-
Autor: GP
- •7 lip 2017 13:44
Do roku 2040 Francja może całkowicie zakazać sprzedaży samochodów spalinowych. Napięcie w niektórych zakładach motoryzacyjnych nawet bez tego jest duże, aż do poziomu w którym produkty z zablokowanej fabryki trzeba było zabierać śmigłowcem.
Francuscy pracownicy jednej z fabryk tak przestraszyli się o swoje etaty, że zablokowali zakład. Ich protest był podyktowany spadającą liczbą zamówień, która zagroziła kondycji przedsiębiorstwa produkującego samochodowe podzespoły. (fot.:pixabay.com)
• Minister środowiska V Republiki zapowiedział, że we Francji rozważa się zakaz sprzedaży samochodów spalinowych. Regulacja miałaby wejść w życie do 2040 roku.
• Polityk podkreśla, że wie jakie to może mieć konsekwencje dla przemysłu samochodowego. Już teraz protestują niektóre fabryki tego sektora. Strach o etaty jest tak wielki, że w Dompierre-sur-Besbre trzeba było podzespoły samochodowe zabierać z zablokowanego zakładu śmigłowcem.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl
• Trend wydaje się jednak niezagrożony. W niedalekiej przyszłości coraz więcej będzie samochodów elektrycznych, co pokazują biznesowe ruchy np. Volvo lub Tesli.
Takiej zapowiedzi jeszcze nie było w Europie. Francuski minister ds. ekologii Nicolas Hulot w czwartek (6 lipca) zapowiedział, że jego rząd rozważa dalekosiężny plan zakazu sprzedaży samochodów spalinowych (benzyna i diesel). Regulacja miałaby obowiązywać najdalej od roku 2040. Oczywiście, to bardzo odległa perspektywa, ale jego słowa wywołały szereg komentarzy, w tym oceny, jak taki krok może odbić się na pracy w motoryzacji.
Należy zaznaczyć, że Francja jako jedno z państw inicjujących porozumienie klimatyczne chce taką polityką pokazać swoją determinację w walce z ociepleniem klimatu.
Hulot, cytowany przez Agence France Presse (AFP) mimo kategorycznego charakteru swojej zapowiedzi, zdawał sobie sprawę, co zaakcentował, że dla producentów samochodów to bardzo kłopotliwa perspektywa. Nie jest pewny, czy nawet dwie dekady to dość, by zmienić proces produkcji na np. samochody elektryczne.
Francja dopiero zaczyna mieć problemy z protestami, które mogą tym krajem wstrząsać w najbliższych miesiącach. Będą one podyktowane nie tylko sytuacją w motoryzacji, ale i szeroką reformą prawa pracy, jaką chce przeprowadzić nowy prezydent tego kraju - Emmanuel Macron.
Więcej o zmianach w prawie pracy i walce prezydenta Francji w temacie pracowników delegowanych przeczytasz tutaj.
Francuski minister środowiska Nicolas Hulot, źródło: youtube.com
Części zabierane śmigłowcem
Wobec takich informacji sytuacja nie napawa optymizmem zwłaszcza w fabrykach pod znakiem Peugeot i Citroena (marki spod znaku grupy PSA). Pracownicy jednego z zakładów produkujących podzespoły do tych marek wyrazili uzasadnione zaniepokojenie o etaty w ich zakładzie w lipcu, choć nie do końca było to związane z zapowiedzią ministra środowiska. Już wcześniej ten zakład produkcyjny borykał się z brakiem zamówień.
Protest 279 członków załogi przybrał na sile w pierwszym tygodniu lipca, gdy pracujący zablokowali fabrykę w Dompierre-sur-Besbre. Zniszczyli też część maszyn i zablokowali wjazdy na teren zakładu.
Efektem protestu była konieczność transportu produkowanych samochodowych podzespołów za pomocą śmigłowców.
Strona związkowa w Dompierre-sur-Besbre do piątku (7 lipca) nie doszła do porozumienia z pracodawcą.
Szwedzi wydają się gotowi na krok francuzów
Wypowiedź francuskiego ministra środowiska zbiegła się z dwoma ciekawymi wydarzeniami, które są pewnym przebłyskiem nadziei dla przemysłu motoryzacyjnego. Pokazują trend elektromobilności w tym kluczowym dziale gospodarki. Pierwszym wydarzeniem jest decyzja koncernu szwedzkiego Volvo, który zapowiedział w lipcu, że przyszłe rozwiązania w modelach marki będą się całkowicie opierać o napędy elektryczne lub hybrydowe. Ta polityka ma obowiązywać już od 2018 roku.
Co więcej, Volvo chce do 2021 roku pokazać pięć nowych, całkowicie elektrycznych modeli aut.
Elon Musk nie próżnuje
Jeszcze dalej idzie innowacyjna Tesla. Elon Musk chce, by pod koniec lipca jego pierwsi klienci wsiadali za kierownice zapowiedzianego dwa lata temu samochodu Tesla Model 3. To budżetowy model w ofercie Tesli.
Model marki Tesla, źródło: Tesla/youtube.com
3 lipca wizjonerski milioner pisał na swoim koncie na Twitterze: - Model 3 przeszedł wszystkie regulacje i testy potrzebne do dopuszczenia go do seryjnej produkcji, i to dwa tygodnie przed czasem. Pierwszych 30 klientów zasiądzie za kierownicą Modelu 3 28 lipca.
Musk ocenia, że latem firma wypuści 100 samochodów, a na jesieni będzie ich już na drogach 1 500. Jeśli tempo produkcji się utrzyma, zimą Teslą 3 może jeździć nawet 20 tysięcy kierowców.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
PODOBAŁO SIĘ? PODZIEL SIĘ NA FACEBOOKU
KOMENTARZE (0)