Trwa rejestracja uczestników na nasz tegoroczny Europejski Kongres Gospodarczy. Zapraszamy! Udział możecie potwierdzić pod
tym linkiem.
Tylko w jednym województwie, w woj. śląskim, pół miliona osób pracuje w sektorze przemysłowym – wynika z danych GUS. Potrzeby zakładów są zresztą coraz bardziej zróżnicowane..
Agnieszka Kolenda, executive manager w Hays Poland, twierdzi, że w cenie są dzisiaj wykwalifikowani inżynierowie jakości, osoby ze znajomością języka niemieckiego czy pracownicy centrów R&B.
Z kolei Henryk Michalik, członek zarządu w Tenneco Automotive, zwraca uwagę, że jego firma nie poszukuje tylko pracowników produkcyjnych, ale też specjalistów od finansów. Nie ukrywa, że poszukiwani są również przedstawiciele klasycznych zawodów – spawacze czy ślusarze.
Miejsc pracy nie brakuje, o czym przypomina również Radosław Banach, prezes zarządu w firmie Alstom Konstal, produkującej pojazdy szynowe. Jak mówi, poszukiwani są specjaliści od wysokich technologii, bo chociaż zakład realizuje procesy manualne, to jednak zaprojektowanie tych procesów, czy nawet kupno odpowiednich maszyn, wymaga podejścia ludzi o bardzo dużych kompetencjach.
Jest tylko jeden problem: - Trudno jest nam pozyskać wykwalifikowane osoby z rynku i musimy też ponosić nakłady, żeby je odpowiednio przygotować już po zatrudnieniu – zaznacza Banach. Pogląd ten podzielają też inni eksperci.
Z czego wynika niedobór kompetencji?
Jacek Górski, dyrektor Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Sosnowcu, zwraca uwagę na problem praktyk zawodowych, które uczeń może odbyć bezpośrednio u pracodawcy.
– Tego jest zdecydowanie za mało. Wyspecjalizowanie się choćby w wysokich technologiach jest nie do osiągnięcia bezpośrednio w samej szkole. Należy współpracować z pracodawcami, bo sama szkoła nigdy nie nadąży za potrzebami rynku – mówi Górski.
Zdaniem Jacka Górskiego, dyr. Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Sosnowcu, nauczenie pracownika lojalności wobec swojego pracodawcy nie jest rzeczą łatwą. (fot. PTWP)
Jednocześnie dodaje, że kształcenie w systemie szkolnym podzielone jest procentowo w zależności od typu szkoły. W technikum, patrząc procentowo, jest to 50 na 50, czyli uczniowie uczą się po równo teorii i praktyki. W zasadniczej szkole zawodowej jest to natomiast 60 proc. praktyki i 40 proc. teorii.
– W tych pięćdziesięciu-sześćdziesięciu procentach możemy organizować kształcenie bezpośrednio u pracodawców, ale jak to zrobić? – pyta Górski i dodaje: - Prawo w tym aspekcie trochę nie nadąża. Pojęcie „kształcenie dualne” jest bardzo piękne, ale ono musi być realizowane długoterminowo. Nie wystarczą praktyki w zakładzie pracy, które trwają 4 czy 6 tygodni, bo to zdecydowanie za mało.
Henryk Michalik mówi, że firma Tenneco opracowała zalążek kształcenia dualnego poprzez kształcenie na wydziale mechaniczno-technologicznym Politechniki Śląskiej w Katowicach.
– Utworzyliśmy nowy kierunek w systemie kształcenia dualnego – mówi Michalik. – Studenci od października tego roku zaczęli uczyć się w tym systemie, a tuż po nowym roku przyjdą do nas na parę miesięcy, żeby odbywać praktykę. Pomagają też nasi doświadczeni inżynierowie, którzy prowadzą specjalistyczne wykłady. Z jednej strony są wykładowcy uczelni, którzy wykładają część bardziej teoretyczną, a później doświadczeni w praktyce inżynierowie, którzy popierają tę teorię praktycznymi wskazówkami.
Henryk Michalik, członek zarządu w Tenneco Automotive mówi, że jego firma musiała uczyć wielu humanistów zawodów technicznych. (fot. PTWP)
Jak podkreśla, podczas naboru na ten kierunek liczba chętnych przekroczyła liczbę miejsc, więc w przyszłym roku prawdopodobnie utworzone zostaną dwie grupy.
Zdaniem Radosława Banacha, osoby wchodzące na rynek pracy często doznają bolesnego zderzenia z rzeczywistością: – Osoby, które nawet rekrutujemy z rynku bądź przychodzą do nas tuż po studiach, wchodzą w międzynarodowe środowisko z marszu. To jest zderzenie z ciężką rzeczywistością. Ludzie wyjeżdżają też na rok czy dwa za granicę, żeby zdobywać niezbędne kompetencje techniczne. Tam muszą odnajdywać się w nowej kulturze i środowisku. Często tę kulturę zmieniają co pół roku. Z jednej strony jest to fajny poligon doświadczalny, ale z drugiej - nie wszyscy sobie dają z tym radę fizycznie i psychicznie.
Henryk Michalik niedoboru kadr o kwalifikacjach technicznych upatruje m.in. w dawnej reformie oświaty, która wprowadziła gimnazja.
– Wtedy zaczęto niszczyć szkolnictwo zawodowe w Polsce. Wtedy ministerstwo edukacji wytyczyło sobie jasny kierunek, że w Polsce około 50 proc. absolwentów szkół średnich musi skończyć studia wyższe. Podczas gdy w wysokorozwiniętych krajach Europy Zachodniej jest to 15 procent – mówi członek zarządu Tenneco Automotive.
Jak dodaje, reforma doprowadziła do sytuacji, w której do pracy w firmie przychodzili ludzie dobrze wykształceni, ale którzy w swoich zawodach nie mogli znaleźć pracy.
– Zaczęliśmy przekwalifikowywać anglistów, polonistów, filologów, czy ogólnie mówiąc humanistów, na przedmioty zawodowe. Ci ludzie przychodzili do nas i prosili, żeby dać im możliwość rozpoczęcia nauki od początku, czyli od poziomu szkoły zawodowej. I my to robiliśmy – twierdzi Michalik.
Brak kompetencji technicznych to jeden problem
Eksperci zwracają uwagę, że nauczenie pracownika kompetencji twardych nie jest wcale najtrudniejsze. Problemem jest często brak kompetencji miękkich, których nabycie na drodze edukacji jest znacznie trudniejsze.
W opinii Radosława Banacha, prezesa zarządu w firmie Alstom Konstal, pracownicy już po zatrudnieniu często mają trudności z wejściem środowisko międzynarodowe. (fot. PTWP)
- Gdy pytamy pracodawców czego brakuje im najbardziej u kandydatów, to mówią, że problemem jest brak kompetencji miękkich, czyli zdolności do komunikacji albo pracy w zespole. To jest właśnie element, nad którym zależałoby zacząć pracować, bo niedobór jest bardzo duży w tym zakresie – sygnalizuje Agnieszka Kolenda z Hays Polska.
Pogląd podziela prezes Alstom Konstal Radosław Banach, dla którego kompetencje miękkie to dzisiaj podstawa. – Umiejętność adaptowania się do zmieniającej rzeczywistości jest niezwykle istotna – twierdzi Banach. – Musimy się nad tym szczególnie skupiać jeśli chodzi o kadrę kierowniczą średniego szczebla. To są te osoby, które odpowiadają za pierwszy kontakt z pracownikiem. Zarządzają zespołem, wydają polecenia, motywują. To jest ta kadra, nad którą trzeba najbardziej pracować. Kompetencje twarde są bardzo istotne, ale muszą być poparte kompetencjami miękkimi – zaznacza.
Rolę kompetencji miękkich docenia też Henryk Michalik: – Trzeba mieć program rozwoju oparty na wartościach. Jeśli będziemy odpowiednio szkolić ludzi, kształcić odpowiednich „team leaderów” i „group leaderów” w umiejętnościach miękkich, to oni dotrą z tym również do pozostałych pracowników.
Czy kompetencje miękkie są jednak czymś, czego można nauczyć się na drodze edukacji? Takie pytanie stawia Jacek Górski.
– Są pewne umiejętności trudno osiągalne – mówi dyrektor Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego. – Dzisiaj społeczeństwo rzadziej się spotyka i wchodzi w interakcje, przez co trudniej te umiejętności wykształcić. Możemy nauczyć twardych kompetencji, ale pewnych wartości w człowieku, jak np. lojalność do pracodawcy, nie wykształcimy na siłę. To jest trudne, choć trzeba działać w tym kierunku.
Znalezienie inżyniera jakości ze znajomością dodatkowego języka, np. niemieckiego, to duże szczęście dla pracodawcy - mówi Agnieszka Kolenda z Hays Polska. (fot. PTWP)
Agnieszka Kolenda receptę dla tego problemu widzi właśnie w roli team leaderów: - Czy jest możliwość nauczenia się kompetencji miękkich? Tak, ale musimy mieć się od kogo tego nauczyć. Jeśli w strukturach firmy jest tylko sama „góra” i pośrodku nie ma nikogo, czyli menedżera średniego szczebla, to nie ma też osoby, od której mogę się uczyć poprzez przykład – zaznacza przedstawicielka Haysa.
* Artykuł powstał na podstawie panelu dyskusyjnego "Produkcyjne eldorado na Śląsku" podczas Silesia HR Trends 2016 w Katowicach.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (0)