Poziom robotyzacji kraju najłatwiej określić za pomocą tzw. gęstości robotyzacji (wskaźnik ten oznacza średnią liczbę robotów używanych na 10 tys. pracowników). Według danych International Federation of Robotics (IFR) za 2016 r. I miejsce na świecie pod tym względem zajmowała Korea Południowa (631); na kolejnych pozycjach plasowały się Singapur (488), Niemcy (309) i Japonia (303).
Polska, z wynikiem 32, znajdowała się daleko poniżej światowej średniej, wynoszącej 74 (choć polski przemysł motoryzacyjny może się poszczycić nieco wyższym wynikiem: 182 roboty na 10 tys. pracowników). Na nasz wynik składało się 9,7 tys. robotów obecnych w naszej gospodarce (wzrost o 19 proc. w stosunku do poprzedniego roku). Taki przyrost może budzić optymizm, ale w rzeczywistości wiele innych krajów rozwija się znacznie szybciej.
Najnowsze dane wskazują, że skala przyrostu zastosowania robotów przemysłowych stale się powiększa, a realistyczne prognozy wskazują, że do roku 2020 ich obecność w światowej gospodarce upowszechni się wprost niebywale (patrz: wykres). Słowem: od tego procesu nie ma odwrotu. Co trzeba robić, by w średniookresowej perspektywie dokonać na tym polu w Polsce znaczącego postępu?
Jeszcze kilka liczb... Dane Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych (IPiAG) pokazują, że 67 proc. naszych przedsiębiorców uważa, iż profil produkcyjny firmy nie wymaga instalacji robotów. 29 proc. jest zdania, że robotyzacja raczej nie przyniesie dodatkowych korzyści ekonomicznych, a 24 proc. nie widzi jej potrzeby w produkcji. 9 proc. twierdzi, że robotyzacja przekracza możliwości finansowe przedsiębiorstwa.
- Możemy współpracować w koordynacji programów wspierających rozwiązania Przemysłu 4.0, ale tego nie da się zadekretować, do tego trzeba się zaadaptować. Przedsiębiorcy nie wiedzą, że potrzebują tych rozwiązań, aż nie zobaczą ich na własne oczy. Muszą dotknąć np. robotów towarzyszących, by się przekonać, że mogą być dla nich przydatne - przekonywał obrazowo podczas X Europejskiego Kongresu Gospodarczego
Zoltán Cséfalvay, ambasador, stały przedstawiciel Węgier przy OECD i UNESCO.
- Właściciele małych i średnich firm zwyczajnie nie mają czasu na refleksję dotyczącą korzyści z wdrożenia rozwiązań z dziedziny IV rewolucji przemysłowej - zauważa
Tomasz Haiduk, członek zarządu, dyrektor branż przemysłowych w firmie Siemens.
Jeśli dużą częścią małych i średnich firm zarządza jednoosobowo właściciel, to - zdaniem menedżera Siemensa - jest zazwyczaj pochłonięty bieżącą działalnością firmy; innowacje wymagają spojrzenia z dystansu, przyjęcia dłuższej perspektywy.
- Dlatego wydaje się bardzo istotne, by nie bać się nowych technologii i zaufać trochę bardziej swej młodej kadrze - przekazać im część decyzji, bo ona lepiej rozumie, jak można zarobić na innowacyjnych technologiach - wskazuje Haiduk.
Ci, którzy się zdecydowali na "zatrudnienie" maszyny, nie żałują. 73 proc. przedsiębiorców, którzy już wykorzystują roboty, planuje zakup kolejnych, a tylko 12 proc. zastanawia się nad dalszą robotyzacją. 96 proc. ankietowanych widzi po zakupie robota wzrost konkurencyjności firmy, 33 proc. odnotowało poprawę we wzroście eksportu, 29 proc. przyrost popytu na firmowe produkty - podaje IPiAG.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl
Za dużo rąk do pracy?
Dużo się w Polsce mówi o rynku pracownika - właściwie już we wszystkich branżach - ale widać, że ta tendencja nie jest jeszcze wystarczająco silna, by przełamać niechęć biznesmenów czy firm do trudnej i kosztownej automatyzacji pracy.
Być może taka teza zaskakuje pracodawców zmagających się z niedoborami kadrowymi, lecz jeśli spojrzymy na zarobki pracowników w krajach o wyższym poziomie robotyzacji, to się okaże, że są wyraźnie wyższe niż płace ich polskich kolegów. W Japonii średnia płaca w sektorze produkcji wynosi 340 tys. jenów (11,5 tys. zł), czyli ok. 115 proc. średniej krajowej. W Korei Południowej sytuacja jest podobna (4,55 mln do 3,90 mln wonów).
A w Polsce średnia pensja w przemyśle w grudniu 2017 r. wyniosła 4321 zł brutto wobec 4974 zł w całym sektorze przedsiębiorstw. Bardziej rozwinięte kraje mogą także pochwalić się niższym bezrobociem (np. w Niemczech: 3,5 proc.).
Co jest tutaj skutkiem, a co przyczyną - trudno ocenić. Najpewniej działa koło zamachowe, w którym zautomatyzowany przemysł napędza wysokie kwalifikacje kadry i vice versa. Jeśli to prawda, to polscy przedsiębiorcy powinni przestać traktować niedobory kadrowe jak przemijającą plagę, a zaakceptować je jako trwałe zjawisko, z którym można walczyć tylko poprzez wzrost produktywności.
- W wielkim problemie braku rąk do pracy jest druga strona - pozytywna - przyznaje
Ernest Jelito, prezes Górażdże Cement. - Zmusza to do szukania nowych technologii i usprawnień, aby zmodernizować przemysł budowlany.
- Kapitał ludzki, w dobie postępującej robotyzacji, traci na znaczeniu. Słowa Billa Gatesa o potrzebie opodatkowania robotów, które coraz częściej zastępują ludzi, redukując miejsca pracy, brzmią coraz poważniej - uważa
Piotr Rojek, prezes zarządu firmy DSR, dostarczającej rozwiązania IT dla przemysłu.
Biurokratyczny hamulec
Sami przedsiębiorcy jako najistotniejszy czynnik zewnętrzny, hamujący wprowadzanie innowacji w MŚP, wskazują przede wszystkim biurokrację - wynika z badania "Smart Industry Polska 2018" (Siemens we współpracy z Ministerstwem Przedsiębiorczości i Technologii).
Właściciele MŚP z sektora przemysłu, pytani o najważniejsze wsparcie ze strony państwa, na pierwszym miejscu wymieniają zachęty podatkowe (79 proc. badanych), następnie dostosowanie kształcenia przyszłych kadr do potrzeb firm (70 proc.), a na trzecim miejscu - jasne przepisy w kwestii innowacji (69 proc.).
- Rola robotów w przemyśle jest tak istotna, że ich niewystarczająca liczba rzuca cień na krajowy przemysł i sprawia, że w oczach zagranicznych kontrahentów i inwestorów staje się on mniej atrakcyjny. Doskonale rozumie to rząd Chin, który uruchomił niedawno program "Made in China 2025", wspierając rodzimych producentów w cyfryzacji i robotyzacji. Tania siła robocza i niska wartość narodowej waluty nie wystarczą, by utrzymać pozycję największej gospodarki świata, stąd wzmożone wysiłki Pekinu, by doprowadzić do transformacji przemysłu - wyjaśnia Piotr Rojek.
Polską próbą odpowiedzi na potrzeby producentów jest powołanie do życia Fundacji Platforma Przemysłu Przyszłości, mającej m.in. edukować branżę w zagadnieniach związanych z Przemysłem 4.0 i konsultować projekty w tej mierze - głównie firm z sektora MSP.
- To cenna inicjatywa, pojawiająca się od dłuższego czasu w kontekście Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, ale polscy wytwórcy przemysłowi potrzebują dużo więcej. Trzeba programu na miarę tego realizowanego przez Pekin. Wspierając przedsiębiorstwa w cyfryzacji i robotyzacji poprzez różnego rodzaju ulgi i dofinansowania, rząd doda wiatru w żagle polskiemu przemysłowi, co w długofalowej perspektywie poprawi jego konkurencyjność - dodaje Rojek. - Tylko realne wsparcie sprawi, że inwestycje w rozwiązania Przemysłu 4.0 staną się bardziej opłacalne i dostępne dla liczniejszego grona producentów. Jeśli zatem rząd poważnie myśli o polskim przemyśle, powinien przyłożyć się do jego cyfrowej transformacji i robotyzacji, sięgając po radykalne środki.
Również Tomasz Haiduk uważa, że przedsiębiorcy oczekują od państwa poważnej redukcji obowiązków formalnych, utrudniających prowadzenie firmy; idzie o to, by mieć więcej czasu na strategię, na planowanie kolejnych etapów rozwoju.
Rządowa aktywność jest oczekiwana (szczególnie jeśli niesie ze sobą ograniczenie wydatków), ale najlepiej, by nie wiązała się z dodatkowymi wymogami formalnymi. Taka pomoc w istocie wydaje się czymś idealnym...
Eksperci dostrzegają nieuchronność zmian w przemyśle także w naszej części Europy. - Do 2025 r. sam proces produkcyjny będzie w pełni zautomatyzowany, natomiast duża część przemysłu będzie funkcjonować jako usługa - prognozuje sytuację Europy Środkowo-Wschodniej Cséfalvay.
Zacząć od siebie
Czy to znaczy, że właściciele przemysłowych firm mogą patrzeć w przyszłość ze stoickim spokojem, skoro warunki robotyzacji - państwowe wsparcie i dostęp do wykwalifikowanych kadr - leżą poza strefą ich wpływów?
Nie możemy zapomnieć o edukacji. Po to, by skutecznie implementować rozwiązania IT - tak, by pozytywnie wpłynęły na pracę przedsiębiorstwa - konieczna jest zmiana mentalności, najpierw wśród menedżerów wyższego szczebla, a potem pozostałych pracowników.
- Udana cyfrowa transformacja czy automatyzacja wiążą się również ze zmianami w działaniu organizacji i zarządzaniu jej procesami. Dlatego dzielenie się wiedzą i doświadczeniem w tej dziedzinie jest tak istotne. Bez chęci i zrozumienia istoty problemu można co najwyżej zlecić zakup infrastruktury i zainstalowanie oprogramowania, ale będą to wówczas pieniądze wyrzucone w błoto - uważa Piotr Rojek.
Tak czy inaczej roboty wkroczą na szeroką skalę także do mniejszych zakładów pracy.
- Dotychczas maszyny pracowały u boku ludzi w największych fabrykach, jednak niebawem ma się to zmienić. Obecność obdarzonych sztuczną inteligencją robotów w małych i średnich przedsiębiorstwach to kwestia czasu - uważa
Jonathan Wilkins, dyrektor marketingu w firmie EU Automation.
Tharsus, brytyjski producent robotów, także przekonuje, że w najbliższych latach czeka nas wysyp maszyn zaprojektowanych tak, by współpracowały z ludźmi w wykonywaniu powtarzalnych zadań.
Roboty współpracujące z człowiekiem (coboty) są coraz tańsze, m.in. dzięki malejącym cenom czujników i sztucznej inteligencji. Wskutek synergii kilku technologii - w tym np. chmury obliczeniowej i AI - dadzą mniejszym przedsiębiorstwom szanse dotychczas rezerwowane dla potentatów. Jak skorzystają z tych możliwości polskie firmy?
KOMENTARZE (3)