Rynek pracy przekształca się i coraz częściej karty zaczynają rozdawać pracownicy. Dzięki temu osoby, które chcą zmienić pracę, mogą negocjować warunki zatrudnienia oraz wysokość wynagrodzenia – zwłaszcza jeśli zajmują się zajęciami deficytowymi.
Niestety zmiany te niosą ze sobą także negatywne skutki. Świadomość przewagi kompetencyjnej sprawia, że kandydaci mogą przebierać w ofertach i nie okazują zbytniego szacunku wobec potencjalnych pracodawców i rekruterów z agencji zatrudnienia.
Przykładów nie trzeba szukać daleko. Jeden z zakładów produkcyjnych szukał ostatnio menedżera średniego szczebla. Pracodawca przystał na wygórowane oczekiwania finansowe, ponieważ kandydat idealnie wpisywał się w profil pracownika na to stanowisko. Z uwagi na trzymiesięczny okres wypowiedzenia w poprzedniej firmie obydwie strony podpisały promesę zatrudnienia. Pierwszego dnia kandydat nie pojawił się w pracy. Okazało się, że poprzedni szef zaproponował mu awans i rekrutowany postanowił nie zwalniać się. O swojej decyzji nie powiadomił jednak przyszłego pracodawcy.
– Nieetyczne zachowanie kandydata wynika najczęściej z niskiej kultury biznesowej oraz osobistej. O ile tę ostatnią wynosimy z domu, to w przypadku menedżera i specjalisty średniego szczebla wysoka kultura biznesowa powinna być normą. Tym bardziej że od tych osób wymaga się kompetencji przywódczych, kierowania grupą pracowników oraz twardego kręgosłupa moralnego. Zazwyczaj są to osoby, które w większości podlegają bezpośrednio pod zarząd. Rzeczywistość pokazuje, że czasami jest inaczej – ocenia Liliana Swoboda, dyrektor katowickiego oddziału agencji zatrudnienia People.
Nieetyczne zachowanie problemem wielu branż
Z raportu „Rynek pracy stałej w Polsce – najbardziej popularne stanowiska i wynagrodzenia 2015” przygotowanego przez Adecco Poland wynika, że potrzeby kadrowe rosną we wszystkich sektorach. Tak dzieje się na m.in. na polskim rynku pracy inżynierów.
– Zdarza się, że dochodzi do sytuacji, w których pracownicy mimo podpisanych już umów przedwstępnych rezygnują z pracy, nie informując o tym nowego pracodawcy. Wobec rosnącego deficytu inżynierów taki scenariusz może się powtarzać coraz częściej – tłumaczy Tomasz Szpikowski, prezes Bergman Engineering.
W ostatnich latach nieetyczne zachowanie kandydatów ma miejsce coraz częściej również w branży outsourcingowej. – Szczególnie jest to zauważalne u specjalistów i menedżerów wyższego szczebla lub osób młodych z unikalnymi językami takimi jak fiński, szwedzki, węgierski czy holenderski. Choć najbardziej „rozpieszczeni” są kandydaci z językiem niemieckim, na których jest ogromne zapotrzebowanie w każdym większym mieście w Polsce – mówi Anna Kulawiak, team leader Antal SSC/BPO.
Na problem zwraca również uwagę Liliana Swoboda i podaje przykład z branży przemysłowej, osób obejmujących stanowiska techniczne.
– Specjaliści wykorzystują fakt, że jest na nich spory popyt i biorą udział w kilku procesach rekrutacyjnych jednocześnie, dzięki czemu porównują swoje wynagrodzenie i tym samym wartość rynkową, aby potem mieć argument do wynegocjowania wyższej stawki z aktualnym pracodawcą – komentuje Swoboda.
Straty liczy nie tylko pracodawca
Na nieetycznym zachowaniu kandydatów traci pracodawca, pomimo tego, że ponowna rekrutacja zwykle nie wiąże się z dodatkowymi kosztami. Brak pracownika na kluczowym stanowisku przekłada się bowiem na funkcjonowanie całego przedsiębiorstwa. Straty są liczone w dziesiątkach tysięcy złotych.
Na dodatkowe koszty narażone są też agencje zatrudnienia. W umowie, którą zawierają z klientem, mają zapis gwarancji – są zobowiązane do przedstawienia pracownika gotowego podjąć pracę w zastępstwie tego, który nie podjął zatrudnienia.
– Zazwyczaj przedstawiamy pracodawcom 2-3 kandydatów na poszukiwany wakat. Jeśli decyzja pracodawcy – co do zatrudnienia pozytywnie ocenionego kandydata – przedłuża się, zwykle okazuje się, że kandydat znalazł już pracę. W takich sytuacjach posiadamy w projekcie kolejnych kandydatów – ocenia Swoboda. – Pracodawcy bardzo zależy na czasie, dlatego priorytetem staje się dostępność kandydata. Ktoś, kto może podjąć pracę od zaraz lub ma dwutygodniowe wypowiedzenie, jest rozpatrywany w pierwszej kolejności – dodaje.
Konsekwencje prawne wobec kandydata
Z punktu widzenia prawa z tytułu podpisania listu intencyjnego i niepojawienia się w pracy kandydat nie ponosi żadnych konsekwencji. – List intencyjny jest formą wyrażenia woli stron celem zawarcia w przyszłości umowy, po przeprowadzonych negocjacjach. Konstrukcja listu intencyjnego nie została jeszcze uregulowana w polskim orzecznictwie, co oznacza, że nie wywołuje on żadnych skutków prawnych w postaci możliwości zaskarżenia zobowiązania – wyjaśnia Anna Kulawiak.
Inaczej wygląda sprawa w przypadku umowy przedwstępnej. – Jest to szczególny rodzaj umowy, której treścią jest przygotowanie stron do zawarcia umowy właściwej. Świadczenie ma zatem polegać na złożeniu w przyszłości odpowiedniego oświadczenia woli oraz podjęciu innych czynności potrzebnych do zawarcia umowy ostatecznej – objaśnia Kulawiak.
W związku z tym wobec kandydata, który podpisał umowę przedwstępną i nie pojawił się w pracy oraz nie wystąpił z prośbą o odstąpienie od umowy, mogą być wyciągnięte konsekwencje prawne.
– Zazwyczaj firmy nie decydują się na tak drastyczne kroki wobec kandydata, jednak jest to kwestia indywidualna danej organizacji – dodaje Kulawiak.
Co istotne, coraz częściej w umowach przedwstępnych pracodawcy zapisują kary umowne za niepodjęcie pracy. – Zazwyczaj jest to dwukrotność wynagrodzenia. Pomysł sprawdza się, zwłaszcza że specjaliści średniego szczebla zarabiają w granicach 10-15 tys. zł brutto – komentuje Liliana Swoboda.
Szkoda tylko, że agencje zatrudnienia muszą stosować tego typu zapisy, by wpłynąć na etykę zawodową specjalistów i menedżerów. W ich przypadku wysoka kultura osobista i biznesowa powinna być normą.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (5)