Bezrobotnych jest bardzo mało, szczególnie jeśli uświadomimy sobie, że Śląsk – tuż po Mazowszu i województwie małopolskim – jest województwem, w którym w pierwszej połowie roku powstało najwięcej nowych miejsc pracy – 38,1 tys. (10,8 proc. wszystkich w Polsce), i które zajmuje drugie miejsce (po Mazowszu) – jeśli chodzi o liczbę nieobsadzonych nowych miejsc pracy – 3,1 tys. (13,8 proc.). Oznacza to, że pracodawcy w regionie borykają się z problemem znalezienia odpowiednich pracowników. Powód?
Brakuje ludzi
Po pierwsze – demografia. Według Urzędu Statystycznego w Katowicach, ujemny przyrost naturalny ma się utrzymać w regionie do 2050 r. Poza tym urząd prognozuje spory spadek ludności w województwie do tego roku – w miastach o 55,6 proc. wśród osób w wieku 30-34 lat i o 55,1 proc. w przypadku osób w wieku 25-29 lat. To właśnie na Śląsku prognozowany jest jeden z najwyższych (po województwie opolskim i świętokrzyskim) spadek liczby ludności w wieku produkcyjnym do 2050 r.
Poza tym, kiedy Polska przeżywała boom emigracyjny – najwięcej ludzi uciekło ze Śląska właśnie. Przykładowo - w 2002 r. w Bytomiu mieszkało ok. 190 tys. osób, a w 2012 r. było ich już 177 tys. Stolicę województwa – Katowice – w tym okresie opuściło 27 tys. osób.
Żeby uświadomić sobie powagę sytuacji nie trzeba zresztą sięgać do aż tak kompleksowych badań (z perspektywą do 2050 r.). Z opublikowanego przez GUS Rocznika statystycznego 2016 r. wynika, że w Katowicach odnotowano ubytek mieszkańców o 1029 (to najgorszy wynik z dużych miast po Łodzi).
Biorąc pod uwagę wielkość miast także ujemny przyrost w wysokości 1008 w Częstochowie jest alarmujący. W śląskim generalnie jest źle: Sosnowiec -987, Zabrze -303, Ruda Śląska -379, Bytom -724, Chorzów -476.
Prawdą jest też, że z regionu nie jest trudno uciec. Wyjazdy za pracą do Niemiec czy Holandii ułatwia autostrada A4, a do Anglii – tanie połączenia lotnicze z katowickiego lotniska. Wiele osób opuszcza też aglomerację śląską i wybiera pracę w Warszawie czy Krakowie, gdzie wciąż można więcej zarobić niż na Śląsku, gdzie wysokość średnich płac windowana jest wynagrodzeniami oferowanymi np. w górnictwie. Poza tym – niedaleki Kraków do którego łatwo również dojechać autostradą – jest liderem generującym setki tysięcy miejsc w sektorze BPO nie tylko w Polsce, ale i w Europie.
Innym problemem w pozyskiwaniu kadry jest niedopasowanie kompetencyjne kandydatów do pracy do oczekiwań pracodawców, a także przewaga absolwentów uczelni wyższych nad absolwentami szkół zawodowych. Pracodawcom dokucza zatem przerost teorii nad praktyką, ale i z tym zaczynają sobie radzić – szkoląc ludzi na własną rękę.
Wydaje się jednak, że najważniejszym wyzwaniem przed którym stoi teraz region jest znalezienie ludzi do pracy, aby nie zaprzepaścić potencjału rozwojowego.
W związku z tym nasuwają się co najmniej trzy rozwiązania: robotyzacja, otwarcie na pracowników ze Wschodu i podwyżki płac.
Walka o ludzi
– Na odwrócenie trendów demograficznych potrzeba lat. Nadal nie jesteśmy świadkami masowych powrotów Polaków zza granicy. A potrzeby rekrutacyjne pojawiają się tu i teraz. Dlatego też jednym z kluczowych wyzwań dla polskiej gospodarki w nadchodzących latach będzie skuteczne przywracanie na rynek pracy osób długotrwale pozostających bez zatrudnienia – ocenia Grzegorz Tokarski, wiceprezes Krajowego Centrum Pracy.
Problem z pozyskaniem pracowników obserwują także HR-owcy. – Jeden z klientów z branży produkcyjnej zgłosił się do nas z prośbą o podesłanie 20-30 pracowników. Miał podpisane zlecenia, ale nie miał ludzi, którzy mogliby je zrealizować – hala stała pusta. Zapytał mnie nawet, ile musi zapłacić, by kandydaci podjęli u niego pracę, bo on próbował już wszystkiego – mówi Liliana Swoboda, właściciel portalu lepszapraca.eu.
Rynek pracownika stymuluje zatem wzrost płac. – Można go zauważyć szczególnie w dużych firmach, w których niedotrzymanie warunków umowy z kontrahentem skutkuje często gigantycznymi karami. To powoduje, że takie przedsiębiorstwa są w stanie zaproponować swojej kadrze wyższe płace – mówi Aneta Janik-Barciś, prezes agencji pracy tymczasowej Macro Work, która już 24. listopada będzie jednym z prelegentów podczas wydarzenia Silesia HR Trends 2016.
Taki stan nie będzie trwał jednak bez końca. Przedsiębiorcy kierując się rachunkiem ekonomicznym i wymogami konkurencyjnego rynku już szukają dla swoich firm tańszych rozwiązań. - Już dziś i to nie tylko w Polsce obserwuję coraz częstsze i żywsze zainteresowanie przedsiębiorców pracownikami zza wschodniej granicy - mówi Janik-Barciś.
Już podczas ubiegłorocznej edycji Silesia HR Trends, Leszek Lerch, partner EY zaznaczał, że nie tylko woj. śląskie ale i inne polskie regiony powinny się nauczyć budować gospodarkę również w oparciu o imigrantów. – Nie mamy innego wyjścia – mówił.
Firmy coraz częściej sięgają po Ukraińców. Przykładowo, w firmie Hutchinson w Bielsku-Białej pracuje ich 150.
Z podobnymi kłopotami boryka się chociażby Dolny Śląsk, gdzie inwestycji – i to dużych: Daimlera, Amazona czy Toyoty nie brakuje – brakuje za to ludzi. Ratunkiem i tu są Ukraińcy. Gdyby nie oni, region miałby naprawdę poważny problem.
Gdzie człowiek nie może, tam robot pomoże?
Inne rozwiązanie dla pracodawców? Robotyzacja. Skoro ludzi brakuje, pracę mogą przejąć roboty. Dzieje się tak nie tylko w przemyśle, w halach magazynowych, ale i w sektorze BPO. Przykładem może być firma Capgemini, gdzie trwają pracę nad automatyzacją procesów.
– Chcielibyśmy, aby to wszystko, co da się zautomatyzować, zostało zautomatyzowane – mówi w rozmowie z PulsemHR.pl Anna Ordowska, Service Delivery Manager z Business Outsourcing Capgemini Poland. – Dociera do nas coraz częściej, że wszystko to, co jest powtarzalne, co wymaga jedynie przeglądnięcia pewnych obszarów w systemie i podjęcia jakiejś decyzji w oparciu o zebrane dane jest zbyt trywialną czynnością na to, co robimy na co dzień, dlatego wdrażamy roboty – dodaje.
Kogo potrzeba?
Zatrudnienie – tylko w aglomeracji śląskiej – w firmach produkcyjnych czy sektorze BPO znacznie wyprzedziło liczbę miejsc pracy w górnictwie w całej Polsce, która na koniec 2015 r. wyniosła niewiele ponad 92 tys. (od 2007 r. obniżyło się o 27 tys. osób). Oznacza to, że województwo śląskie – choć kojarzy się głównie z górnictwem – nie samym węglem stoi.
Jak wynika z badania „Sektor produkcyjny. Kapitał ludzki na Śląsku” firmy Hays Poland, branża produkcyjna ulokowana na Górnym Śląsku to ponad 300 tys. miejsc pracy. – Firmy najczęściej poszukują pracowników produkcyjnych, operatorów maszyn, ale też utrzymania ruchu – elektryków, automatyków, mechaników – mówi Agnieszka Kolenda, menedżer regionalny w Hays Poland.
Nierzadko jednak muszą… doszkalać pracowników. Wie o tym chociażby firma Alstom Konstal, która zajmuje się produkcją taboru kolejowego. Pierwsze większe rekrutacje, tj. 50-60 specjalistów miesięcznie, rozpoczęły się w firmie w 2011 r. HR-owcy szybko zorientowali się, że trudno o dobrych spawaczy, a także o inżynierów, którzy choć na rynku są – szczególnie tuż po studiach – muszą się jeszcze wiele nauczyć.
– Inżynierowie są na rynku, ale takich, którzy byliby w stanie tuż po zatrudnieniu robić model pociągu, jest niewielu. Musieliśmy więc zacząć uczyć ludzi fachu sami. Jako HR musieliśmy zainicjować pewne procesy, które by pomogły tych ludzi szybko zatrudnić i wyszkolić – mówi Monika Kościelna, HR menedżer z Alstomu. Na terenie zakładu powstały więc szkółki: dla spawaczy, elektryków i lakierników.
Według Anety Janik-Barciś najbardziej dotkliwy jest brak wykwalifikowanych pracowników fizycznych: spawaczy, ślusarzy, tokarzy, szwaczek, mechaników, elektromonterów. – Brak tych specjalistów na rynku pracy jest spowodowany niską liczbą absolwentów szkół zawodowych. Przez lata uważano, że dobrą pracę zagwarantuje ukończenie wyższej uczelni i zbyt mały odsetek przyszłych pracowników decydował się na podjęcie nauki w szkołach zawodowych - wyjaśnia Aneta Janik-Barciś.
Dodaje, że brakuje również specjalistów w innych branżach: inżynierów związanych z procesami produkcji, operatorów produkcji, przedstawicieli handlowych i menadżerów do spraw sprzedaży oraz pracowników działów IT.
Doświadczenie, i jeszcze raz doświadczenie
Na Śląsku są już podejmowane inicjatywy, które mają na celu zmienić tę sytuację i dostarczać na rynek pracy pracowników, którzy zdobędą praktyczne doświadczenie jeszcze w trakcie kształcenia.
– Wsłuchując się w to, co mówią nasi klienci – prezesi, HR-owcy – postanowiliśmy wspólnie z naszymi partnerami z firmy Landster i InnoCo, podjąć inicjatywę zbudowania modelu współpracy biznesu z edukacją i nazwaliśmy go K2 (Kariera i Kompetencje - przyp. red.). I to nie jest rozwiązanie tylko dla firm strefowych, ale i całego regionu – zapowiadał Piotr Wojaczek, szef KSSE, podczas ubiegłorocznej konferencji Silesia HR Trends. Jakie efekty po roku?
Udało się m.in. zainaugurować – wraz z Politechniką Śląską w Gliwicach oraz firmami tworzącymi klaster Silesia Automotive & Advanced Manufacturing – projekt „Talenty Inżynierskie Sieci K2”, w ramach którego uruchomiono pierwsze w Polsce studia dualne na kierunku Mechanika i Budowa Maszyn.
Pierwszych 30 absolwentów szkół średnich już rozpoczęło naukę w tym trybie, który oznacza, że przez pierwsze trzy miesiące studiów będą mieli zajęcia na uczelni, a przez kolejne dwa (styczeń i luty) będą zdobywać wiedzę praktyczną na stażach u pracodawców.
W projekt kształcenia dualnego włączyła się m.in. firma Tenneco.
Również semestr wiosenny będzie podzielony: od marca do maja nauka na uczelni, a od czerwca do września – staże u pracodawców. Będą one realizowane w oparciu o umowę o pracę lub na zlecenie, a uczestnicy będą mieli prawo do wynagrodzenia i urlopu.
Ponadto, w ramach projektu K2 – Kariera i Kompetencje, 456 uczniów oraz 83 nauczycieli śląskich szkół i placówek podniesie kwalifikacje dzięki wspólnej inicjatywie KSSE i samorządów. Zarząd Województwa Śląskiego przyznał (w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego na lata 2014-2020) na ten cel niemal 7,2 mln zł dofinansowania.
– Inicjatywa to kolejny etap wdrażania strategii Katowickiej Strefy – dopasowania zasobów rynku pracy do oczekiwań pracodawców. Dla uczniów będzie okazją, aby niejednokrotnie po raz pierwszy zetknąć się z rynkiem pracy. Z kolei nasi inwestorzy będą mogli zaprezentować swoje wymagania względem pracowników, lecz równocześnie pomogą je uczestnikom spełnić – mówi Piotr Wojaczek, prezes KSSE.
– Jestem przekonany, że projekt przyniesie obustronne korzyści. Po ukończeniu nauki ci młodzi ludzie będą musieli zmierzyć się z wyzwaniami rynku pracy, który obecnie oferuje dużo możliwości, lecz jednocześnie wymaga coraz większej specjalizacji. Wyposażeni w pożądaną wiedzę i umiejętności łatwiej się na nim odnajdą – dodaje.
Wsparcie skierowane będzie również do nauczycieli praktycznej nauki zawodu w celu podniesienia ich kwalifikacji zawodowych, m.in. poprzez kursy, praktyki czy studia podyplomowe. Projekt ma się zakończyć w 2019 r.
Nowoczesne usługi dla biznesu rosnącą siłą Śląska?
Jak wynika z najnowszego raportu ABSL dotyczącego Śląska (za I kwartał 2016 r.), aglomeracja katowicka to jeden z pięciu najważniejszych ośrodków nowoczesnych usług dla biznesu w Polsce (8 proc. zatrudnienia w sektorze w skali kraju). Zlokalizowane są tu 74 centra usług (w tym 20 polskich), które zatrudniają już 16,5 tys. osób. Szacuje się, że do 2020 r. zatrudnienie wzrośnie i wyniesie 22 tys. osób.
W regionie funkcjonuje 35 centrów IT, 19 centrów usług wspólnych (SSC), 12 centrów badawczo-rozwojowych oraz 8 centrów outsourcingu usług biznesowych (BPO). Do największych pracodawców z sektora usług biznesowych w Katowicach należą: IBM, Capgemini i PwC. Poniżej przedstawiamy wybranych inwestorów posiadających swoje centra w aglomeracji katowickiej (źródło ABSL).
Pracownicy centrów nowoczesnych usług dla biznesu w aglomeracji katowickiej operują 34 językami obcymi. Średni udział cudzoziemców w zatrudnieniu wynosi 6 proc. Najwięcej pracowników spoza Polski pochodzi z Ukrainy, następnie z Francji i Hiszpanii. Poza tym w centrach pracują również osoby z Holandii, Indii, Włoch, Rumunii czy Rosji. Co ważne, 92 proc. centrów współpracuje ze szkołami wyższymi, których w aglomeracji katowickiej jest 23.
Najczęściej oferują staże i praktyki dla studentów, uczestniczą w targach pracy, organizują dni otwarte, cykle warsztatów i wykładów. Dzięki temu studenci mogą uzyskiwać pierwsze doświadczenia zawodowe w branży, a centra pozyskiwać przyszłych pracowników. Średnia liczba pracowników z wykształceniem wyższym wynosi tu 86 proc.
Co dalej?
Wiele wskazuje na to, że rynek pracy na Śląsku w przeciągu dwóch, trzech lat wciąż będzie zmierzał w kierunku rynku pracownika, a firmy będą poszukiwały coraz to nowych metod rekrutacji.
O tym, co dalej ze śląskim rynkiem pracy, o edukacji, sektorze BPO, wyzwaniach rekrutacyjnych, zarządzaniu zespołem, który staje się coraz bardziej różnorodny, przedstawiciele biznesu, pracodawcy, samorządowcy, przedstawiciele uczelni oraz studenci będą rozmawiać już w czwartek (24 listopada) w Katowicach podczas Silesia HR Trends 2016. Imprezie będą towarzyszyły Targi Pracy i Kariery.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (2)