Aplikacje umożliwiające wysłanie CV przez telefon to wygoda i oszczędność czasu. Ale tylko dla kandydatów. Dla rekruterów oznaczają kilka nowych wyzwań. Wśród nich przeglądanie często setek wysyłanych na chybił trafił życiorysów.
Jak pokazuje opublikowany przez firmę doradztwa personalnego ManpowerGroup raport Swipe Right, ponad połowa kandydatów z całego świata chciałaby używać aplikacji mobilnych na swoich smartfonach do odpowiedzi na ogłoszenia, a ich liczba rośnie w zawrotnym tempie. Na czterech z pięciu rynków pracy, które obserwowano w ciągu ostatnich dwóch lat (Chiny, Stany Zjednoczone, Australia, Meksyk i Wielka Brytania), rekrutacje prowadzone z wykorzystaniem aplikacji znacznie zyskały na popularności.
W ciągu jednego roku liczba kandydatów, którzy wyrazili chęć ubiegania się o pracę za pośrednictwem programów w telefonie wzrosła o ok. 30 proc. w Meksyku, 60 proc. w USA i 80 proc. w Wielkiej Brytanii i Australii. W Polsce przez smartfony chciałoby aplikować o pracę 45 proc. osób, czyli nieco mniej niż średnia na świecie (52 proc.).
Najczęściej przez aplikacje mobilne poszukują pracy milenialsi, czyli osoby w wieku 19-34 lat (64 proc.). Z badania wynika także, że osoby, które chcą korzystać ze smartfonów w procesie rekrutacji są bardziej otwarte na relokację do innego miasta (30 proc.) czy kraju (31 proc.), podczas gdy średnia światowa wynosi odpowiednio 27 i 26 proc.
Dla kandydatów korzystanie z aplikacji to wygoda. Dzięki smartfonom kandydaci mogą szukać pracy siedząc w kawiarni, autobusie czy na szczycie góry. – Postępujący rozwój technologii oraz powszechny mobilny dostęp do internetu przekładają się na coraz więcej możliwości w zakresie aplikowania na oferty pracy. Świat zmienia się bardzo szybko – przedstawicielom najmłodszych pokoleń nierealne wydają się metody sprzed lat – przeglądanie ofert opublikowanych w gazetach i wysyłanie CV pocztą. Obecnie aplikowanie odbywa się za pomocą portali i aplikacji mobilnych, a przesłanie życiorysu to najczęściej jedno kliknięcie – mówi Barbara Anzorge, ekspert Hays Poland.
Jej zdaniem dynamiczny rozwój technologiczny na świecie wymusza na firmach inne podejście do prowadzenia rekrutacji. – Włączenie w strategię zatrudnienia nowych rozwiązań i technologii stało się niezbędne do zainteresowania kandydatów ofertą, a także zapisania się w ich oczach jako nowoczesny, podążający za trendami technologicznymi pracodawca. Jest to szczególnie istotne w kontekście obserwowanego w wielu branżach rynku kandydata, gdzie specjaliści mają możliwość wyboru miejsca pracy i negocjowania warunków zatrudnienia. Dla pracodawców taka sytuacja wymaga wzmożonych wysiłków w docieraniu do odpowiedniej grupy kandydatów, również za pomocą ogłoszeń rekrutacyjnych – mówi Barbara Anzorge.
Aplikacje mają jeszcze jedną zaletę – są wygodne. – Poszukiwanie i aplikowanie na wybrane oferty musi być szybkie i łatwe, wręcz intuicyjne. Konieczność wypełnienia wielu rubryk i uzupełniania informacji, które zostały już zawarte w CV, to przepis na niepowodzenie i utratę zainteresowania kandydatów. Pracodawcy w rosnącym stopniu wychodzą naprzeciw oczekiwaniom – zarówno aktywnych, jak i pasywnych kandydatów – starając się do nich dotrzeć na różne sposoby. Obecnie większość osób aktywnych zawodowo posiada smartfona z dostępem do internetu i korzysta z tego narzędzia również do poszukiwania pracy. Naturalny jest więc wzrost popularności aplikacji mobilnych, funkcjonujących jak portale pracy. Ich największą zaletą jest ułatwienie dostępu do ofert i umożliwienie szybkiego przesłania CV, w dogodnym dla kandydata momencie – mówi ekspertka z Hays Poland.
Czytaj też: Reputacja firmy coraz częściej zależy od bezpieczeństwa jej aplikacji
Więcej obowiązków, mniej czasu
Ale, to, co ułatwia życie kandydatom, przysparza nieco kłopotu rekruterom. Prostota aplikowania na oferty pracy sprawia, że kandydaci wysyłając coraz więcej CV, nie dokonując odpowiedniej selekcji, ani nie dopasowując życiorysów do danego ogłoszenia. Rekruterzy mają więc więcej pracy, by oddzielić ziarno od plew.
- Skrócone formularze aplikacyjne lub całkowita automatyzacja procesu aplikowania oznaczają dla rekrutera kilka istotnych wyzwań. Z punktu widzenia kandydata jest to oczywista korzyść – te rozwiązana skracają czas aplikowania. Kandydaci są więc bardziej skłonni wysyłać swoje CV w odpowiedzi na większą liczbę ofert. Ze statystyk prowadzonych przez Randstad wynika, że jedna osoba aplikuje średnio na 3,5 oferty pracy. W formularzu kandydaci mają do wpisania co najwyżej dwie podstawowe informacje - telefon i email. Muszą też zaznaczyć zgodny wymagane w RODO. Ten skrócony proces sprawia jednak, że część kandydatów nie zastanawia się nad ogłoszeniem, nie wczytuje się w treść ogłoszenia, tylko wysyła CV z myślą „może się uda, nic nie tracę” – mówi Olga Lekh, Finance Consultant w Randstad Polska.
Dla rekrutera, jak mówi, te rozwiązania oznaczają, że trzeba przejrzeć znacznie więcej CV, aby znaleźć kandydatów, którzy spełniają oczekiwania. – Za każdym razem też wracamy do tych kandydatów, którzy oczekiwań nie spełnili, z odpowiednią informacją zwrotną. Zajmuje to często więcej czasu, bo wśród aplikujących są tacy, którzy nie spełniają podstawowych wymogów – np. gdy w ofercie wymagana jest znajomość określonego programu, języka obcego lub posiadanie uprawnień lub kwalifikacji. Dodatkowe pytania w formularzach rekrutacyjnych pozwalały nam zidentyfikować od razu kandydatów, który nie spełniają obowiązkowych wymagań. Wystarczyło bowiem spytać, czy pracował Pan/Pani w programie SAP? Czy posiada Pan/Pani uprawnienia budowlane? – mówi.
Zobacz też: Zaskakujące wyniki badania. Pracodawcy zamierzają ograniczyć rekrutacje
Trzeba dopasować
Jak jednak twierdzi, na zwiększenie liczby aplikacji warto jednak spojrzeć także jako na szansę – w liczniejszym gronie kandydatów, więcej może być też tych, którzy do oferty pasują idealnie. – Ci, którzy do danej oferty nie pasują, pozostają wciąż w bazie i można im zaproponować ofertę pracy z wymaganiami, które spełniają – uważa Olga Lekh z Randstad Polska.
Także Barbara Anzorge, ekspert Hays Poland, dostrzega liczne korzyści z takiej formy ubiegania się o pracę. – Z perspektywy rekruterów i pracodawców są to wyjątkowo użyteczne narzędzia, ponieważ zwiększają zakres odbiorców ofert pracy i pozwalają dotrzeć do nowej puli kandydatów. Forma ta niewątpliwie ułatwia oraz przyspiesza proces rekrutacyjny, jednak nie ma bezpośredniego wpływu na treść czy jakość dokumentów aplikacyjnych przesyłanych przez użytkowników. Nawet jeśli jednak niektóre aplikacje nie są dopasowane do oczekiwań i zakresu obowiązków przewidzianych na danym stanowisku, to firma zapisuje się w świadomości rzeszy profesjonalistów, którzy w innych rekrutacjach lub w niedalekiej przyszłości mogą się okazać idealnymi kandydatami. Wykorzystując aplikacje mobilne i inne mniej standardowe narzędzia w rekrutacji, nie można jednak zapominać, że liczy się nie tylko łatwość aplikowania, ale także sama treść ogłoszenia i jakość oferty skierowanej do potencjalnych kandydatów – mówi.
Dzisiaj nie ma wyjścia. Aplikacje muszą istnieć, bo kandydaci już się do nich przyzwyczaili. - W dobie rynku kandydata możliwość szybkiego aplikowania jest kluczowa. Jeśli nie damy takiej możliwości kandydatowi to niestety w większości przypadków zrezygnuje on z przesłania właśnie nam swojego CV. Również zwiększająca się ilość pokolenia Z na rynku pracy wywiera wpływ na konieczność umożliwienia kandydatowi szybkiego zaaplikowania za pomocą najnowszych technologii - uważa Kinga Siwek, manager ds. rekrutacji w Work Service.
Jej zdaniem przypadkowe CV to nie tylko domena aplikacji na telefon. Wysyłane są także e-mailami. - Zjawisko masowego aplikowania zdarza się głównie podczas rekrutacji niższego szczebla, gdzie wymogi stanowiskowe nie są bardzo rozbudowane, stąd nie jest wymagane, aby kandydat musiał edytować swoje CV pod konkretną ofertę. Większe trudności sprawiają nam źle skonstruowane CV lub zawierające niepełne bądź nieprawdziwe dane, które niejednokrotnie nie pozwalają nam na kontakt z kandydatem - uważa Kinga Siwek.
KOMENTARZE (4)