Do ubiegłorocznej tragedii w kopalni Rudna, gdzie po silnym wstrząsie zginęło ośmiu górników, a dwudziestu jeden zostało rannych, nie przyczyniły się ludzkie błędy. Zarówno profilaktyka w KGHM Polska Miedź, jak i ocena zagrożenia, były prawidłowe - uznała komisja badająca przyczyny tragedii.
Komisja ustaliła, że tąpnięcie spowodowały dwa nakładające się na siebie wysokoenergetyczne wstrząsy górotworu, a wielkość zniszczeń wynikła m.in. ze struktury skał oraz mechanizmów ich pękania nad prowadzonymi robotami górniczymi. Aby w przyszłości można było wznowić wydobycie w rejonie katastrofy, trzeba będzie m.in. zmniejszyć prędkość prowadzenia eksploatacji oraz szerokość frontów eksploatacyjnych.
Jak poinformował we wtorek (11 kwietnia) dyrektor departamentu górnictwa podziemnego i odkrywkowego w Wyższym Urzędzie Górniczym (WUG) w Katowicach Zbigniew Rawicki, w toku prac komisja badała m.in. prognozę, w oparciu o którą oceniana jest skala zagrożenia i na podstawie której określa się szeroko pojętą profilaktykę. "W tym zakresie błędów nie stwierdzono" - powiedział dyrektor podczas briefingu prasowego po zakończeniu prac specjalnej komisji, wyjaśniającej przyczyny katastrofy z listopada 2016 r.
"Natura w tym przypadku zaskoczyła. Skala zniszczeń i skutków, jakie spowodowało tąpnięcie, była niespotykana do tej pory w historii KGHM" - podkreślił Rawicki przypominając, że podziemna komora, w której zginęło kilku pracowników, znajdowała się w odległości ok. 1,5 km od ogniska wstrząsu.
"Do tej pory nie było sytuacji, żeby największe skutki i największa liczba ofiar występowały w tak dużej odległości od ogniska wstrząsu" - wskazał dyrektor oceniając, że zarówno liczba ofiar katastrofy jak i wielkość zniszczeń były znacząco większe niż zdarzało się to w przeszłości. Zniszczone zostało niespełna 6 km podziemnych wyrobisk - ich łączna powierzchnia odpowiada wielkości ok. 11-12 boisk piłkarskich.


KOMENTARZE (0)