Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod
tym linkiem.
- Pracodawcy oczekują większych ułatwień w zatrudnianiu cudzoziemców.
- Im wyższe są wymagane od pracowników kwalifikacje, tym dalsze geograficznie są poszukiwania odpowiednich kandydatów.
- Państwo powinno prowadzić bardziej aktywną politykę imigracyjną.
W ostatnich latach sytuacja na polskim rynku pracy diametralnie się zmieniła po tym, jak otwarto go szerzej dla naszych wschodnich sąsiadów.
Skala ich napływu okazała się tak duża, że w powszechnym obiegu zaczęto mówić o „milionie Ukraińców pracujących w Polsce”.
Jak stwierdził Marcin Wiatrów z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, jest „to mit, który powoli przeradza się w rzeczywistość”.
Marcin Wiatrów. fot. PTWP
Dane dotyczące cudzoziemców są bardzo trudne do interpretacji. Nie ma danych, które jednoznacznie wskazywałyby na to, ile cudzoziemców pracuje w jednej chwili w Polsce.
- Jeśli mamy oświadczenie o zamiarze powierzenia wykonywania pracy cudzoziemcowi, to zazwyczaj wydaje się, że jedno oświadczenie przypada na jedną osobę - wskazał Wiatrów.
- Nie jest to prawda, bo w skali roku na jedną osobę rejestruje się ok. 1,6 oświadczenia. To oznacza, że mniej więcej co drugi cudzoziemiec składa dwa oświadczenia - dodał.
Od stycznia do końca września 2017 r. ok. 900 tys. osób złożyło 1,4 mln oświadczeń. Oświadczenia pozwalają na pracę bez zezwolenia przez sześć miesięcy.
- Można szacować, że w zeszłym roku przez polski rynek pracy przewinęło się ok. 600-800 tys. Ukraińców. Biorąc pod uwagę obserwowany rosnący napływ pracowników ze Wschodu można stwierdzić, że w 2017 r. ta liczba będzie się zbliżać do miliona - powiedział Wiatrów.
Jak przypomniał, od 1 stycznia 2018 r. zaczną obowiązywać przepisy, które wydłużą pozwolenia na pracę z sześciu do dziewięciu miesięcy. Będzie to dotyczyło prac sezonowych, takich jak m.in. hotelarstwo, rolnictwo czy gastronomia.
Wiatrów podkreślił, że do Polski napływa obecnie najwięcej nowych pracowników ze wszystkich państw Unii Europejskiej.
- Do kwestii migracyjnych trzeba podchodzić bardzo odpowiedzialnie. Istnieją kilkudziesięcioletnie doświadczenia z wielu państw UE, które otwierały się mocno na obcokrajowców. W krótkiej perspektywie było to korzystnie, ale w długoletniej jest to dyskusyjne - zaznaczył.
Walka z nieprawidłowościami
Jarosław Leśniewski, dyrektor Departamentu Legalności Zatrudnienia w Państwowej Inspekcji Pracy zwrócił uwagę, że mówiąc „pracownik z zagranicy” mamy na myśl też osoby zatrudnione na podstawie umów cywilno-prawnych i umów o dzieło. Tymczasem „pracownik” wg Kodeksu pracy to osoba zatrudniona na podstawie umowy o pracę.
Jarosław Leśniewski. fot. PTWP
- Niestety coraz częściej cudzoziemcy, czyli głównie Ukraińcy, już na wjeździe do Polski mają umowę cywilno-prawną lub umowę o dzieło. W efekcie nie są widoczni w systemie ubezpieczeń społecznych - powiedział Leśniewski.
Państwowa Inspekcja Pracy od 10 lat zajmuje się kontrolą legalności pracy cudzoziemców - rocznie obejmuje ona ok. 20-30 tys. osób. W ponad połowie przypadków PIP stwierdza nieprawidłowości. Natomiast w ciągu dekady wśród 180 tys. skontrolowanych cudzoziemców ok. 15 tys. pracowało nielegalnie.
Leśniewski stwierdził, że skali tego zjawiska nie da się zmniejszyć tylko samymi kontrolami. Potrzebne są zmiany w regulacjach prawnych, gdyż system oświadczeń jest nieszczelny. Ponadto PIP postuluje, aby cudzoziemcy byli zgłaszani do ubezpieczenia społecznego.
Michał Wysłocki, prawnik z kancelarii Sadkowski i Wspólnicy, ocenił, że zagraniczni pracownicy są już koniecznością, gdyż wielu Polaków nie chce wykonywać pewnych zajęć za dane stawki - również ci bezrobotni, korzystający z zasiłków.
Michał Wysłocki. fot. PTWP
Wysłocki, który jest także ekspertem BCC ds. legalizacji pobytu i pracy cudzoziemców, podkreślił, że procedury związane z tym zagadnieniem są skomplikowane, zwłaszcza dla małych firm.
Problemem są też przewlekłe procedury, które mogą trwać nawet ponad rok. Tymczasem długie oczekiwanie na pozwolenie sprawia, że w tym czasie cudzoziemiec podejmuje pracę nielegalnie.
Prawnik zwrócił także uwagę, że istnieje zjawisko masowego odchodzenia urzędników trudniących się legalizacją pracowników z zagranicy. Powodem są znacznie wyższe stawki, które za to zajęcie oferują im przedsiębiorcy.
Globalne poszukiwania
Wojciech Kosiński, wiceprezes informatycznej firmy Euvic, wskazał, że w sektorze IT potrzebne są osoby o wysokich kwalifikacjach. Informatycy są poszukiwani na wszystkich rynkach, dlatego dla ukraińskich informatyków atrakcyjny może być także rodzimy rynek.
Wojciech Kosiński. fot. PTWP
- Informatycy na Ukrainie mają jedną z największych sił nabywczych w regionie. Bardzo dobrze zarabiają, a jednocześnie mają niskie podatki i koszty. Poza tym są też przyzwyczajeni do outsourcingu na rynek amerykański - powiedział Kosiński.
W jego opinii istotnym sposobem na pozyskiwanie wykwalifikowanych kadr może być sprowadzanie cudzoziemców na studia w Polsce. Dodał, że Euvic wśród swoich pracowników ma m.in. obywatela Gambii, który przyjechał studiować do naszego kraju.
Kosiński wyjaśnił, że w sektorze informatycznym studenci często rozpoczynają pracę już na 3-4 roku studiów. Ten moment startu się przesuwa i studenci coraz częściej podejmują pracę wcześniej.
Dawid Idzior, członek zarządu polskiego oddziału Rockwell Automation, podał, że firma rekrutuje przede wszystkim wysoko wykwalifikowanych inżynierów - elektromechaników oraz informatyków.
Poszukiwania sięgają m.in. na Ukrainę, Serbię czy Turcję, ale też daleko poza Europę - do Brazylii, Chin, Kanady i USA. Idzior wskazał, że poza rekrutacją dużo wysiłku wymagają też formalności urzędowe. Procedury są bardziej skomplikowane w przypadku pracowników spoza granic Unii Europejskiej.
Obecnie w polskich strukturach Rockwell Automation obcokrajowcy stanowią blisko 10 proc. zatrudnienia, z czego większość to pracownicy średniego lub wyższego szczebla. Zdaniem Idziora, potrzebne jest większe wsparcie państwa dla polityki imigracyjnej, m.in. dla nauki języka.
Nie ma kto budować
Rafał Bałdys, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, poinformował, że w branży brakuje obecnie ponad 100 tys. osób.
Gdyby w wielu przypadkach budowlańcy godzili się na stawki, których oczekują obecnie polscy robotnicy, to trudno było im być konkurencyjnymi w przetargach publicznych, gdzie o zwycięstwie decyduje cena.
Jednocześnie spółkom trudno rozbudowywać swoje kadry, gdyż za kilka lat w budownictwie jest prognozowany dołek i wówczas potrzebna byłyby duża reedukacja zatrudnienia i kosztowna restrukturyzacja.
W tej sytuacji firmy sięgają po kadry z Ukrainy, co wiąże się jednak z dużymi trudnościami administracyjnymi. Do tego pracownicy zza wschodniej granicy o otrzymują tylko sześciomiesięczne pozwolenia na prace, co - jak podkreślił Bałdys - jest absurdem.
- Mamy już w polskim budownictwie nawet pracowników z Bangladeszu. Sytuacja na budowlanym rynku pracy jest dramatyczna - zaznaczył Bałdys.
Jak dodał, niemiecki rynek pracy już nieoficjalnie zaczyna być otwierany dla Ukraińców. Jednocześnie Niemcy planują wkrótce rozpocząć duży program rewitalizacji infrastruktury, co może spowodować dalszy odpływ pracowników z Polski.
Bałdys apelował, aby strona publiczna podjęła rozmowy z biznesem nt. ułatwień dotyczących zatrudnienia cudzoziemców. Bez tego sytuacja nie ulegnie poprawie.
moderator: Adam Sofuł, redaktor Magazynu Gospodarczego Nowy Przemysł i portalu wnp.pl
*Artykuł powstał na podstawie dyskusji „Pracownik z zagranicy”, która odbyła się podczas konferencji PulsHR_Day w Katowicach.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (0)