej muszą wzbogacać swoje doświadczenie i zdobywać nowe kompetencje - zaznacza Bartosz Dąbkowski, ekspert Hays Poland.
Zatrudnienie stabilizuje się
Odzwierciedleniem sytuacji gospodarczej i kondycji przedsiębiorstw jest rynek pracy, w tym rynek elastycznych form zatrudnienia. Na początku pandemii, od marca 2020 roku, aktywność agencji zatrudnienia w wielu krajach europejskich spadła poniżej poziomu kryzysu z 2009 roku. Większość europejskich agencji zatrudnienia największy spadek dochodów odnotowała na przełomie kwietnia i maja.
W przypadku Francji (ponad 60 proc) i Belgii (ponad 40 proc) był to spadek gwałtowny, ale z równie szybkim odbiciem do około 15 proc. w połowie sierpnia. Na trzecim miejscu pod względem spadku dochodów agencji zatrudnienia była Polska (blisko o 35 proc. rok do roku). Co charakterystyczne, krzywa spadku dochodów agencji pracy w Polsce odzwierciedlała krzywą niemieckiego rynku. Ten jednak radził sobie lepiej – spadek od kwietnia do lipca utrzymywał się na poziomie około 25 proc.
Pewna stabilizacja gospodarcza, widoczna na rynku europejskim od czerwca 2020, znajduje potwierdzenie w poziomie zatrudnienia. W Polsce, według danych GUS stopa bezrobocia rejestrowanego już od czerwca 2020 utrzymuje się na poziomie 6,1 proc. W grudniu wzrosła do 6,2 proc - jak podają szacunki Ministerstwa Rozwoju, Pracy i Technologii. Nie było fali zwolnień, bo firmy najpierw wspomagały się tarczą antykryzysową, a następnie zmniejszały wymiar etatów. Również skala zwolnień grupowych była niższa od przewidywań i do końca listopada wyniosła 27,2 tys. osób (o 2,5 tys. więcej niż w całym 2019 roku). Nieco mniej optymistycznie wyglądają liczby planowanych zwolnień grupowych – do końca listopada 2020 firmy zgłosiły do urzędów pracy plany zwolnień grupowych obejmujących łącznie 70,4 tys., ale część z nich obejmuje okres najbliższych kilku lat i dotyczy głównie restrukturyzacji planowanych niezależnie od pandemii.
W pierwszej fazie pandemii, czyli od marca do lata, drastycznie wstrzymane były rekrutacje stałe. Sytuacja poprawiła się w trzecim kwartale, kiedy mieliśmy do czynienia z odblokowaniem wstrzymanych rekrutacji i nowymi poszukiwaniami talentów. I chociaż teraz, w obawie przed niepewnością 2021 roku, rekrutacje stałe znowu spowolniły, to w dłuższej perspektywie, i tak będą musiały ruszyć, bo talenty są filarem każdej organizacji.
W przypadku pracy tymczasowej, jest ona pierwszą ofiarą każdego kryzysu. Ale jest też bardzo dobrym wskaźnikiem, kiedy gospodarka powraca na właściwe tory. Kiedy firmy zaczynają z powrotem zatrudniać posiłkują się najpierw elastycznymi formami zatrudnienia.
- W tej chwili widzimy wyraźną tendencję wzrostową. Chociaż nadal jesteśmy na poziomie nieznacznie poniżej 2019 roku, to przewidujemy, że już w 2021 roku wrócimy do poziomu sprzed pandemii. Ma to związek ze zwiększonym zapotrzebowaniem w branży logistycznej i odbudowywaniem się przemysłu. Poza tym, przedsiębiorcy zauważyli, że elastyczne formy zatrudnienia przekładają się na zwinne metody zarządzania organizacją. Zwinność w organizacjach to teraz hasło dnia - podkreśla Wojciech Ratajczyk.
Co przyniesie 2021?
Rok 2021 na pewno będzie czasem odrabiania strat po pandemii, ale i szansą dla polskich przedsiębiorców na dalszy wzrost eksportu i rozwój rynków zbytu. Według MFW, w nowym roku globalne obroty handlowe wzrosną o około 8,3 proc. Jednak sytuacja polskich eksporterów i producentów będzie zależna nie tylko od europejskiej koniunktury rynkowej, ale i od dostępnych na rynku rąk do pracy. A tych u nas brakowało już przed pandemią i brakuje nadal pomimo wzrostu bezrobocia o około 400 tys. osób. Przyczyna jest prosta. Polska wyszła z grupy krajów rozwijających się. Polacy dzisiaj niechętnie podejmują się prostych prac okołoprodukcyjnych.
Czytaj więcej: Cyfrowa transformacja. 15 menedżerów o trendach w 2021 roku
- Kiedy na przełomie drugiego i trzeciego kwartału 2020 ożywienie w fabrykach automotive spowodowało wzrost zapotrzebowania na pracowników, Polacy podejmowali się tej pracy, bo nie było Ukraińców. I rezygnowali po kilku dniach, mówiąc że to nie dla nich. Zaczynamy obserwować podobną tendencję, jak w zachodniej Europie. Tam też obywatele niechętnie podejmują się prostych prac produkcyjnych - mówi Wojciech Ratajczyk.
To czy, przy zachowaniu globalnych trendów światowych, Polsce uda się utrzymać status „fabryki” Europy w 2021 roku i utrzymać gospodarkę na dobrym poziomie zależy więc także od tego czy będziemy potrafili zapewnić sobie „ręce do pracy”. Rozwiązaniem są pracownicy ze Wschodu, głównie z Ukrainy. Nic więc dziwnego, że polscy przedsiębiorcy chętnie pokrywają koszty pobytu w Polsce pracowników z Ukrainy w czasie kwarantanny. Tylko czy uda nam się ich zachęcić do powrotu do Polski i utrzymać? Niewątpliwie powinniśmy też rozpocząć poważne działania w kierunku pozyskania rąk do pracy z dalszych pozaeuropejskich kierunków.
KOMENTARZE (0)