– Jeszcze w latach 2005-2010 pozyskać inżyniera nie było trudno. Teraz to prawdziwe wyzwanie – mówi Aleksandra Zwolnik-Kluba z firmy Mentor Graphics.
Podkreśla, że w ostatnich latach na rynku zrobiło się ciasno. Pojawiło się wiele firm, które potrzebują inżynierów – informatyków, konstruktorów, elektroników itp. Żeby zlikwidować wakaty, szukają specjalistów już na uczelniach.
– Od 2005 r. współpracujemy z Politechniką Śląska i stąd pozyskujemy inżynierów. Zatrudniamy ponad 200 osób, z czego 90 proc. załogi stanowią osoby, które skończyły studia właśnie na tej uczelni – mówi Aleksandra Zwolnik-Kluba. – Staramy się nawiązywać kontakt ze studentami drugiego czy trzeciego roku studiów. Organizujemy kursy, uczestniczymy w targach pracy, oferujemy staże.
Niestety, oczekiwania pracodawców nie są zbieżne z tym, jak wygląda kształcenie na uczelniach wyższych, stąd i tak muszą młodego inżyniera jeszcze wiele nauczyć. Największym problemem najczęściej jest brak praktyki.
– Jestem zdecydowanie za dualnym systemem nauczania, który połączy w końcu teorię, którą mamy na studiach, a która w moim odczuciu jest czasem aż nadto rozbudowana, z praktyką – mówi Justyna Lipska, specjalista ds. rekrutacji i marketingu personalnego Rehau. – Ale nie o taką praktykę mi chodzi, że dzwonią do mnie studenci i mówią „Proszę pani, ja muszę mieć dwa tygodnie praktyki, bo muszę mieć wpis”. Chodzi o to, żeby student, idąc na praktyki miał szansę praktycznego poznania swojego zawodu – dodaje.
Jak zwracają uwagę pracodawcy, problemem jest nie tylko brak praktyki u studentów, ale też u profesorów, którzy przekazują im wiedzę. – Moim zdaniem nie tyle chodzi o system nauczania, co o wiedzę profesorów. Dobrze by było, żeby na uczelniach było więcej praktyków albo przynajmniej profesorów, którzy na co dzień interesują się nową technologią i są w stanie sprzedać ją swoim studentom – uważa Daria Rabenda, specjalista ds. personalnych i komunikacji wewnętrznej w Hager Group.
Ponadto, jak zauważa Tomasz Kamiński z firmy Landster Business Development Center, uczelnie, tworząc program studiów, sugerują się tym, kogo mają w swojej kadrze. – Zaobserwowaliśmy, że propozycje programów na uczelniach wynikają z tego, w czym dana osoba się specjalizuje. Jak to jest koło zębate, to w większości wykładowca będzie opowiadał o kole zębatym – mówi.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.