Sezon kąpielowy rozpoczął się w naszym kraju w czerwcu. Zgodnie z prawem, by kąpielisko mogło działać, musi na nim pracować co najmniej dwóch ratowników. Choć stawki za pracę poszły w górę, znów pojawia się pytanie: czy będzie miał kto czuwać nad naszym bezpieczeństwem nad wodą? Przy okazji Dnia Ratownika Wodnego przyjrzeliśmy się bliżej tej profesji.
- Autor:Katarzyna Domagała-Szymonek
- •29 cze 2018 6:00

- 29 czerwca obchodzimy Dzień Ratownika WOPR. W Polsce to okazja do świętowania dla około 100 tys. osób, które przyszły kurs na młodszego ratownika.
- Ilu z nich to czynni ratownicy? Szacuje się, że około 15-20 tys.
- Przyczyny tej sytuacji, to nie tylko niskie zarobki (te z roku na rok idą w górę).
- - Ludzie uważają, ze to taka przyjemna praca. Leży się i opala. Aż do pierwszego wypadku, kiedy trzeba płynąć po tonącego - mówi Paweł Błasiak, wiceprezes WOPR.
O tym, że brakuje chętnych do pracy w zawodzie ratownika, media alarmują co roku. Pierwsze larum to początek wiosny, kiedy na dworze robi się ciepło i wszyscy zaczynają myśleć o wylegiwaniu się nad wodą. Nie inaczej było w tym roku. Praca dla ratowników czeka na przyszkolnych basenach, miejskich kąpieliskach, aquaparkach, hotelowych pływalniach czy nad morzem. Problem ze znalezieniem personelu jest na tyle duży, że jeszcze na początku czerwca dwa największe baseny miejskie w Katowicach były nieczynne. Pracownicy MOSiRU przyznawali wprost, że nie mogą znaleźć chętnych do pracy.
Koślawe prawo
Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, czyli specjalistyczne stowarzyszenie o zasięgu ogólnokrajowym, to około 50 tys. członków, z czego ok. 40 tys. to ratownicy, w tym ok. 20 tys. młodszych ratowników. Do tego dochodzą ratownicy, którzy uprawnienia zdobyli w innych placówkach niż WOPR. Jak szacuje Paweł Błasiak, wiceprezes Zarządu Głównego WOPR, w sumie w Polsce nawet 100 tys. osób mogło zakończyć kurs na młodszego ratownika. W teorii wydaje się, że ludzi do pracy jest wystarczająca liczba, jednak ratownicy nie garną się do czuwania nad naszym bezpieczeństwem. Dlaczego tak się dzieje?
Zdaniem Błasiaka problemy z kadrą zaczęły występować, kiedy w 2011 roku weszło w życie nowe prawo, które zepsuło rynek. - Nowe przepisy umożliwiły prowadzenie kursów i obsługę ratowniczą kąpielisk czy basenów również podmiotom prywatnym, posiadającym odpowiednią licencję - wyjaśnia wiceprezes WOPR.



KOMENTARZE (8)