- wnp.pl/KDS
- •10 maj 2019 14:42
Z górnictwa nadal utrzymuje się ok. 500 tys. osób, licząc pracowników kopalń, firm kooperujących z górnictwem czy rodziny górników. Tylko w kopalniach pracuje ok. 83 tys. osób. Jak zmieniać tę branżę, by przy potencjalnych likwidacjach zagospodarować byłych pracowników i zapobiec wysypowi patologii?

- Górnictwo to branża strategiczna stanowiąca o bezpieczeństwie energetycznym kraju. Zapewniająca stabilne miejsca pracy i przyczyniająca się do rozwoju regionu.
- Jak zaznacza Tomasz Rogala, prezes zarządu Polskiej Grupy Górnicze, by moglibyśmy mówić o skutecznej transformacji, konieczne jest spełnienie trzech elementów.
- To stabilność miejsc pracy, świadczenia podatkowe i zdolność do wytwarzania zaawansowanych technologicznie produktów.
- O funkcjonowaniu i perspektywach sektora węglowego będziemy dyskutować w Katowicach od 13 do 15 maja w trakcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Jednak, jak pokazuje historia, kwestia zapewnienia miejsc pracy czy zagospodarowania siły i wiedzy były pracowników, to rzecz wyjątkowo trudna.
- W roku 1989 w polskim górnictwie pracowało ponad czterysta tysięcy ludzi - wspomina socjolog prof. Marek Szczepański w wywiadzie rzece, jaki z nim przeprowadziłem przed laty zatytułowanym „Życie to socjologia”. - Dokładnie 404 tysiące 600 osób. Ale byli wśród nich także zdumiewający górnicy. Między innymi piłkarze na etatach górniczych, kucharki. Nigdy w życiu nie byli na dole, a zarabiali całkiem spore pieniądze. A już wtedy bogate państwa europejskie realizowały procedurę ograniczania wydobycia w nierentownych kopalniach, restrukturyzowały górnictwo od 35 czy nawet 40 lat - zaznacza prof. Marek Szczepański.
Czytaj więcej: Minister nie pozostawia złudzeń. Zawód górnika musi się zmienić
Jak przypominał, od roku 1989 zlikwidowano mnóstwo miejsc pracy w przemyśle ciężkim: w górnictwie, hutnictwie, sektorze chemicznym. - Jednak nie zrekompensowano tych ubytków dostateczną liczbą miejsc pracy w nowych sektorach. A jeśli chodzi o górnictwo, to doszło do degradacji ekonomicznej i prestiżowej. Nagle ludzie, którzy do niedawna wydobywali czarne złoto, usłyszeli, że ich praca jest bez sensu, nikomu niepotrzebna. To było dla nich równie dotkliwe, co fakt, iż nie zarabiali już tyle, co dawniej. A przecież w 1989 roku płaca górnika wynosiła dwie i pół średnie krajowe. To było coś - wspomina Marek Szczepański.


KOMENTARZE (0)