Przemysł 4.0 powoli wchodzi do polskich fabryk, ale od światowej czołówki wciąż dzieli nas spory dystans. Brakuje pieniędzy, pomysłów i ludzi potrafiących pracować z wykorzystaniem najnowszych technologii. Nie odnosi się to jednak do motoryzacji.
Jan Moś, engagement manager w McKinsey & Company, uważa, że wsparcie technologii Przemysłu 4.0 dla utrzymania ruchu i przewidywania nadchodzących awarii nie jest wykorzystywane tak często, jak pozwala technologia. Menedżerom wpływ tego czynnika na efektywność zakładu wydaje się mniejszy, niż korzyści z dostawienia kolejnej maszyny produkcyjnej.
- Część polskich firm jest jeszcze na poziomie Przemysłu 2.0. W związku z tym przedsiębiorca - zanim pomyśli o technologiach Przemysłu 4.0, np. w obszarze cyfrowego prototypowania 3D czy analizie danych - najpierw zacznie od automatyzacji produkcji, bo to umożliwi osiągnięcie szybszego efektu i zwrotu z inwestycji - wyjaśnia Moś.
Barierą jest, według niego, także brak odpowiednich umiejętności pracowników - do robota kooperującego z człowiekiem trzeba mieć odpowiednio wykształconego operatora.
Mariusz Deląg wskazuje na jeszcze jeden element, w którym oczujnikowane narzędzia są koniecznością: tzw. traceability, czyli identyfikowalność, która w wielu miejscach staje się wymogiem. Chodzi o zapewnienie stuprocentowego potwierdzenia, że elementy mające wpływ na bezpieczeństwo zostały zmontowane w prawidłowy, wymagany przepisami sposób.
W samochodach na rynek amerykański pewne procesy skręcenia trzeba potwierdzić. Informacja o poprawnym wykonaniu danej czynności trafia do tzw. paszportu samochodu. Nawet po kilku latach można potwierdzić, że samochód był złożony w poprawny sposób. Tu wykorzystywane są dane z elektronicznych kluczy, wyposażonych w czujniki i sensory, które analizują siłę, liczą obroty śruby, oceniają stan gwintu. W czasie trwającego dwie sekundy procesu skręcania klucze zbierają 15 różnych informacji.
- Jeżeli operator przyłoży klucz pod złym kątem i nie spełnia warunku odpowiedniego dokręcenia śruby, to klucz go o tym ostrzega - mówi Mariusz Deląg.
Kolejnym przykładem może być montaż poduszek powietrznych, w którym ważna jest kolejność podpinania i odpowiednia sekwencja połączeń, konieczna dla uzyskania pewności, że poduszki zadziałają. System kamer obserwuje ruchy operatora i porównuje je z zapamiętanym schematem. Jeżeli wszystko jest zrobione poprawnie, to film jest dowodem, że montaż został wykonany prawidłowo.


KOMENTARZE (0)