Związkowcy twierdzą, że stoczni grozi bankructwo i napisali list do Sergieja Taruty, ukraińskiego inwestora stoczniowych spółek, z prośbą o interwencję.

• Związkowcy ze Stoczni Gdańsk twierdzą, że połowa załogi wkrótce zostanie bez pracy.
• Kontrakty się kończą, a Ukraińcom brakuje pomysłu na restrukturyzację.
• Agencja Rozwoju Przemysłu mówi o planie naprawczym.
Pracownicy stoczni piszą, że od wakacji ponad połowa załogi nie będzie miała pracy, a nowy zarząd nic z tym nie robi – donosi „Puls Biznesu”.
Co więcej, w stoczni wkrótce ma się skończyć realizacja wielu kontraktów, a nie pozyskano zbyt wiele nowych.
Już jakiś czas temu Polski Fundusz Rozwoju zainicjował rozmowy w sprawie restrukturyzacji i planów rozwoju stoczniowej grupy. Stocznia miałaby zostać dokapitalizowana, by mogła poszerzyć portfel produktów i wejść na nowe rynki. Związkowcy chcą również, aby stocznia wróciła do budowy statków, z której zrezygnowano kilka lat temu. Na to jednak nie zgadza się prezes Ludmiła Buimster, córka Siergieja Taruty, która podkreśla, że w ostatnich 15 latach stoczniowy rynek się załamał i nie ma szans na osiągnięciu rentowności dzięki budowie statków.
„Puls Biznesu” informuje, że Agencja Rozwoju Przemysłu, która posiada 18 proc. akcji stoczni, posiada plan wyjścia z kryzysu.
- Mając na uwadze pogarszający się stan finansowy, o którym nie zawsze właściciel nas informował, ARP już wiele miesięcy temu zaczęła prace mające na celu rozwiązanie problemów stoczni. Mamy kilka wariantów działań – przekazała rzecznik ARP Joanna Zakrzewska.

KOMENTARZE (0)