W debatach przed pierwszą turą francuskich wyborów Macron był jedynym kandydatem, który nie dołączył do chóru ataków na polskich pracowników delegowanych. Być może teraz uznał, jak twierdzą niektórzy obserwatorzy, że trzeba zmienić front, aby przyciągnąć tych, których odpycha jego ekonomiczny liberalizm.

• Centrysta Emmanuel Macron powiedział, że jeśli zwycięży w wyborach prezydenckich we Francji, doprowadzi do objęcia Polski sankcjami.
• Oskarżył też Polskę o dumping socjalny.
• Według obserwatorów chce przyciągnąć wyborców odrzucających jego liberalizm ekonomiczny.
W czwartkowym (27 kwietnia) wywiadzie dla dziennika "Voix du Nord", streszczanym w piątek przez liczne media, "kandydat postępu" oskarżał Polskę o "dumping socjalny" i "wygrywanie różnic w systemie podatkowym". Po czym uznał, że Polska "narusza wszystkie zasady Unii". Macron zapewnił, że jeśli zostanie wybrany, to "w ciągu trzech miesięcy (...) podjęta zostanie decyzja w sprawie Polski".
Wielki dziennik regionalny "Ouest France" określił wypowiedzi Macrona "waleniem pięścią w stół".
Centrowy kandydat na prezydenta był przepytywany w oglądanym przez miliony Francuzów, dwugodzinnym programie telewizyjnym. Powtarzał w nim dotychczasowe argumenty swej kampanii, twierdząc, że zwalczy bezrobocie poprawiając kwalifikacje zawodowe bezrobotnych i zaostrzając system wypłacania zasiłków. Jednocześnie szkicował bardzo liberalny projekt uelastycznienia prawa pracy, korzystny dla przedsiębiorców, gdyż "to przedsiębiorstwa tworzą miejsca pracy".
Podczas gdy w internecie cytowano jego wypowiedź dla prasy, że nie pozwoli, "by Europa była taką jak dotychczas", w telewizji Macron gorąco bronił Unii, zapowiadał ścisłą współpracę z Niemcami i tylko marginalnie zapowiadał, że będzie się starać, by Unia "lepiej chroniła pracowników" i by "globalizacja nie uderzała w nich tak ostro".
W BFMTV w wieczornej debacie na temat programu telewizyjnego, nieznający zapewne jeszcze wypowiedzi o Polsce, Alexandre Devecchio z dziennika "Le Figaro", uznał, że "Macron serwował znowu letnią zupkę".
Natomiast Elsa Freyssenet z ekonomicznej gazety "Les Echos" zwróciła uwagę, że "w poszukiwaniu głosów w drugiej turze Macron sięga do argumentów (swej rywalki, szefowej skrajnie prawicowego Frontu Narodowego - PAP) Marine Le Pen, a ona do argumentów Macrona". Dziennikarka przypomniała, jak w środę "kandydatka patriotów" określiła się po raz pierwszy w tej kampanii jako "Europejka", a "Europejczyk" Macron powiedział o sobie, że jest "patriotą".

KOMENTARZE (0)