Na rynku pracy niewątpliwie brakuje fachowców. Rozwiązaniem deficytu kadrowego i braku talentów mogą być dwa niewykluczające się działania: jak najszybsza odbudowa edukacji zawodowej w Polsce oraz pozyskanie pracowników z zagranicy.
Niepewna sytuacja ekonomiczna sprawia, że firmy w tej chwili mają dwie wartości na szali: jedna to elastyczność zatrudnienia, która przejawia się we wzroście popytu na pracę tymczasową, a druga to pozyskanie talentów, które będą trzonem organizacji. Wiele firm potrzebuje jednocześnie obu tych rozwiązań. Dużo pracy będą więc miały agencje zatrudnienia, które potrafią znaleźć i pozyskać talenty. Zwłaszcza że na samym początku pandemii, jeszcze w 2020 r., firmy redukowały stanowiska pracy w działach rekrutacyjnych. Skutki tych decyzji odczuły boleśnie pod koniec 2020 roku i przez cały 2021, kiedy okazało się, że pozyskanie talentów jest coraz trudniejsze.
- W ciągu najbliższych 2-3 lat będzie brakowało do 1,5 mln pracowników niewykwalifikowanych i specjalistów do pracy na polskim rynku. Już teraz pracodawcy, którzy zbyt długo odwlekają decyzję o zatrudnieniu, tracą okazję do pozyskania niezbędnych talentów. Przy czym jako talent uznajemy na równi pracownika, który potrafi dobrze zaprogramować obrabiarkę CNC, elektromechanika, który potrafi ją naprawić, jak też pracownika, który jest dobrym szwaczem i potrafi uszyć siedzenie do Mercedesa. To też jest talent - podkreśla Wojciech Ratajczyk, prezes agencji Trenkwalder, członek zarządu Polskiego Forum HR.
Na rynku pracy niewątpliwie brakuje fachowców, a ci, którzy na nim są, mogą teraz przebierać w ofertach. Jak pokazuje raport opracowany przez Pracuj.pl, ta grupa zawodowa na polskim rynku pracy poszukiwana jest jak nigdy wcześniej. Przez pierwszych dziewięć miesięcy 2021 roku skierowano do nich ponad 84 000 ofert pracy - to 12 proc. wszystkich ogłoszeń opublikowanych na portalu. Pod względem liczby ofert, wśród wszystkich 30 specjalizacji klasyfikowanych przez Pracuj.pl, zajęli oni czwarte miejsce.
Z kolei blisko 4 na 10 badanych fachowców (38 proc.) deklaruje, że aktywnie rozgląda się za nowym miejscem zatrudnienia. 85 proc. z nich deklaruje, że są otwarci na przyjęcie nowej oferty.
Edukacja zawodowa do poprawy
W przypadku niebieskich kołnierzyków luka kompetencyjna wynika głównie z 30-letnich zaniedbań szkolnictwa zawodowego w Polsce i traktowania szkół zawodowych przez społeczeństwo jako gorszy sposób zdobywania wiedzy. Brak dofinansowania, aktualizacji programowej i sprzętu oraz promocji szkolnictwa zawodowego doprowadziły w efekcie do tego, że szkoły zawodowe praktycznie przestały istnieć. Te, które przetrwały, kształciły ludzi, którzy nie chcieli się tam uczyć i nie dawały im ani wiedzy, ani umiejętności dostosowanych do potrzeb dzisiejszego rynku pracy.
- Widzimy po coraz liczniejszych zapytaniach spływających do nas od pracodawców, że przemysł potrzebuje dzisiaj mechaników, elektryków, elektroników, mechatroników, specjalistów obsługujących obrabiarki numeryczne. Nasi absolwenci szkół zawodowych, jeśli taką ukończyli, uczyli się przestarzałych technologii na przestarzałym sprzęcie. Obserwując rynek, możemy powiedzieć, że wygląda na to, że reforma szkolnictwa zawodowego sprzed kilku lat też niewiele w tym zakresie zmieniła - mówi Wojciech Ratajczyk.
Czytaj też: 2022 rokiem wielkiej rotacji. To będzie czas chronicznych niedoborów na rynku pracy
Edukacja zawodowa dobrze rozwija się w Niemczech, Austrii czy Szwajcarii. W tych krajach sprawnie działa system kształcenia dualnego (tzw. dual vocational training), gdzie biznes aktywnie współpracuje z Państwem w tworzeniu systemu w edukacji zawodowej. W praktyce polega to na tym, że uczniowie szkół zawodowych część tygodnia spędzają w szkołach, gdzie przyswajają wiedzę teoretyczną, a część na praktykach w zakładach pracy. Po skończeniu szkoły, uczeń staje się dobrze wyszkolonym absolwentem, przygotowanym do podjęcia pracy zawodowej.
- Podobne rozwiązanie powinno być wprowadzone w Polsce. Przemysł potrzebuje nowych pracowników z doświadczeniem w pracy na nowoczesnym sprzęcie. I przedsiębiorcy, i agencje zatrudnienia są gotowe, aby reaktywować edukację zawodową. Potrzebujemy jednak ustawowego i finansowego wsparcia Państwa, żeby odbudować szkolnictwo zawodowe w Polsce i zmniejszyć lukę kompetencyjną - podkreśla Wojciech Ratajczyk.
Firmy dostrzegają, jak ważne jest kształcenie zawodowe. Część pracodawców poprzez współpracę ze szkołami kształci fachowców. W ten sposób radzą sobie z brakami kadrowymi na rynku. Przykładem jest Wielton.
- Objęliśmy patronatem dwie klasy w lokalnych szkołach. W klasie branżowej o profilu mechanik-monter maszyn i urządzeń kształcimy fachowców, którzy w przyszłości mogą zasilić nasz zespół. Już w trakcie nauki odbywają u nas praktyki, mogą korzystać z nowoczesnej pracowni spawalniczej, nabyć kierunkowe uprawnienia w zakresie spawania. Każdy z nich po zakończeniu edukacji otrzymuje od nas ofertę pracy i, co bardzo mnie cieszy, zdecydowana większość postanawia związać się z Wieltonem na dłużej. Na początku zwykle w obszarach produkcyjnych, jednak zaangażowani pracownicy mogą szybko awansować w strukturach firmy - mówi w rozmowie z PulsHR.pl Joanna Cesarz, dyrektor HR w Wielton Polska.
- Objęliśmy patronatem także klasę politechniczną w liceum ogólnokształcącym. Dzięki dedykowanemu programowi nauczania, uczniowie nabywają wiedzę z zakresu programowania 3D, języka angielskiego w biznesie, a przez cały okres nauki otrzymują wsparcie merytoryczne naszych inżynierów. Chętnie pokazujemy im, jak działa firma, a także jak odnaleźć się na rynku pracy. Pierwszy rocznik naszych uczniów zdał w tym roku maturę, więc nie możemy ocenić długofalowych skutków tej współpracy, ale dziś już wiemy, że pierwsi absolwenci rozpoczną z nami współpracę w ramach programu stażowego, jeszcze przed rozpoczęciem studiów - dodaje.
Zatrudnię cudzoziemca
Rozwiązaniem deficytu kadr miała być też nowelizacja ustawy o cudzoziemcach, która weszła w życie w styczniu 2022 r. Jednak rozwiąże ona tylko połowę problemów pracodawców. Głównie ułatwia i przyspiesza proces legalizacji na terenie Polski pobytu i pracy cudzoziemców pochodzących z tzw. uprzywilejowanych 6 państw byłego ZSRR, w tym Ukrainy. Nie zmieni nic, jeśli chodzi o ilość dostępnych pracowników, bo źródło rekrutacji z tych państw jest już w dużym stopniu wykorzystane.
- Nowelizacja ustawy o zatrudnieniu cudzoziemców skróci procedury, ale nie zwiększy podaży. To tak jakbyśmy tę samą objętość wody chcieli przelać przez dwa razy szerszą rurę. Ilość przelanej wody pozostanie ta sama. Jedynym sposobem, aby tę sytuację zmienić, jest rozszerzenie liczby krajów, które byłyby objęte ułatwioną procedurą lub silne wsparcie naszych konsulatów, które pozwoliłoby szybciej uzyskać wizy cudzoziemcom. Pracownicy z Filipin, Indii, Bangladeszu czy Wietnamu mogliby wykonywać proste, nie wymagające kwalifikacji prace, których Polacy coraz mniej chętnie chcą się podejmować. Dzięki temu firmy miałyby zapewnioną elastyczność zespołów produkcyjnych - mówi Wojciech Ratajczyk.
KOMENTARZE (2)