Instytut Badań Strukturalnych opublikował badania aktywności zawodowej kobiet w Polsce. Wyniki nie powinny zadowalać. 37 proc. kobiet jest biernych zawodowo. A niski wskaźnik zatrudnienia to marnowanie kapitału, tak bardzo potrzebnego dzisiejszemu rynkowi pracy. O to, czego brakuje i co zmienić na rynku pracy, pytamy autorkę badania dr hab. Igę Magdę z Instytutu Badań Strukturalnych.
- Przy dwójce dzieci mamy nawarstwienie czynników, które oczywiście też pojawiają się przy jednym dziecku, jednak tu pewne rzeczy stają się nieopłacalne. W momencie kiedy pojawia się małe dziecko, szczególnie do 6. roku jego życia trudniej jest zaangażować babcie czy samemu lawirować pomiędzy przedszkolem, żłobkiem, pracą. Pomyślmy sobie, że tych placówek nie ma, albo są tylko prywatne i z pensji trzeba zapłacić za pobyt dziecka. Przy dwójce dzieci częściej okazuje się, że bardziej opłacalne dla kobiety będzie wypadnięcie z rynku pracy.
- To może być po części ten efekt. Pamiętajmy jednak, że kobiet z trójką dzieci i więcej jest relatywnie mało w Polsce. Więc jest to trochę porównywanie nie do końca porównywalnych sytuacji.
Mało też wiemy o sytuacji tych kobiet: o ich dochodach, wykształceniu czy zarobkach. Ale faktycznie jest tak, że gdy mamy trójkę dzieci i wpisujemy się w definicję rodziny wielodzietnej, to rzeczywiście bywa łatwiej. Pamiętajmy, że wskaźnik zatrudnienia kobiet z trójka dzieci jest niższy niż kobiet z dwójką dzieci. Jest on jednocześnie znacznie wyższy w Polsce niż w Europie. Wynika to głównie z tego, że w krajach Unii Europejskiej mamy wiele rodzin emigranckich, wielodzietnych, w których kobiety rzadziej pracują. Dlatego ten wskaźnik relatywnie w naszym kraju jest wyższy niż wskaźnik w krajach europejskich.
Przeczytaj: Kobieta na rynku pracy. Jest lepiej, ale nadal pozostaje całkiem sporo do zrobienia
Jak wynika z raportu „Jak zwiększyć aktywność zawodową kobiet w Polsce”, 37 proc. kobiet nie jest aktywne zawodowo. Patrząc na Europę, wynik nie jest najlepszy. Zapytam, zdając sobie sprawę z pewnych kontrowersji: to system jest kiepski czy Polka leniwa?
- Absolutnie nie jesteśmy leniwe. System jest kiepski. Te 37 proc. to nie jest liczba, która nas bardzo oddala od wyników europejskich, ona jest przeciętna.
Jak spojrzymy głębiej, to się okazuje, że ta przeciętna wynika z tego, że mamy bardzo aktywne kobiety bezdzietne i z jednym dzieckiem i bardzo niską aktywność zawodową kobiet z niższym wykształceniem, z dwójką dzieci i mieszkających w małych miastach i na wsiach. To pokazuje, że jeśli „dociągniemy” aktywność zawodową tych kobiet, które teraz odstają in minus, do tych poziomów europejskich, to moglibyśmy mieć dużo więcej kobiet na rynku pracy.
Te kobiety w dużej mierze chcą pracować, ale to system i jego różne rozwiązania powodują, że jest to niemożliwe albo zupełnie nieracjonalne z perspektywy tego „szarpania się” między domem i pracą. Dodajmy do tego brak albo problemy z dojazdem, brak miejsc opieki, nieelastyczny czas pracy. Wówczas okazuje się, że praca jest nieopłacalna.
63 proc. kobiet w wieku 15-64 lata jest aktywna zawodowo (fot. Shutterstock)
Dużą rolę będą tu chyba odgrywały nasze wyobrażenia o roli kobiety. Oprócz tego, że nieaktywne zawodowo są kobiety z dwójką dzieci, to czynnikiem charakterystycznym jest wykształcenie: kobiety z niższym wykształceniem i pochodzenie: mieszkanki małych miast i wsi. Tutaj chyba stereotypy o roli kobiety: powinna być w domu, wychowywać dzieci i „gotować obiady” są najmocniejsze.
- Piszemy o roli norm społecznych. Nie dotarłam do liczb, które pozwoliły pokazać, jak te normy się różnicują w zależności o wykształcenia kobiety. Ale rzeczywiście one są nadal silne i powodują, że to postrzeganie aktywności zawodowej szczególnie matek najmłodszych dzieci bywa bardzo różne.
Ciekawe jest to, że to kobiety są bardziej otwarte na pracę zawodową kobiet niż mężczyźni. To oni w większym stopniu mają poglądy mniej równościowe, co jest bardzo wygodne z ich perspektywy, bo w dużej mierze przekłada się na nierówny podział obowiązków domowych.
Żyjemy w XXI wieku. Idziemy w stronę nowoczesnych technologii, sztucznej inteligencji, ale nadal dla większości pracodawców najważniejsze jest to, żebyśmy siedziały bite 8 godzin w miejscu pracy. Na pracę zdalną kręcą nosem, elastyczne godziny pracy, mimo że w wielu branżach są możliwe i sensowne, nadal to śpiew przyszłości. Może problem nie polega na tym, że my nie chcemy pracować, tylko że pracodawcy nie nadążają.
- Widać wyraźnie, że pracodawcy w Polsce mają bardzo dużo lekcji do odrobienia. Oczywiście jest wiele przykładów pozytywnych zmian i pozytywnego podejścia do pracy zawodowej rodziców. Bo nie mówimy w tym przypadku tylko o kobietach. Niestety, w wielu miejscach pokutuje stary model przywiązania do biurka przez 8 godzin, z żadną elastycznością.
Cytujemy w raporcie badania Eurostatu, które pokazują, że 60 proc. Polek nie ma żadnej możliwości decydowania o godzinach rozpoczęcia lub zakończenia pracy, dwukrotnie więcej niż w UE. Jak się ma jedno dziecko, to jest jeszcze szansa, że przy pomocy męża czy dziadków się wyrobimy. Jak mamy dwoje dzieci i jedno zaczyna przedszkole o 8, drugie szkołę o 12 – to bez elastyczności pogodzenie pracy i opieki wydaje się to nierealne.
Ta elastyczność na tle innych krajów europejskich mocno kuleje w naszym kraju. Myślę, że jest też trochę tak, że przyzwyczaiłyśmy w dużej mierze pracodawcę do tego, że się naginamy, stajemy na głowie i dostosowujemy do norm w miejscu pracy, tylko po to, by pracodawca nie odczuł, że mamy dziecko. Mówię o kobietach, bo bardzo często jest tak, że mężczyźni w pracy „nie mają dzieci”. A jak już mają, to zazwyczaj dostają podwyżkę, „bo przecież dziecko”. Nadal rzadkością są mężczyźni proszący szefa dwa razy w tygodniu o możliwość wyjścia wcześniej z pracy, bo muszą odebrać dziecko.
Pracodawcy muszą dużo zmienić. Myślę, że zmiany demograficzne, jakie zachodzą na polskim rynku pracy, będą stanowiły silny bodziec, by powalczyć o pracowników, którymi mogą być właśnie kobiety.
Ale z czego ten problem nieelastyczności wynika? Nie jesteśmy przecież odcięci od świata, korporacje z zagranicznym kapitałem i z zagranicznymi normami są przecież u nas obecne i mają się dobrze. A nadal polski pracodawca wyznaje świętą zasadę 9-17.
- Istotne jest to, że w Polsce mamy relatywnie mało dużych firm, a dużo małych firm. A tu ta polityka równościowa czy społeczna wygląda diametralnie inaczej. Prawdę mówią – w małych firmach mało kto ma możliwość o niej pomyśleć . Więc to ma znaczenie i niestety pokutuje.
Myślę, że jest to efekt przyzwyczajenia pracodawców do silnej pozycji na rynku pracy. Bardzo długo mieliśmy wysokie bezrobocie i wówczas dla każdego pracownika praca była na wagę złota. Pracownik robił wszystko, żeby pracę utrzymać, bo pracodawca mógł w potencjalnych kandydatach przebierać. Siłą rzeczy traciły na tym kobiety.
Zobacz Kierowca tira, motornicza, piłkarski sędzia - kobieta w świecie testosteronu ma się dobrze
Dużą rolę odrywają programy społeczne. Raport pokazuje, że system podatków i zasiłków sprawia, że pójście do pracy, patrząc na perspektywę, ile możemy zyskać, jest nieopłacalne.
- To jest bardzo szeroki problem. Jest wiele rozwiązań, które można w systemie podatkowo-zasiłkowym zaimplementować, tak by praca się opłacała, szczególnie w tej perspektywie krótkookresowej. Takie działania to korzyść zarówno dla rynku pracy, gospodarki i dla pracownika i jego przyszłej sytuacji. Debata na tematy tych rozwiązań trwa od dawna, mało co się w tym temacie dzieje. Podnoszenie płacy minimalnej, będzie mogło stanowić zachętę dla części kobiet, by na ten rynek pracy wkraczać lub na niego wracać.
Właśnie. Z jednej strony mamy dobre zaplecze socjalne, z drugiej niskie zarobki mimo wszystko. Gdy przeliczymy kwotę, jaką dostaniemy za 3/4 etatu przy kobiecych zarobkach, okazuje się, że jest to nieopłacalne, jeśli na przykład nie mamy drugiej opcji zarobkowej. Bo dziecko przecież musi iść do żłobka czy przedszkola, a nie zawsze mamy szczęście, że dostanie się do państwowej placówki, my musimy dojechać itd.
- Dlatego potrzebujemy całego szeregu rozwiązań. Tu nie chodzi tylko o podnoszenie płacy minimalnej, które będzie mieć też negatywne skutki. Potrzebujemy zwiększania opłacalności najniższych wynagrodzeń np. poprzez zmniejszanie klina podatkowego od nich odprowadzanego.
Brakuje nadal dobrej oferty żłobków i przedszkoli, które będą przystępne cenowo. Do rozwiązania pozostaje kwestia transportu. W wielu, szczególnie mniejszych miejscowościach, z uwagi na brak transportu nie ma możliwości dotarcia do pracy. Elastyczność czasu pracy musi stać się czymś więcej niż hasłem, podobnie jak równy podział obowiązków domowych miedzy kobiety i mężczyzn. Tylko szereg zmian może uregulować tę sytuację, jedna zmiana może nie wystarczyć.
KOMENTARZE (0)