Rekruter raz na jakiś czas powinien sam wcielić się w rolę kandydata do pracy. Te 7 historii powinno ustrzec przed powtarzaniem błędów.
- Autor:JRP
- •2 sie 2018 20:00

Niskie bezrobocie, konkurencja między firmami i RODO utrudniają HR-owcom skuteczne poszukiwanie kandydatów do pracy. Gdy potencjalny pracownik pojawi się na rozmowie kwalifikacyjnej, tym bardziej warto go więc zachęcić do podjęcia oferty. Niestety rekruterzy zapominają często, że są wizytówką firmy i muszą działać według najwyższych standardów. Oto top 7 błędów, które sprawiły, że rekrutacja okazała się nieskuteczna.
Nadmierna szczerość: „Muszę znaleźć kogoś na to stanowisko, szef dał mi miesiąc albo mnie zwolni”
Na tak niecodzienne zwierzenie zdecydowała się młoda rekruterka podczas poszukiwania osoby do działu marketingu do agencji kreatywnej. Na każde pytanie o szefa firmy odpowiadała z pewną ostrożnością i wyczuwalnym lękiem. Zdarzyło jej się także podkreślać, że zespół ma bardzo dobrą energię, ale „szef to szef”. Ponieważ rekrutowana osoba chciała odejść z firmy właśnie z powodu despotycznego szefa, sygnały wysyłane przez rekruterkę skutecznie zniechęciły ją do przejścia.
Brak dyplomacji: „Co za rekrutacja! Ostatni kandydat był fatalny, spróbujmy z Panem”
Na taki komentarz pozwoliła sobie jedna z rekruterek w dużej firmie. W trakcie rozmowy okazało się, że prowadząca rozmowę poruszyła także prywatne wątki i dotykała przedramienia kandydata. Zmniejszanie dystansu, nieformalny charakter spotkań rekrutacyjnych i brak dyplomacji to moda, która niepotrzebnie zapanowała wśród rekruterów.
- Często źle pojmowany luz jest nienaturalny nawet dla przedstawicieli najmłodszego pokolenia, które dopiero wchodzi na rynek pracy i ceni nieformalne formy rekrutacji. Nie należy jednak mylić tego ze spoufalaniem się - radzi Aleksandra Pocheć, ekspertka serwisu rekrutacyjnego Monster Polska.
HR-owiec kameleon: „Miejmy za sobą ten small talk”
Fatalne wrażenie na kandydatach robią rekruterzy, którzy pokazują podczas rozmowy dwa oblicza. Tak było na spotkaniu, w którym wziął udział pewien grafik. Brał udział w rekrutacji do firmy, która zajmowała się projektowaniem ulotek, menu i bannerów.
- Rozmowa zaczęła się od wymiany opinii na temat wyglądu reklam w polskich miastach, lokalach, sklepach. W pewnym momencie wyraźnie zmęczony tematem rekruter powiedział „miejmy za sobą ten small talk, tak naprawdę nie cierpię tych pogadanek”. Zdębiałem - mówi Sebastian.

KOMENTARZE (1)