Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod
tym linkiem.
• Według raportu przygotowanego przez McKinseya, jedynie 5 proc. pracy wykonywanej w tej chwili może zostać w pełni zautomatyzowana.
• Jednak w ramach codziennej pracy do pewnego stopnia zautomatyzowane może być nawet 30 proc. zadań.
Sto lat przed wybuchem pierwszej wojny światowej tkacze, chałupnicy i drobni rzemieślnicy niszczyli maszyny tkackie w ramach sprzeciwu wobec automatyzacji pracy. Wówczas przejawem automatyzacji pracy były nowoczesne krosna tkackie, napędzane przy pomocy silników parowych. Luddyści, przerażeni, że maszyna jest w stanie efektywnie zastąpić pracę kilkudziesięciu ludzi, zaczęli je niszczyć. W efekcie parlament brytyjski zakazał niszczenia maszyn pod karą śmierci.
Czytaj też: Automatyzacja w HR postępuje. Czy rekruterzy mogą spać spokojnie?
Sto lat po Wielkiej Wojnie ruch luddystów może odrodzić się wśród prawników, księgowych i analityków finansowych.
- Opór wobec zmian ma w sobie coś z walki ze starzeniem się. Można to robić mądrze, poprzez dietę i ćwiczenia, można też mniej mądrze, ze znacznie gorszymi efektami – wskazuje Michał Gołgowski, dyrektor zarządzający w Spring Professional. - W przypadku automatyzacji pracy ślepy opór i walka na śmierć i życie jest tym gorszym sposobem.
Dzieci czwartej rewolucji
Choć potocznie o rewolucji przemysłowej mówi się w kontekście XIX wieku i wynalezienia silnika parowego, w praktyce badacze wyróżniają cztery takie wydarzenia. Pierwszym było wynalezienie silnika parowego oraz opartych na nim innowacji, na przykład automatycznego krosna tkackiego oraz kolei.
Drugą rewolucją przemysłową nazywany jest wiek elektryczności, który umożliwił powszechne zastosowanie mniejszych maszyn i wprowadzenie linii produkcyjnej. W ramach trzeciej rewolucji przemysłowej powstały komputery, zdolne do przetwarzania dużych zbiorów informacji i sterowania innymi maszynami produkcyjnymi.
- Czwarta rewolucja jest o tyle ciekawa, że jej sednem nie jest jeden konkretny wynalazek, a raczej połączenie wszystkich dotychczasowych osiągnięć w mogący się komunikować system – tłumaczy Michał Gołgowski. – Spięcie komputerów w jedną całość prowadzi do takich osiągnięć jak internet czy inteligentne budynki.
Czwarta rewolucja przemysłowa opiera się również na intensywnym wykorzystaniu danych poprzez takie narzędzia jak machine learning czy analityka big data.
Idą po finansistów
- Wraz z rosnącą mocą obliczeniową oraz dostępem do internetu, maszyny są coraz skuteczniejsze w zastępowaniu ludzi przy pracy umysłowej. Dzięki pierwszym trzem rewolucjom przemysłowym gwałtownie spadło zapotrzebowanie na pracę fizyczną. Kombajn jest w stanie zastąpić pracę całej wsi z kosami – tłumaczy Michał Gołgowski. – Jednak pracownicy umysłowi w tej chwili zaczynają czuć się tak samo, jak tkacze pod koniec XVII wieku. Ich praca ulega gwałtownym zmianom.
Według raportu przygotowanego przez McKinseya, jedynie 5 proc. pracy wykonywanej w tej chwili może zostać w pełni zautomatyzowana. Jednak w ramach codziennej pracy do pewnego stopnia zautomatyzowane może być nawet 30 proc. zadań.
- Obrazowo można to przedstawić na przykładzie księgowych. Używają swojej eksperckiej wiedzy do rozliczania podatków, oceny kosztów i doradzania swoim klientom. Równocześnie wiele ich codziennej pracy polega na zwykłym przeliczaniu, dodawaniu i odejmowaniu. Właśnie tę część można łatwo zautomatyzować – komentuje Michał Gołgowski. - Dzięki automatyzacji możliwe będzie bardziej efektywne wykorzystanie umiejętności księgowych oraz innych specjalistów.
W tę stronę właśnie poszedł japoński ubezpieczyciel Fukoku Mutual Life Insurance, który zastąpił pracę 30 ludzi wykorzystaniem komputera kognitywnego Watson. Ludzie ci odpowiedzialni byli za wyliczanie wysokości odszkodowań dla konkretnych pokrzywdzonych.
Holenderski bank ING zamierza w najbliższym czasie zwolnić 5,8 tys. pracowników, których zastąpić mają maszyny. Z podobnym rozmachem do cyfrowej transformacji podchodzi niemiecki Commerzbank, który do 2020 roku zamierza zautomatyzować nawet 80 proc. procesów biznesowych.
Teoria hot doga
Zdaniem Michała Gołgowskiego dobrą metaforę automatyzacji pracy, także tej biurowej, przedstawił Paul Krugman, gdy mówił o teorii hot doga.
- Aby przygotować dobrego hot doga, konieczne jest podgrzanie bułki i wsadzenie parówki. Obie te czynności mogą być zautomatyzowane, przez co mniej ludzi musi pracować przy produkcji i nadchodzą zwolnienia. Z drugiej strony jednak jednostkowy koszt wytworzenia hot doga spada, przez co więcej ludzi może po nie sięgnąć, biznes rośnie i musi zatrudniać ludzi do produkcji. Na tej samej zasadzie wprowadzenie bankomatów i bankowości elektronicznej nie wywołało kryzysu w branży finansowej i nie spowodowało fali gwałtownych zwolnień. Podobnie automatyzacja skończy się raczej upowszechnieniem dostępu do usług private bankingu. Każdy z nas będzie miał własnego opiekuna, doradcę inwestycyjnego i speca od optymalizacji podatków. A, że będzie on cyfrowy - czy to istotne? – podsumowuje ekspert.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (0)