-
- •15 wrz 2017 6:00
- Ludzie chcą pracować w lotnictwie; słusznie uważają, że praca w tak zaawansowanym technologicznie, międzynarodowym środowisku jest rodzajem nobilitacji. Naprawdę nie narzekamy na brak chętnych do pracy - mówi prezes PZL-Świdnik Krzysztof Krystowski.

• Jeśli PZL-Świdnik wygra oba przetargi MON na śmigłowce, będzie musiał zatrudnić kilkaset nowych pracowników.
• Nasza wygrana może być wygraną całego przemysłu lotniczego - podkreśla Krzysztof Krystowski, prezes PZL-Świdnik. Spółka ma około tysiąca polskich poddostawców.
• Prezes PZL-Świdnik dodaje, że spółka nie ma żadnych problemów z rekrutacją. - Ludzie chcą pracować w firmach nowoczesnych, innowacyjnych - mówi.
-------
Jaka jest dzisiaj sytuacja załogi PZL-Świdnik?
Krzysztof Krystowski, prezes PZL-Świdnik: – Mamy powody do lekkiego optymizmu. Rosną nam zamówienia, mamy niemal gotową drugą linię technologiczną do produkcji kadłubów najnowszego śmigłowca Leonardo Helicopters, czyli AW169.
Jeżeli okazałoby się jeszcze, że jesteśmy wybrani w przetargu przez MON, a to może się stać na przełomie 2017/18, to mówimy o niesamowitej perspektywie. Gdyby wybrano nas w dwóch postepowaniach, na śmigłowiec dla wojsk specjalnych oraz do zwalczania okrętów podwodnych dla marynarki wojennej, mówilibyśmy o produkcji 16 śmigłowców, a jest to granica, przy której możemy mówić o produkcji tego śmigłowca w Polsce.
Już dzisiaj produkujemy do niego pewne podzespoły, ale nasz potencjał intelektualny i technologiczny pozawala nam na to, byśmy produkowali w Polsce całą kabinę, a po uzyskaniu silników, przekładni i innych elementów awioniki, całkowity montaż mógłby być realizowany w kraju.
Miałoby to pewnie fundamentalny wpływ na liczbę miejsc pracy w PZL-Świdnik.
– Oczywiście tak, ale nie tylko u nas. Ważne jest to, że PZL-Świdnik jest chyba najbardziej ze wszystkich polskich firm lotniczych zintegrowany z całym przemysłem lotniczym. Mamy 1000 polskich poddostawców, co ciekawe głównie zlokalizowanych w województwie podkarpackim.
Nasza wygrana może być wygraną całego przemysłu lotniczego.
Gdybyście wygrali te dwa przetargi, ile osób trzeba byłoby przyjąć do pracy?
– Nie chcę w tej chwili mówić o konkretnych liczbach, bo wymaga to dokładnej analizy i szacunku. Wszystko zależy od skali produkcji. W przypadku 16 śmigłowców mówimy o setkach tysięcy roboczogodzin, a więc setkach nowych miejsc pracy wewnątrz PZL-Świdnik. Z kooperantami mówimy o nawet tysiącu nowych miejsc pracy.


KOMENTARZE (0)