W czasie pandemii HR przeniósł się do świata online i bardzo dobrze sobie tam radził. Zmiana, która dokonała się tak gwałtownie, w wielu aspektach pozostanie na stałe. Sprawdzone narzędzia będą doskonalone. Wykształca się już nowy profil poszukiwanego pracownika – radzącego sobie ze zdalnym czy hybrydowym modelem rekrutacji i pracy. Ale w pewnych sytuacjach i po ustąpieniu wirusa osobiste relacje w branży HR powrócą.
Według Wojciecha Ratajczyka, prezesa agencji Trenkwalder, rekrutacja online prawdopodobnie zostanie z nami na stałe, ponieważ jest to wygodna forma kontaktu dla obu stron. Do tego dochodzi aspekt bezpieczeństwa, który jest istotny w czasie pandemii.
- Gdybyśmy chcieli powiedzieć w „normalnych czasach”, że kontaktujemy się tylko przez internet, albo w większości przez internet, mielibyśmy najpierw długą dyskusję, a potem silny opór przed taką zmianą. Tutaj sytuacja przymusowa w pewnym sensie pomogła tej zmianie. Dzisiaj wiemy, że naprawdę nie musimy jechać na drugi koniec Polski, żeby spotkać się z kandydatem, bo tak samo dobrze możemy to zrobić przez komunikator. I kandydaci też o tym wiedzą – ocenia Wojciech Ratajczyk.
Pandemia sprawiła, że firmy musiały szybko wdrożyć narzędzia do komunikacji, a te sprawdziły się i na pewno będą doskonalone przez firmy IT. Jednak o ile proces rekrutacyjny agencje mogą prowadzić online, to zdaniem Wojciecha Ratajczyka, ostatni etap, kiedy klient zatwierdza kandydata, powinien nadal odbywać się face to face.
- To bardzo ważne, zwłaszcza w przypadku menedżerskich i bardziej specjalistycznych stanowisk, kiedy szukamy osoby, która oprócz bycia ekspertem w swojej dziedzinie potrafi zarządzać ludźmi, ale też ma pasować do kultury firmy. W tej chwili nie ma narzędzi, które np. spośród trzech kandydatów o identycznych twardych umiejętnościach wskażą nam tego, który najlepiej pasuje do naszej firmy – tłumaczy Ratajczyk.
Wykorzystanie nowych technologii w HR będzie coraz szersze. Firmy z branży IT będą chciały wykorzystać koniunkturę. Powstaną coraz lepsze narzędzia, aby podtrzymać ten trend, aby świat nie wrócił w całości do „realu”.
- HR będzie miał w tym swój udział, bo będzie pierwszym, który je oceni. HR i biznes. Zapewne w nieodległym czasie do procesów rekrutacyjnych szerzej zostanie włączona sztuczna inteligencja, narzędzia mierzące np. tembr głosu, rozwiązania hologramowe albo co najmniej bardziej udoskonalone kamery, które pozwolą „zajrzeć kandydatowi prosto w oczy”. Z tym teraz jest jeszcze problem – komentuje prezes agencji Trenkwalder.
Czytaj też: Rekrutacja online to nie tylko wirtualne spotkania. Całe procesy się przenoszą
Również Renata Prys, dyrektor działu People w McDonald’s Polska uważa, że część rozwiązań z pewnością zostanie z nami na dłużej, zwłaszcza że wielu dostawców rozwija i tworzy nowe narzędzia, np. do szybkiego zbierania informacji zwrotnych, edukacji czy zdalnej rekrutacji.
- W McDonald’s również bardzo szybko przenieśliśmy nasze szkolenia do wirtualnych sal szkoleniowych czy zaproponowaliśmy narzędzia do prowadzenia rozmów rekrutacyjnych online. To pozwala nam działać sprawniej, bardzo szybko przekazywać informacje do restauracji, daje nam też efekt skali – mówi Prys.
Kierownicy prowadzący rozmowy rekrutacyjne wolą spotykać się z kandydatami w tradycyjny sposób, a i kandydaci preferują rozmowy osobiste. W zależności od rozwoju sytuacji trzeba brać pod uwagę dodatkowe programy edukacyjne, a być może także nowe narzędzia. Nie wszędzie bowiem przejście do świata online odbywa się bezboleśnie.
Bez barier
Przy upowszechnieniu nowych narzędzi do komunikacji i pracy zdalnej, HR-owcy będą mogli rekrutować nowych pracowników bez ograniczeń lokalizacyjnych. Do tej pory, np. szukając kandydata do pracy w biurze w Warszawie, przeważnie szukali pracownika w mieście.
- Jeżeli okaże się, że pracownicy na danym stanowisku mogą wykonywać pracę zdalnie, to rekruterzy będą mogli poszerzyć swój zakres poszukiwań na całą Polskę, a nawet na inne kraje. Rynek pracy stanie się globalny, pracownik nie będzie już uzależniony od lokalizacji. Mieszkając w Bieszczadach będzie mógł wykonywać pracę dla międzynarodowej korporacji. Ten system pracy od lat już dobrze funkcjonuje w branży IT, ale gdyby nie pandemia, nie bylibyśmy w stanie wyobrazić sobie, że może funkcjonować też w wielu innych branżach i na stanowiskach dotychczas typowo biurowych, jak np. obsługa klienta, call center czy księgowość – mówi Ratajczyk.
Także Artur Jabłoński, który od samego początku prowadzi agencję marketingową digitalk w trybie zdalnym, zwraca uwagę na ten aspekt. W tej chwili zespół tworzą 24 osoby. Taka decyzja zapadła, gdy rozpoczęły się poszukiwania osób do współpracy, a dostępność odpowiednich kandydatów na lokalnym rynku pracy była ograniczona.
- Bardzo frustrowało mnie, że muszę się ograniczać do zatrudniania osób, z którymi mogę spotkać się osobiście w biurze. Zadałem sobie pytanie, dlaczego mam nie zatrudnić osoby, która ma lepsze kompetencje i świetnie sprawdzi się przy danym projekcie, tylko dlatego, że mieszka 100 km dalej. Co więcej, dotychczas sam realizowałem współpracę na odległość, dlatego wiedziałem, że mój zespół będzie pracować w takim modelu. Tego rodzaju praca wymaga tylko komputera i sprawnego internetu - komentuje Artur Jabłoński w rozmowie z PulsHR.pl.
Nowy profil pracownika
Jak podkreśla Wojciech Ratajczyk, weszliśmy w nowy etap cyfryzacji, za sprawą pandemii gwałtowniej, niż to można było przewidywać. Tych zmian już nie zatrzymamy.
- Profil najbardziej pożądanych pracowników będzie inny. Inaczej pracuje się na open space z setką współpracowników w biurze albo biurko w biurko z szefem, który mówi, co mam zrobić. Przy pracy zdalnej będziemy poszukiwali ludzi odpowiedzialnych, zdyscyplinowanych, samodzielnych, którzy potrafią efektywnie pracować w systemie hybrydowym czy wręcz w 100 proc. online – podsumowuje Wojciech Ratajczyk.
- Mimo wszystko, myślę, że gdy tylko minie zagrożenie chorobą, wówczas ludzie będą dążyli do tego, aby znów się socjalizować. Przynajmniej w najbliższym czasie. I na to wyzwanie HR będzie musiał również znaleźć odpowiedź – dodaje.
KOMENTARZE (0)