• Prawie co trzeci pracodawca planuje powiększyć personel jeszcze w tym roku.
• Rekrutacje utrudnia fakt, że brakuje kandydatów na rynku pracy.
• Obecna sytuacja sprzyja presji płacowej i mocniejszej pozycji pracownika.
• Pracownicy są świadomi, że firmy mają kłopot z pozyskiwaniem nowych osób, dlatego stawiają wygórowane wymagania.
Z najnowszego "Barometru Rynku Pracy" Work Service wynika, że blisko 30 proc. pracodawców planuje rozpoczynać rekrutacje jeszcze w 2016 roku. W głównej mierze będą one dotyczyć podstawowych stanowisk pracy, w takich sektorach jak usługi i produkcja.
Rekrutację utrudnia fakt, że brakuje kandydatów na rynku pracy. Z najnowszych danych GUS wynika, że już niemal 2,4 mln Polaków wyemigrowało z kraju, przy jednoczesnym najniższym od 25 lat poziomie bezrobocia. Sięga ono obecnie 8,6 proc., co oznacza, że 1 mln 361 tys. osób pozostaje bez pracy. Problem w tym, że większość (56 proc.) z nich to osoby pozostające bez zatrudnienia ponad 12 miesięcy. Oznacza to, że większość zarejestrowanych bezrobotnych stanowi grupa, którą trudno przywrócić na rynek pracy, a tym bardziej zaangażować do bieżących projektów w firmach.
Jak zauważa Jacek Męcina, ekspert Konfederacji Lewiatan, były wiceminister pracy, obecna sytuacja sprzyjać będzie wzrostowi presji płacowej, mocniejszej pozycji pracownika oraz stworzy szanse sięgnięcia po dotychczas niewykorzystane osoby.
- Ze względu na brak rąk do pracy pracodawcy są bardziej skłonni do zatrudnienia osób długotrwale bezrobotnych, nawet z niepełnymi kwalifikacjami, są bardziej otwarci na zatrudnianie absolwentów, osób starszych, niepełnosprawnych – mówi Męcina.
Problem z pozyskaniem pracowników obserwują także HR-owcy. - Jeden z klientów z branży produkcyjnej zgłosił się do nas z prośbą o podesłanie 20-30 pracowników. Miał podpisane zlecenia, ale nie miał ludzi, którzy mogliby je zrealizować – hala stała pusta. Zapytał mnie nawet, ile musi zapłacić, by kandydaci podjęli u niego pracę, bo on próbował już wszystkiego – mówi Liliana Swoboda, właściciel Lepsza Praca, portalu lepszapraca.eu.
Zauważalna jest również mocna pozycja pracowników. - Zdarza się - i to nierzadko - że kandydat, którego próbujemy umawiać na rozmowę kwalifikacyjną z naszym klientem, ma podpisaną umowę przedwstępną z innym pracodawcą. Za dwa dni ma rozpocząć nową pracę, a mimo to szuka większych możliwości finansowych. To niedopuszczalne – wyjaśnia Swoboda.
- To, co dzieje się na rynku pracy, jest nieetyczne. Obie strony powinny się wzajemnie szanować. Nie powinno się stawiać wymagań jedynie wobec pracodawcy. Z kolei pracownik nie może tylko brać nie dając nic w zamian – ocenia właściciel Lepszej Pracy.
Wyższe pensje
Pracownicy są świadomi, że firmy mają kłopot z pozyskiwaniem nowych osób, dlatego stawiają wygórowane wymagania. - Zgłosiła się do nas osoba bez doświadczenia i stwierdziła, że nie będzie pracować za mniej niż 3,5 tys. zł netto. Innym razem przyszedł pracownik budowlany i zażyczył sobie minimum 4 tys. zł na rękę. To nie jest normalna sytuacja. Stawki osób zatrudnionych na stanowiskach niższego szczebla zaczynają być porównywalne do pensji specjalistów średniego szczebla, a nawet kierowniczego – ocenia Liliana Swoboda.
Chcąc przyciągnąć i zatrzymać pracowników w firmie, pracodawcy decydują się na podniesienie wynagrodzenia. Jak jednak podkreśla Liliana Swoboda, tego typu działanie to krótkotrwałe rozwiązanie.
- Pracownik, który rzuca pracę, za rogiem znajdzie kolejną ofertę – być może nawet za lepszą stawkę. To błędne koło. Pracownicy w większości przypadków mają na uwadze tylko swój interes, co wywołuje spory bałagan na rynku i stres wśród pracodawców. Podam przykład. Szef fabryki poprosił o radę – zapytał, co ma zrobić, by pracownicy nie odchodzili z firmy. Tłumaczył, że pozwala im na przerwy w pracy co dwie godziny, sponsoruje catering, wprowadził też dodatki motywacyjne i premie, a mimo to zdarza się, że zatrudniony nie przychodzi do pracy. Niestety to czynnik ludzki, nad którym nie da się zapanować – komentuje Swoboda.
Aktywizacja długotrwale bezrobotnych
Jak twierdzi Grzegorz Tokarski, wiceprezes Krajowego Centrum Pracy, powoli zaczynamy dochodzić do ściany. Jego zdaniem stopa bezrobocia nie może spaść znacznie niżej, bez podjęcia zdecydowanych działań nastawionych na aktywizację długotrwale bezrobotnych.
- To liczna grupa, która w najbliższych latach może stanowi główne zaplecze kapitału ludzkiego w Polsce – komentuje. - Na odwrócenie trendów demograficznych potrzeba lat. Nadal nie jesteśmy świadkami masowych powrotów Polaków zza granicy. A potrzeby rekrutacyjne pojawiają się tu i teraz. Dlatego też, jednym z kluczowych wyzwań dla polskiej gospodarki w nadchodzących latach będzie skuteczne przywracanie na rynek pracy osób długotrwale pozostających bez zatrudnienia. Szczególnie, że dotychczas tylko 31 proc. bezrobotnych było objętych jakąkolwiek formą wsparcia – dodaje.
O aktywizacji długotrwale bezrobotnych mówi również Jacek Męcina. Jego zdaniem to nowe zadanie dla urzędów pracy, Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych i agencji zatrudnienia.
- Równowaga na rynku pracy wymaga większego zaangażowania w aktywizacje i motywowanie bezrobotnych i osób biernych zawodowo. Wtedy na koniec roku nie tylko jest szansa na bezrobocie 8,6 proc., ale i poziom zatrudnienia po raz pierwszy zbliżyć się może do 17 mln – ocenia ekspert Konfederacji Lewiatan.
Employer branding
Jak wynika z badania Randstad Award 2016, najważniejszym czynnikiem atrakcyjności miejsca pracy już trzeci rok z rzędu pozostaje wynagrodzenie i świadczenia pracownicze oferowane w danej firmie. Natomiast na drugim miejscu znalazło się bezpieczeństwo zatrudnienia (58 proc.) oraz przyjazna atmosfera pracy (56 proc.).
- Przyjazna atmosfera pracy to czynnik, o który może zadbać każda firma, niezależnie od posiadanych środków finansowych. Warto pogłębić wiedzę - zapytać pracowników, jak oceniają ten aspekt w swoich zespołach i całym przedsiębiorstwie, a także, co można zrobić, aby uzyskać satysfakcjonujące wszystkich rezultaty w tym obszarze - komentuje Kajetan Słonina, dyrektor zarządzający Randstad Polska.
Również Liliana Swoboda podkreśla, że ludzie uciekają z firm, które nie przywiązują wagi do kwestii miękkich. - Są pracownicy, którzy pomimo licznych propozycji pracy, nie odchodzą z firmy – nawet jeśli proponuje się im wyższe wynagrodzenie. Wolą swój obecny zakład, ponieważ doceniają panującą w nim atmosferę i dobrego szefa – tłumaczy.
Wiążąca umowa
Jednym ze sposobów na zatrzymanie pracowników w firmie, który wskazuje właściciel lepszej Pracy, jest propozycja szkolenia w zamian za gotowość do pracy.
- Bywa, że robimy casting na dziesięciu pracowników bez doświadczenia. Pracodawca oferuje i sponsoruje im szkolenie z obsługi np. maszyn, w zamian za gwarancje pracy przez okres minimum roku, przy ustalonej z góry stawce wynagrodzenia. W zamian zobowiązują się do pracy w danej firmie minimum 1,5 roku – wyjaśnia Liliana Swoboda.
Zdaniem Swobody na takim układzie zyskują obie strony. Pracownik zdobywa nowe uprawnienia, nobilitację i awans zawodowy oraz pracę na dobrych warunkach finansowych, natomiast pracodawca otrzymuje bardziej lojalnego pracownika.
Obcokrajowcy lekarstwem na lukę kadrową
Według wielu ekspertów lekarstwem na lukę kadrową na rynku pracy mogą być cudzoziemcy, zwłaszcza że - zgodnie z prognozami GUS - liczba osób mieszkających w Polsce skurczy się do 2050 r. do niespełna 35 mln. Osoby powyżej 65 lat będą stanowiły 31,5 proc. społeczeństwa – będzie ich o 5,1 mln więcej niż w 2014 roku. W tym czasie liczba osób w wieku produkcyjnym spadnie o ok. 5 mln, przy czym największe zmiany wystąpią do 2031 roku. Z kolei kobiety w wieku rozrodczym w 2050 r. w będą stanowiły jedynie 67 proc. stanu z 2014 roku.
Według Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP), jeśli chcemy utrzymać dotychczasowe tempo rozwoju, to przy obecnych trendach demograficznych potrzebujemy przyjąć 5 mln emigrantów do 2050 roku.
Jak wynika z najnowszych danych Urzędu ds. Cudzoziemców, około 234 tys. obywateli innych krajów ma obecnie ważne dokumenty uprawniające do pobytu w Polsce przez dłuższy czas, niż określa to np. standardowa wiza. Do Polski najchętniej przybywają obywatele Ukrainy. Obecnie stanowią oni 36 proc. populacji cudzoziemców w Polsce, ale na drugim miejscu plasują się Niemcy (23 tys.). Kolejne pozycje zajmują Rosjanie, Białorusini oraz Wietnamczycy.
- W Polsce w wielu branżach brakuje ludzi do pracy, zatrudnianie obcokrajowców staje się zatem nieuniknione – komentuje Hanna Listek, dyrektor zarządzająca w agencji Polski HR.
KOMENTARZE (58)