- W Polsce międzywojennej rola była głównym źródłem utrzymania. Ponad 63 proc. społeczeństwa zarabiało, używając pługa czy kosy. Chłopi stanowili też największą część warstwy społecznej.
- Jednak trend ten szybko się zmieniał. Rewolucja przemysłowa dotarła i do nas. Niestety wybuchła II wojna światowa. Komunizm również odcisnął mocny ślad na rynku pracy.
- Bezrobocie, zwolnienia grupowe, prywatyzacja to zjawiska, które pojawiły się po transportacji ustrojowej. Kolejne przyszły wraz z wejściem Polski do Unii Europejskiej.
Tuż po zakończeniu pierwszej wojny światowej na ziemiach polskich chłopi stanowili największą część warstwy społecznej - ponad połowę. Nie ma się co dziwić, że właśnie rolnictwo było głównym źródłem utrzymania. Jak dowiemy się z przygotowanego przez Główny Urząd Statystyczny obszernego opracowania "Historia Polski w liczbach", w 1921 roku z rolnictwa, ogrodnictwa i leśnictwa żyło 63,8 proc. ludności. Z górnictwa i przemysłu utrzymywało się 17,2 proc., z handlu i ubezpieczeń 6,2 proc., z komunikacji i transportu 3,4 proc., z pracy w szeroko rozumianych służbach publicznych, szkolnictwie czy zdrowiu 3,7 proc., 1,1 proc. zarabiał, pracując w służbie domowej, a 4,6 proc. analitycy sklasyfikowali jako "inne, nieokreślone".
Jednak już w tym czasie - zdaniem dr hab. Anny Skórskiej, ekonomistki z Katedry Analiz i Prognozowania Rynku Pracy Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach - możemy szukać pierwszych zmian związanych z rozwojem przemysłu w Polsce, a co za tym idzie, zmiany struktury zatrudnienia.
- W Polsce międzywojennej starano się odbudować przemysł po zniszczeniach wojennych, przechodząc od typowej gospodarki agrarnej do gospodarki przemysłowej (choć ten proces trwał przez wiele lat). Zaczęliśmy czerpać korzyści z rozwoju przemysłu ciężkiego, w tym górnictwa i hutnictwa, czy włókienniczego, choć powrót do produkcji sprzed 1918 roku okazał się bardzo trudny - mówi dr Skorska. - Mimo że z punktu widzenia rynku pracy i wskaźników zatrudnienia udział rolnictwa nadal był znaczący, to właśnie wtedy nastąpił pierwszy punkt zwrotny oznaczający zmiany na rynku pracy.
Potwierdzenie jej tezy znajdziemy w danych GUS. Bowiem już w 1938 roku (na rok przed wybuchem II wojny światowej, więc musimy mieć na uwadze, że sytuacja znów zaczynała być niespokojna) z rolnictwa, ogrodnictwa i leśnictwa utrzymywało się mniej, bo 59,1 proc. społeczeństwa, w górnictwie i przemyśle pracowało z kolei już 23,2 proc. społeczeństwa. W handlu i ubezpieczeniach 6,1 proc. ludności. W komunikacji i transporcie 3,5 proc. Prace wykonywane w służbie publicznej były źródłem utrzymania dla 4,2 proc. społeczeństwa. Dla 1,4 proc. były to obowiązki związane ze służbą domową. 2,5 proc. stanowiły zajęcia niesklasyfikowane.
Jeszcze dobitniej tempo zmian na rynku pracy pokazują dane odnoszące się do liczy zatrudnionych. I tak w 1920 r. w przemyśle (chemicznym, włókienniczym, papierniczym, drzewnym, spożywczym) pracowało w sumie 91,3 tys. osób. Wystarczyły dwa lata, by ta liczba wzrosła do ponad 350 tys. zatrudnionych.
- II wojna światowa w dużym stopniu zaburzyła proces uprzemysłowienia Polski, większość fabryk została całkowicie zniszczona, a dystans dzielący nas od krajów Europy Zachodniej, np. Wielkiej Brytanii czy Niemiec, w których industrializacja miała miejsce znacznie wcześniej i na dużo większą skalę, wzrósł - podkreśla wykładowczyni z Uniwersytetu Ekonomicznego.
Laboratorium medyczne, lata 50. ubiegłego wieku. (fot. Shutterstock)
Odwrót od rolnictwa jako głównego źródła dochodu widać na przestrzeni kolejnych lat istnienia Polski. Jeszcze w 1950 roku w tej gałęzi gospodarki pracowało 56,5 proc. społeczeństwa, by w 1988 roku spaść do poziomu 27,1 proc. W tym czasie w górę szły słupki w takich sektorach gospodarki jak przemysł (1950 - 18,8 proc. do 1988 - 28,2 proc.), budownictwo (1950 - 4,2 proc. do 1988 - 7,9 proc.) czy handel (1950 - 5,2 proc. do 1988 - 8,1 proc.).
Polska po 1989, czyli inny świat
Tak doszliśmy do czasów, w których rynek pracy przeszedł - i dalej przechodzi - ogromne przeobrażenia. Pamiętajmy, że w 1989 roku dostaliśmy pierwszą Ustawę o zatrudnieniu.
- Okres transformacji ustrojowej był jednym z kluczowych momentów w historii zmian na polskim rynku pracy - podkreśla dr hab. Grażyna Spytek-Bandurska z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. - W okresie socjalizmu oficjalnie nie było mowy o bezrobociu. Popularne powiedzenie, że "czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy" w pełni odzwierciedlało obowiązujące wtedy zasady. Państwo gwarantowało pracę każdemu. W końcu byliśmy ludem pracującym - opowiada w rozmowie z PulsHR.pl.
Tylko że - jak uzupełnia dr Skórska - to nie był rzeczywisty obraz rynku pracy, co zresztą bardzo szybko po 1989 roku rynek sam też zweryfikował. - W okresie socjalizmu zjawiskiem znanym w Polsce, choć nie ujmowanym w oficjalnych statystykach, było bezrobocie ukryte wraz z jednoczesnym
niedoborem zatrudnionych. Formalnie każdy obywatel miał pracę, za którą otrzymywał wynagrodzenie, w praktyce wiele osób wykonywało pracę bezproduktywną, bezsensowną i nie mającą żadnego ekonomicznego uzasadnienia - wyjaśnia.
Początek XIX wieku. Praca w administracji. fot. pl.freeimages.com
Jednak w wolnej Polsce już oficjalnie, z pełnym wachlarzem konsekwencji, pojawiło się takie zjawisko jak bezrobocie, i to pojawiło się bardzo gwałtownie. Bowiem już w 1990 roku o prawie 1 mln zmniejszyła się liczba osób pracujących w sektorze państwowym i spółdzielczym. Co więcej, ponieważ spadek zatrudnienia następował wolniej niż spadek produkcji, obniżyła się wydajność pracy.
- Przez cały rok rosła liczba zarejestrowanych osób bezrobotnych, przy czym począwszy od września przyrosty te były coraz mniejsze. W końcu roku zarejestrowanych było 1126 tys. bezrobotnych, tj. 6,1 proc. liczby zawodowo czynnych - czytamy we wstępie do publikacji GUS "Polska 1989–2014". Prywatyzowanie państwowych przedsiębiorstw powodowało, że liczba bezrobotnych szła w górę. Zaś w słowniku pojęć pojawiło się kolejne hasło - zwolnienia grupowe.
To, że bezrobocie jest zjawiskiem, z którym nie ma żartów, pokazuje fakt, że już w 1991 roku posłowie przyjęli kolejną ustawę dotyczącą przepisów rynku. Jej nazwa jest następująca "Ustawa o zatrudnieniu i bezrobociu".
Patrząc z perspektywy rynku pracy na ostatnie niemal 30 lat wolnej Polski, bez wahania możemy powiedzieć, że był to najbardziej intensywny czas przemian na rynku pracy. Dr Spytek-Bandurska pytana o kluczowe momenty, poza 1989 rokiem wymienia również wejście do Unii Europejskiej. - Wraz z tym pojawiło się kolejne nowe zjawisko – migracje zarobkowe (w 2017 roku na emigracji przebywało 2,5 mln Polaków - przyp. red.). Dziś zupełnie inaczej na nie patrzymy, ale wtedy byliśmy świadkami ogromnego odpływu pracowników z rynku - przypomina Spytek-Bandurska.
Wymienia też dwa kryzysy światowe, z 2007 i 2011 roku. - Polska wyszła z nich obronną ręką, uznawana była przecież za zieloną wyspą na mapie Europy, co dawało nam powody do zadowolenia. Jednak nie uniknęliśmy konsekwencji, bo może uchroniliśmy się przed ponownym bardzo wysokim wzrostem bezrobocia, ale pojawiły się takie zjawiska jak rozwój szarej strefy czy zjawisko biednych pracujących. Wtedy też zaczęła się dużo wyraźniejsza segmentacja rynku pracy - dodaje.
Pojawiło się też wcześniej nieznane pojęcie sektora prywatnego, który stawał się coraz mocniejszym graczem, jeśli chodzi o tworzenie miejsc pracy. W 1990 roku stanowił on miejsce zatrudnienia dla 47,9 proc. społeczeństwa. Zaś w 2013 roku pracowało w nim już 76,3 proc. z nas.
Wynagrodzenie, ale z koniem czy bez
Sięgając do archiwum bibliotek, znajdziemy sporo danych dotyczących wynagrodzenia, jakie Polacy otrzymywali w wolnej Polsce. W pierwszych latach po I wojnie światowej bardzo szczegółowo zostały opisane zarobki rolników. Co ciekawe, kwoty uzależnione były nie tylko od lokalizacji miejsca pracy, ale też od pory roku, płci (co jest aktualne do dziś) czy ...posiadania koni. Oczywiście mężczyzna z parą koni mógł liczyć na najlepszy zarobek. Ponadto najlepiej płacono w zachodniej części naszego kraju.
Warto pamiętać, że w dwudziestoleciu międzywojennym to w rolnictwie zarobki były lepsze niż w przemyśle. Różnice widać dobitnie, jeśli spojrzymy na zarobki mężczyzn pracujących na roli w sezonie letnim.
Główny Urząd Statystyczny podaje, że przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw w drugim kwartale 2020 r. wyniosło 5024,48 zł. W porównaniu z pierwszym kwartałem (średnia pensja - 5331,47 zł) to spadek o 5,8 proc.
W kwestii wynagrodzeń cały czas gonimy średnią europejską, ale wciąż bardzo wolno. W 2000 roku średnie zarobki w Polsce sięgały 23,5 proc. średniej unijnej, w 2018 r (ostatnie dostępne porównywalne dane) - 35,5 proc. Do europejskiej średniej dobijemy za pół wieku.
Natomiast to, co jest niezmienne w kwestii wynagrodzeń, to nierówności płacowe ze względu na płeć. Już w pierwszych latach niepodległej Polski kobiety za swoją pracę dostawały mniejszą pensję. W latach 1929-1938 najniższe wynagrodzenie - poniżej 10 zł tygodniowo - wśród robotników pracujących w wielkim i średnim przemyśle przetwórczym otrzymywało tylko 6,3 proc. mężczyzn oraz aż 11,7 proc. kobiet.
Obecnie, jak wynika z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, kobiety w Polsce zarabiają średnio od 7 do 18,5 proc. mniej niż mężczyźni. Średnio daje to pensję o ok. 800 zł niższą niż mężczyźni, mimo że ich obowiązki są dokładnie takie same. Co więcej, im wyższe stanowisko, tym różnice w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn są większe. Przykładowo na stanowiskach menadżerskich różnica ta wynosi 27,7 proc.
Bezrobocie - jak fale na morzu
Z danych GUS dowiemy się, że w 1919 roku liczba zarejestrowanych bezrobotnych wynosiła 353 tys. Widoczny był podobny do dzisiejszego trend, bowiem zimą i wczesną wiosną liczba bezrobotnych wzrastała. Dziesięć lat później bez pracy było 185 tys. osób. Natomiast wraz ze zbliżającą się wojną ich liczba wzrastała, by w 1938 roku wynieść 456 tys.
Z oczywistych względów dane opisujące stopę bezrobocia do roku 1989 nie są wiarygodne. Wtedy pracę miał każdy.
Natomiast w pierwszych latach po zmianie ustroju w Polsce nastąpił wysoki wzrost bezrobocia. Widać było przez to wszystkie zawirowania, z jakimi mierzyła się nasza gospodarka. W 1990 r. bezrobocie wynosiło 6,5 proc. Pięć lat później już 14,9 proc. Po kolejnych pięciu latach wzrosło ono do 15,1 proc. Apogeum stopa bezrobocia w Polsce osiągnęła w lutym 2003 r. Wyniosła 20,7 proc. Był to najwyższy wynik w historii polskiej gospodarki po 1989 r. Rok po wejściu do Unii Europejskiej bezrobocie spadło do poziomu 17,6 proc. Natomiast po tym czasie nastąpił systematyczny (z wyjątkami w czasie kryzysów) spadek bezrobocia.
W październiku 2020 r. stopa bezrobocia w Polsce wyniosła 6,1 proc (nie zmieniła się od czerwca) zaś liczba bezrobotnych wyniosła 1 mln 19 tys. osób.
Kiedy mówimy o bezrobociu, warto zwrócić uwagę na to, że w ostatnim 30-leciu sporo zmieniło się w systemie pomocy społecznej, świadczeń czy ofert, jakie przygotowują urzędy pracy. - W pierwszej Ustawie o zatrudnieniu z 1989 roku zasiłek przyznawany był każdemu, bez względu na staż pracy. W rezultacie prawo do zasiłku przysługiwało zarówno osobom, które wcześniej pracowały, jak i tym,
którzy dotychczas nie pracowali zawodowo. Jednak życie szybko zweryfikowało konieczność wprowadzenia odpowiednich kryteriów udzielania wsparcia - komentuje dr Skórska. - Państwa nie stać było na wypłacanie wszystkim zasiłków. Tym bardziej kiedy w krótkim tempie pojawia się 1 mln bezrobotnych - dodaje.
Powoli zaczęto więc przesuwać punkt ciężkości z biernej pomocy bezrobotnym, skoncentrowanej na wypłacie świadczeń, na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu. To m.in. dopasowywanie wykształcenia do potrzeb rynku pracy, oferty szkoleniowe.
Jakie wyzwania przed nami? Bardzo dobrze ujął je Jack Ma, założyciel i przewodniczący zarządu Alibaba Group, chińskiego giganta e-handlu, który powiedział tak: - Dzisiaj zarabianie pieniędzy jest bardzo proste. Ale zarabianie pieniędzy, będąc odpowiedzialnym wobec społeczeństwa i próbując ulepszać świat, jest bardzo trudne.
Zresztą to zdanie pasuje do całego przekroju zmian na rynku pracy w 100-letniej historii niepodległej Polski.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (4)