-
- •10 gru 2019 20:00
W sieci jest ich coraz więcej, są coraz lepiej napisane i coraz sprytniejsze. Boty, bo o nich mowa, zgodnie z wyliczeniami generują połowę ruchu w wirtualnym świecie. I, jak podkreślają specjaliści, kwestią czasu pozostaje to, kiedy przestaniemy odróżniać, czy rozmawiamy z maszyną, czy z drugim człowiekiem.

Jeśli jesteście z pokolenia czatowania, to zapewne pamiętacie ostrzeżenia za złamanie regulaminu. Porządku w świecie wirtualnych rozmów pilnowały wówczas stworzone specjalnie w tym celu boty. Bot bowiem to nic innego jak program stworzony do wykonywania konkretnych czynności.
Szacuje się, że w 2017 roku ponad połowa ruchu w sieci (52 proc.) generowana była przy ich pomocy. Zarówno tych, które mają nam ułatwić życie, jak i tych które w realu określilibyśmy mianem złych charakterów (trolle, spam).
Przeczytaj: Wirtualny asystent - mówi, ale nie myśli. Co z etyką?
Robotyzacja to nie samo zło
Od kilku lat mówi się o tym, że boty coraz śmielej wykorzystywane są na rynku pracy.
- Każda zmiana wprowadza nas w pewien niepokój. Trzeba jednak pamiętać, że zmiany niosą za sobą skutki negatywne i pozytywne z punktu widzenia rynku pracy. Oczywiście robotyzacja może być w pewnym stopniu utożsamiana z zabieraniem ludziom pracy, jednak musimy pamiętać o jednym. Ta robotyzacja ułatwi nam wiele czynności, odciążając od wykonywania czynności powtarzalnych – podkreśla w rozmowie z PulsHR dr hab. Anna Skórska z Katedry Analiz i Prognozowania Rynku Pracy Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.
Boty, jak podkreślają osoby zajmujące się badaniem rynku pracy, przejmują obowiązki powtarzalne. Dobrze napisane programy są w stanie tworzyć raporty, przeprowadzać podstawowe obliczenia czy wprowadzać dane do formularzy.


KOMENTARZE (1)