Kazimierz Karolczak, wicemarszałek województwa śląskiego podkreśla, że poziom bezrobocia w woj. śląskim spada. Zapewnia, że to dobry sygnał świadczący o rozwoju gospodarki oraz o wzrastającej liczbie miejsc pracy. - Pracownicy mogą się cieszyć, ponieważ coraz łatwiej można znaleźć pracę – mówi Karolczak.
Zwraca jednak uwagę, że poziom bezrobocia jest zróżnicowany. W Bytomiu czy Zawierciu nadal utrzymuje się się na poziomie 15 proc. - Mamy jeszcze wiele do zrobienia – mówi Karolczak. - Żeby utrzymać potencjał rozwojowy drugiego największego rynku pracy w Polsce pracodawcy będą jednak musieli się bardziej angażować i podejmować strategiczne decyzje – czy konkurować poziomem wynagrodzeń, czy ściągać pracowników z zagranicy – dodaje.
Również Magdalena Sweklej, dyrektor z departamentu rynku pracy z Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej podkreśla, że sytuacja w woj. śląskim jest bardzo dobra, jeśli spojrzeć na dane przedstawiające region na tle innych województw.
- Bezrobocie utrzymuje się na poziomie 9,2 proc. Również odsetek młodych pozostających bez pracy jest stosunkowo niski – ocenia Sweklej.
- Ważne, by wspierać działania podnoszące kompetencje pracowników, dostosowując je do potrzeb pracodawców. Robimy to za pomocą wsparcia staży, które młodym dają szansę na zdobycie doświadczenia, natomiast firmy mogą sprawdzić potencjalnego pracownika. Istotne jest także wspieranie kształcenia zawodowego – mówi.
Poszukiwane kompetencje
Na Śląsku najbardziej poszukiwanymi kompetencjami pracowników są umiejętności związane z IT, grafiką komputerową, językami, finansami i logistyką. - Tak jest w całej Polsce i Śląsk nie jest wyjątkiem – mówi Adam Wąsik, członek zarządu GoldenLine.
– W Hays szukamy osób znających języki, szczególnie inżynierów – dodaje Marek Wróbel, dyrektor Hays Response.
Na znajomość języków obcych zwraca uwagę także Capgemini. Istotne są również cechy osobowe. - Reszty potrafimy dość szybko nauczyć. Poza tym specjalizacje techniczne zależą od konkretnego stanowiska. A nauka języka wymaga jednak czasu, tej nie podniesiemy w miesiąc do poziomu C1. Zauważyliśmy też, że wiele kandydatów ma blokadę przed pracą w zespole i przed kreatywnością. A to jest podstawa – zaznacza Marcin Nowak, dyrektor zarządzający Centrum Operacyjnym Capgemini Polska w Katowicach, członek założyciel ABSL.
– Przy okazji zauważyliśmy, że ludzie czasem nie chcą zmieniać pracy, bo mają się dobrze. Firmy budują swoje programy lojalnościowe, wysyłają na kształcenie, kursy, szkoły językowe – podkreśla Wróbel.
Trend ten potwierdza Marcin Nowak, który nie obawia się ryzyka związanego z kształceniem pracownika, który po skończonym kursie mógłby odejść z firmy.
- Firmy w swoim CSR chwalą się troską o rozwój pracowników, ale z reguły próbują działać pod siebie. Jeśli ktoś zostanie wysłany na kurs developerów Java, to pewnie zostanie wchłonięty w macierzystą firmę – wyjaśnia.
Marek Wróbel, dyrektor Hays Response
Kazimierz Karolczak zaznacza jednak, że tak naprawdę nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć, który zawód będzie w przyszłości dobrze wynagradzany.
- Wiemy tylko, które branże w tej chwili mają potencjał rozwojowy. Na pewno jest to IT, ICT, energetyka i medycyna. Rozwija się też ochrona środowiska i zielona energia, a także opieka nad seniorami. Ta ostatnia branża jest szczególnie ważna ze względu na starzejące się społeczeństwo. Osoby wykształcone w zakresie opieki znikają, a nowych jest jak na lekarstwo. W Niemczech sobie poradzono, pozyskując polskie pielęgniarki, a my powinniśmy sobie radzić, szukając obywateli Ukrainy – zaproponował wicemarszałek.
Urzędy pracy pomogą?
Urzędy pracy nie cieszą się dobrą opinią wśród społeczeństwa m.in. z powodu biurokracji. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja pośredniaków na Wyspach.
- W Anglii nawet nazwa urzędów pracy jest przyjaźniejsza – Job Centre, ale i sposób funkcjonowania jest inny. Urzędy te są wsparciem dla agencji zatrudnienia, służą im pomocą, współpracują ściśle z agencjami, na których to barkach leży przede wszystkim pozyskiwanie pracowników na zgłaszane ofert pracy. U nas mamy do czynienia bardziej z konkurencją agencji i urzędów pracy – mówi Marcin Nowak.
Marcin Nowak, dyrektor zarządzający Centrum Operacyjnym Capgemini Polska w Katowicach, członek założyciel ABSL (Fot. PTWP)
Kooperacji brakuje też przedstawicielom samorządu województwa śląskiego.
- Wprawdzie częściowo inne oferty wpływają do agencji, a inne do urzędów pracy, ale jednak konkurencja jest odczuwalna – przyznaje Kazimierz Karolczak, wicemarszałek Województwa Śląskiego. - Jako urząd nie będziemy tak skuteczni jak agencja w pozyskiwaniu i docieraniu do potencjalnych pracowników, dlatego nasze działania powinny być w innych kategoriach traktowane - dodaje.
Koniec masowego kształcenia
Luki kadrowej na rynku pracy nie uzupełnią również w pełni studenci, ponieważ kończy się masowe kształcenie. Robert Tomanek, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach podkreśla, że mury uczelni będzie opuszczać mniejsza liczba studentów. Od stycznia wchodzi nowy algorytm finansowania uczelni publicznych. Zbyt duża liczba studentów będzie wiązała się z utratą dotacji, które są głównym źródłem utrzymania.
- Zmiany zaproponowane przez Jarosława Gowina wpisują się w głosy uczelni, ale mi brakuje jasnego sformułowania planowanej polityki. Sam jestem zwolennikiem innowacyjności: zmieniam procedury na uczelni oraz jej strukturę, stawiam na młodą kadrę. Zgadzam się też, że kształcenie masowe jest błędem. Ale zbyt pospieszne zmiany i nerwowe ruchy dostosowawcze mogą źle wpłynąć na kształcenie dla gospodarki - komentuje Robert Tomanek.
Okazuje się, że u nas - na Uniwersytecie Ekonomicznym - najlepiej byłoby zatrzymać nabór na dwa lata, żeby ograniczyć liczbę studentów. A najbardziej powinniśmy ograniczyć nabór na kierunki, które cieszą się największą popularnością, czyli na finanse i logistykę. To dość paradoksalne i nie jestem pewien, czy właśnie taki jest cel ustawy – dodaje Tomanek.
Niejasną sytuację rektor Uniwersytetu Ekonomicznego określił mianem „nieostrej polityki i ostrych instrumentów”. Przypomniał też, że szkolnictwa wyższego nie da się zmienić z dnia na dzień, choćby dlatego, że student kształci się przez 5 lat – to dłużej niż kadencja rządu.
- Nie wyrzucimy tych studentów, których już mamy, chociaż czasem ich straszę w ten sposób. Jedną drogą jest ograniczenie rekrutacji. Ktoś mógłby zaproponować przyjęcie większej liczby pracowników, ale na to nas nie stać - powiedział Tomanek.
Pomimo tych zastrzeżeń rektor przyznał, że propozycja jest odpowiedzią na potrzeby samych uczelni, a z punktu widzenia tego uczestnika rynku, który jest po stronie podaży, czyli uczelni właśnie, jest też bardzo korzystna.
Robert Tomanek, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach (Fot. PTWP)
Rekrutacja poza regionem
W tej sytuacji pracodawcy być może będą musieli sięgnąć po osoby spoza regionu. Zwłaszcza, że Śląsk pod względem liczby ofert pracy jest numerem drugim w kraju – zaraz na Mazowszem.
- W dobie rynku pracownika oraz niżu demograficznego jest dużo do zrobienia po obu stronach. Nowe pokolenie wymaga zupełnie innego stylu komunikacji. Konstrukcja oferty pracy jest szczególnie istotna, ponieważ młodzi zwracają uwagę na komunikat wysyłany przez firmy. Sformułowanie „dynamicznie rozwijająca się firma, zapewniająca pracę w dobrej atmosferze” już nie działa – mówi Adam Wąsik.
Pracodawcy muszą również skupić się na obniżeniu rotacji, która jest najwyższa w Europie – wynosi 25 proc. Trzeba nie tylko zatrudniać, ale również starać się zatrzymać ich w firmie – dodaje Wąsik.
Adam Wąsik, członek zarządu GoldenLine (Fot. PTWP)
Czym zachęcać do migracji wewnętrznej?
Jak jednak nakłonić pracowników do przyjazdu na Śląsk? Marek Wróbel zaznacza, że w sektorze BPO pensje utrzymują się na podobnym regionie w całym kraju. By uzupełnić lukę na rynku, trzeba zachęcać studentów do wyboru przyszłościowych kierunków.
Z kolei Marcin Nowak mówi, że wzrost wynagrodzeń może działać, ale tylko na chwilę. - Wyższe pensje mogą być atrakcyjne dla osób spoza regionu, jednak tego rodzaju ruch bardzo szybko spowodowałby wzrost zarobków w całym kraju. Pogorszyłaby to także konkurencyjność kraju w Europie Wschodniej, zwłaszcza że przykładowo koszty pracy w Rumunii są na chwilę obecną niższe o 20-25 proc. - komentuje Nowak.
Promocja Śląska
Marcin Nowak dodaje, że biznes powinien promować się z regionem. Każda firma powinna skupić się na działaniach employer brandingowych, z kolei cały region musi postawić na wspólną promocję. Tym bardziej, że atrakcyjność Śląska jest bardzo duża.
- Na jakość życia składa się nie tylko wynagrodzenie. To także ułatwienia kształcenia, zamieszkania, kredytów, transportu i work-life balance, czyli to, co mogę zrobić, jak wygląda moje życie po 17.00, czy mam możliwość spędzania go po swojemu. Również działania wokół transportu i kultury wpływają na jakość życia – wyjaśnia Adam Wąsik.
Ciekawą debatę moderował Rafał Kerger, redaktor naczelny PulsHR.pl, PortalSamorzadowy.pl (Fot. PTWP)
Ułatwić to może utworzenie związku metropolitalnego w woj. śląskim. - Wpływ metropolii będzie taki, że będzie integrować działania gmin, członków związku - podkreśla Robert Tomanek, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, który doradzał Związkowi Miast Polskich na etapie tworzenia projektu ustawy.
- Główny strumień pieniędzy ma dotyczyć inicjatyw transportowych. Metropolia śląska powinna wykorzystać atuty swojego położenia na mapie Polski i Europy. Efekty lokalizacji powinny być wzmocnione przez związek. Gminy nie mają wpływu na fale migracji z Ukrainy do Polski, ale mogą razem stwarzać warunki, by ci migranci chcieli zostać w regionie, tworząc programy asymilacyjne, miejsca pracy - dodaje.
Jak jednak podkreśla Kazimierz Karolczak, wicemarszałek woj. śląskiego, potrzeb jest więcej niż pieniędzy. - To z jednej strony bardzo duże pieniądze, ale patrząc na skalę potrzeb np. budowanie mieszkań, promocje regionu, to kropla w morzu. Ustawa ponadto dokładnie wskazuje, na co pieniądze te mogą być przeznaczone. Nie ma mowy o polityce osiedleńczej, a raczej właśnie polityce komunikacyjnej i tworzeniu dogodnych warunków dla obecnych mieszkańców i promocję poszczególnych gmin, którą jednak koordynować ma metropolia - podkreśla Kazimierz Karolczak, wicemarszałek woj. śląskiego.
A promocja ta, jego zdaniem, jest województwu śląskiemu bardzo potrzebna. - Woj. śląskie wciąż nie kojarzy się z fajnym, dobrym miejscem do życia. A to właśnie jakość życia, po miejscach pracy i wynagrodzeniach, odgrywa najważniejszą rolę w wyborze miejsca do zamieszkania. Na poprawę tego wizerunku przeznaczyłbym pieniądze, jakie związek ma do dyspozycji, by wreszcie saldo migracyjne woj. śląskiego było dodatnie - dodaje wicemarszałek
Sesja inauguracyjna Silesia HR Trends: HR trendy 2016 i rynek pracy 2.0 (Fot. PTWP)
Imigranci lekarstwem?
Magdalena Sweklej twierdzi, że województwo śląskie nie jest w czołówce regionów, jeśli chodzi o przyciąganie obcokrajowców. Oznacza to, że dla lokalnych pracowników oferty wciąż są atrakcyjne. Jednak skala zainteresowania pracą ze strony cudzoziemców - głównie z Ukrainy – jest coraz większa.
Firmy mogą także skorzystać z udogodnień proponowanych przez państwo. Zatrudniając obcokrajowca, który skończył szkołę ponadgimnazjalną bądź studia w Polsce, pracodawca nie musi nie musi starać się o zezwolenie. Dzięki temu nie trzeba czekać na pracownika. Wiele firm narzeka, że oczekiwanie na wydanie zezwolenia przez wojewodę jest zbyt długie.
- Zmiany jakie proponujemy to możliwość wykonywania pracy w okresie oczekiwania na decyzje wojewody po zakończeniu pracy krótkoterminowej, o ile praca miałaby być kontynuowana u tego samego pracodawcy, na tych samych warunkach. Co ważne, dotyczyć ma to tylko zatrudnienia na umowę o pracę w celu ochrony rynku pracy i cudzoziemców – podsumowuje Sweklej.
*Artykuł powstał na bazie dyskusji podczas sesji inauguracyjnej Silesia HR Trends 2016, jaka 24 listopada odbywa się w Katowicach.
KOMENTARZE (2)