Już nie boimy się tak bardzo o utratę zatrudnienia, nastroje wróciły do poziomu sprzed pandemii. Aż 84 proc. Polaków deklaruje, że w przypadku zwolnienia uda im się znaleźć jakąkolwiek pracę w ciągu pół roku, a 62 proc., że będzie to praca tak samo dobra.
Autorzy wskazują, że w tej edycji badania w oczy rzuca się w pierwszej kolejności wyraźny spadek lęku o utratę zatrudnienia. 21 proc. Polaków wskazuje na umiarkowane obawy, a 10 proc. na duże. Podobne odsetki (odpowiednio 20 proc. i 10 proc.) odnotowano w IV kw. 2019 r., tj. przed ogłoszeniem pandemii koronawirusa i wprowadzeniem obostrzeń ograniczających funkcjonowanie niektórych sektorów gospodarki. W I kw. 2020 r. na możliwość zwolnień wskazywało 45 proc. zatrudnionych, a w II kw. 38 proc.
- W trzecim kwartale 2020 r. obserwujemy uspokojenie się nastrojów na rynku pracy i znaczny spadek obaw o utratę zatrudnienia. Wraz ze zniesieniem większości obostrzeń, które w istotny sposób wpływały na funkcjonowanie gospodarki, duża część pracowników z ulgą wróciła do swoich codziennych zadań. Niestety, istnieją sektory, które w dalszym ciągu odczuwają wpływ pandemii na swoje funkcjonowanie. Wśród nich wciąż można wymienić branżę lotniczą, turystyczną, gastronomiczną i rozrywkową. Pomimo że teoretycznie mogą one prowadzić działalność, to odczuwają zmniejszony popyt na swoje usługi lub ograniczenia utrudniające świadczenie usług. Świadkami ewentualnych redukcji w zatrudnieniu w tych branżach możemy być jeszcze w najbliższych okresach - mówi Marzena Milinkiewicz, dyrektor operacyjna Randstad Polska.
Jak dodaje, warto jednak zaznaczyć, że w ostatnim kwartale zwiększyć się może zapotrzebowanie na pracowników w związku z okresem przedświątecznym. Szansą dla tych wspomnianych pracowników może być dodatkowa praca m.in. w przemyśle, handlu i logistyce. Firmy produkcyjne już rekrutują pracowników, którzy będą ich wspierać w okresie szczytu zamówień.
Kasjerzy i kierowcy boją się najbardziej
Obecnie o zwolnienie najbardziej boją się mieszańcy centralnej Polski (12 proc.), tj. woj. mazowieckiego, łódzkiego i świętokrzyskiego, a najmniej (po 9 proc.) północnej (pomorskie i zachodniopomorskie) i wschodniej (warmińsko-mazurskie, podlaskie, lubelskie i podkarpackie). Utraty obecnego zatrudnienia bardziej obawiają się też mieszkańcy miast do 20 tys. mieszańców (13 proc.) niż wsi poza obrębem aglomeracji (5 proc.).
Grafika: Monitor Rynku Pracy
Większy lęk przed zwolnieniami odczuwają kobiety niż mężczyźni. 12 proc. pań deklaruje, że ich obawy są duże, podczas gdy wśród panów jedynie 9 proc.. Najmniejszy odsetek osób, które boją się utraty pracy charakteryzuje grupę wiekową od 50 do 64 lat. Wynosi on 8 proc.. Dla pozostałych grup wiekowych waha się w przedziale 10-11 proc.. Interesującą korelację widać także pomiędzy poziomem edukacji a lękiem przed zwolnieniem - im wyższe wykształcenie, tym więcej obaw. 6 proc. osób z wykształceniem podstawowym ocenia ryzyko utraty pracy jako duże, podczas gdy dla respondentów z wykształceniem wyższym odsetek ten wynosi 12 proc..
Największy lęk przed zwolnieniem odczuwają sprzedawcy i kasjerzy (19 proc.), kierowcy (13 proc.), a także pracownicy biurowi i administracyjni oraz specjaliści z wyższym wykształceniem (po 12 proc.). Najmniej - inżynierowie i kadra kierownica średniego szczebla (po 6 proc.) oraz top managerowie (7 proc.). Jeśli chodzi o branżę, to najwięcej obaw mają osoby zatrudnione w finansach i ubezpieczeniach (19 proc.), telekomunikacji i IT oraz hotelarstwie i gastronomii (po 15 proc.). Najmniej zaś przedstawiciele administracji publicznej (2 proc.), oraz budownictwa i przemysłu (po 5 proc.).
Wraca optymizm
Z najnowszego monitoringu wynika, że na rynku pracy widać powolny powrót optymizmu w kwestii szans na podjęcie nowego zatrudnienia. 84 proc. Polaków deklaruje, że w przypadku zwolnienia uda im się znaleźć jakąkolwiek pracę w ciągu pół roku, a 62 proc., że będzie to praca tak samo dobra. A przypomnijmy, że w I kw. 2020 r. wyniki te kształtowały się na poziomie odpowiednio 75 proc. i 52 proc.
Grafika: Monitor Rynku Pracy
Najwięcej osób, które uważają, że znajdą jakąkolwiek pracę zamieszkuje południe (woj. dolnośląskie, opolskie, śląskie i małopolskie) i wschód Polski (po 86 proc.). Jeśli chodzi o znalezienie tak samo dobrej lub lepszej pracy, to największymi optymistami są osoby z północy kraju (69 proc.). W tej kwestii pozytywne oceny mają też mieszkańcy wsi w obrębie aglomeracji (66 proc.). Większymi optymistami pod względem podjęcia nowego zatrudnienia są też mężczyźni. 87 proc. z nich ocenia, że w przypadku utraty pracy znajdzie jakąkolwiek, a 63 proc., że będzie ona lepsza lub tak samo dobra. W podziale na grupy wiekowe zaobserwować, że im starsze pokolenie, tym większy jest pesymizm. Najmniej nadziei na podjęcie jakiegokolwiek zatrudnienia mają osoby z grupy od 50 do 64 lat (74 proc.). Osoby te uważają też, że ciężko będzie im dostać pracę tak samo dobrą lub lepszą. Deklaruje tak możliwość niespełna co drugi badany.
- Ciekawą obserwacją jest rosnąca różnica pomiędzy odsetkiem osób, które uważają, że są w stanie znaleźć jakąkolwiek pracę i tymi, którzy są zdania, że w razie potrzeby znajdą pracę co najmniej tak samo dobrą jak obecna. Dla zaprezentowanych opinii można znaleźć co najmniej dwa wyjaśnienia. W opinii części respondentów obecna praca jest zgodna z ich kwalifikacjami i odpowiada ich ambicjom, a więc znalezienie innej tak samo dobrej jest raczej trudne i wymaga dużo wysiłku, szczególnie jeśli w ostatnim czasie uzyskali podwyżkę wynagrodzenia. Tą tezę może potwierdzać wysoki odsetek osób, które deklarują satysfakcję z wykonywanej pracy. Z drugiej strony możemy mieć do czynienia z respondentami, w opinii których pandemia Covid-19 ograniczyła znacząco możliwości awansu, a jednocześnie spowodowała dużą niepewność dotyczącą własnych perspektyw zawodowych. Dla takich osób obecna praca będzie miała zalety, wynikające choćby z faktu stabilności zatrudnienia, a zmiana pracy zawsze wiąże się z ryzykiem związanym choćby z zatrudnieniem na okres próbny - komentuje wyniki badania Monika Fedorczuk, ekspert rynku pracy Konfederacji Lewiatan.
Grafika: Monitor Rynku Pracy
Jak dodaje ekspertka, z danych publikowanych przez GUS wynika, że istnieje też duże zróżnicowanie sytuacji między branżami. Dla przykładu mamy sektor IT i telekomunikacji, w którym nadal jest duże zapotrzebowanie na pracę, a tym samym obserwujemy rosnące wynagrodzenia, a z drugiej strony mamy zapowiedzi ograniczenia zatrudnienia w administracji i zamrożenie wynagrodzeń w ustawie budżetowej. W ocenie własnych szans na rynku pracy wiele zależy od tego, czy decyzja o konieczności szukania pracy jest autonomiczna czy też wymuszona przez sytuację zewnętrzna, np. zwolnienia w firmie.
Inżynierowie, mistrzowie, brygadziści
Swoje szanse na znalezienie jakiejkolwiek pracy najlepiej oceniają inżynierowie (94 proc.), mistrzowie i brygadziści (92 proc.) oraz technicy i wykwalifikowani robotnicy (90 proc.). Najgorzej natomiast pracownicy biurowi i administracyjni (76 proc.), sprzedawcy i kasjerzy (78 proc.) oraz kadra zarządzająca (79 proc.). Natomiast sytuacja w sektorach wygląda następująco: spokojni o nowe zatrudnienie są przedstawiciele telekomunikacji i IT (93 proc.), przemysłu oraz budownictwa (po 90 proc.). Mniej optymistyczne są osoby pracujące w administracji publicznej (72 proc.), branży finansowej i ubezpieczeniowej (77 proc.) oraz transporcie i logistyce (78 proc.).
Grafika: Monitor Rynku Pracy
- Aktualne zawirowania na rynku pracy spadają na nas w zupełnie innej sytuacji niż poprzedni kryzys wywołany tąpnięciem na rynku finansowym. Według Eurostatu, w III kwartale 2008 roku Polska osiągnęła rekordowo niską w perspektywie poprzednich kilkunastu lat stopę bezrobocia (6,6 proc.), ale mimo tego aż 15 krajów dzisiejszej unijnej 27-ki miało się wówczas lepiej. A na rynek rokrocznie wchodziło o ok. 200 tys. ludzi więcej, niż przechodziło na emerytury - zauważa Łukasz Komuda, ekspert rynku pracy Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych oraz redaktor portalu Rynekpracy.org.
Tymczasem - jak kontynuuje - w IV kwartale ubiegłego roku stopa wynosiła u nas niespotykane w historii 2,9 proc. i o miano kraju o najniższym bezrobociu w UE rywalizowaliśmy tylko z Czechami. Odwróciła się też demografia: przez dekadę populacja w wieku produkcyjnym skurczyła się o 1,3 mln, a co roku debiutuje ok. 400 tys. pracowników, podczas gdy z pracą żegna się ponad pół miliona emerytów. Czują to pracodawcy, ale i pracownicy. Ci ostatni mają świadomość, że ciągle - dla mało wybrednych, nie oczekujących wysokich wynagrodzeń i szans na rozwój - praca się znajdzie. To uspokaja nastroje, wytrącone z równowagi ogromnym poziomem niepewności w pierwszych miesiącach uderzenia pandemii.
Satysfakcja i brak wsparcia
3 na 4 Polaków (76 proc.) deklaruje, że jest bardzo zadowolony lub raczej zadowolony ze swojej pracy. To o 1 pkt.proc. mniej niż w II kw. 2020. Przy czym tych pierwszych jest 22 proc., a drugich 53 proc.. Najwięcej satysfakcji płynącej z wykonywanej pracy odczuwają mieszańcy wschodniej Polski, gdzie wskazuje na to 80 proc. respondentów.
W podziale na zajmowane stanowiska, najwięcej osób odczuwających zadowolenie z pracy to przedstawiciele kadry zarządzającej (90 proc.). Na drugim miejscu znajdują się kierownicy średniego szczebla (82 proc.), a na trzecim - mistrzowie i brygadziści (81 proc.). Po drugiej strony znaleźli się sprzedawcy i kasjerzy (66 proc.), niewykwalifikowani robotnicy (70 proc.) i kierowcy (73 proc.). Biorąc pod uwagę branże, najwyższym poziomem satysfakcji charakteryzują się pracownicy opieki zdrowotnej i pomocy społecznej (84 proc.), sektora telekomunikacja i IT (80 proc.) oraz administracji publicznej (79 proc.). Najmniej zadowolone są osoby pracujące w ochronie (67 proc.), finansach i ubezpieczeniach (71 proc.) oraz budownictwie (74 proc.).
Grafika: Monitor Rynku Pracy
Jednocześnie w momencie, kiedy firma wręczy wypowiedzenie, aż blisko 90 proc. zatrudnionych jest pozostawionych samemu sobie. Wśród osób, które straciły pracę w ciągu ostatnich 6 miesięcy, jedynie 12 proc. usłyszało propozycję wsparcia od szefa. W ciągu całej swojej kariery podobną deklarację otrzymało 26 proc. zatrudnionych. Wprawdzie najczęściej pracownikom zależy na wsparciu finansowym (58 proc.), ale niewiele rzadziej wskazują na inne formy wsparcia - pomoc w szukaniu nowego zatrudnienia (40 proc.) i wstawienie referencji (31 proc.).
- Warto mieć świadomość, że wsparcie pracowników na każdym etapie współpracy, również przy rozstaniu, wpływa długofalowo na skuteczne pozyskiwanie talentów bez względu na uwarunkowania rynkowe. Firmy, które działają w ten sposób, na ogół nie mają trudności w pozyskiwaniu kandydatów także wtedy, gdy brakuje ich na rynku. Tak więc takie działania mają znaczenie zarówno dla pracownika, jak i pracodawcy - mówi Monika Hryniszyn, dyrektor zarządzająca Randstad RiseSmart.
Grafika: Monitor Rynku Pracy
Jak dodaje, badania Randstad RiseSmart pokazują, że co drugi pracownik, który stracił zatrudnienie, podzielił się opinią o swoim ostatnim pracodawcy - najczęściej z rodziną i znajomymi, ale opinie pracowników pojawiają się także w serwisach społecznościowych czy portalach o pracodawcach. Jeśli zadbamy o to, by w tej trudnej dla pracowników sytuacji nie zabrakło ludzkiego podejścia i wsparcia w dalszej drodze zawodowej, te opinie mogą być przychylne. A to jak postrzegana jest firma, ma bezpośredni wpływ na to, czy w przyszłości kandydaci będą chcieli związać się z danymi pracodawcą,
47 proc. zatrudnionych dzieli się swoją opinią na temat byłego pracodawcy. Z czego 39 proc. robi to w gronie rodziny i znajomych, 6 proc. na portalach internetowych, a 2 proc. na oficjalnym koncie firmy w mediach społecznościowych.
Czytaj także: Restrukturyzacja w firmie. O tym musisz pamiętać, by nie sprowokować kryzysu
KOMENTARZE (1)