- Perspektywy nie są optymistyczne. Może być bardzo źle. Z Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej wyszły propozycje złe dla pracodawców, ich pracowników oraz gospodarek mniej zamożnych państw - mówi Stefan Schwarz, prezes Inicjatywy Mobilności Pracy (IMP), współorganizatora V Europejskiego Kongresu Mobilności Pracy.

Jak ocenia Stefan Schwarz, prezes Inicjatywy Mobilności Pracy, na zmianach w przepisach stracą nie tylko pracownicy delegowani – szacuje się, że około milion osób w Europie Środkowo-Wschodniej straci obecne miejsce pracy. Także pracodawcy – szacunki mówią, że upadnie lub przeniesie się za granicę kilkadziesiąt tysięcy firm.
– Przegra na nich cała Europa, jej gospodarka, która będzie mniej konkurencyjna. Już przegrali politycy, bo znając fakty oparli swoje decyzje na uprzedzeniach i europejska wspólnota obywateli, bo bogatsi użyli swojej przewagi przeciw biedniejszym. Zbudowali mur między Wschodem a Zachodem. Przecież miało go nie być – komentuje Schwarz.
Zdaniem eksperta z IMP efekty proponowanych zmian to m.in. zwiększenie skali zatrudnienia pracowników na czarno czy zmuszania do fikcyjnego samozatrudnienia zamiast legalnego delegowania do pracy za granicę.
- Jak powiedzieli niemieccy pracodawcy, łatwiej będzie oddelegować kogoś do pracy do Chin czy Indii niż do Francji – przytacza opinię naszych zachodnich sąsiadów Schwarz.
Wskazuje też na fakt, że niezależni naukowcy podkreślali problemy, jakie niosą ze sobą propozycje zaproponowane przez przedstawicieli parlamentu europejskiego. Podawali też konkretne pomysły na skuteczne rozwiązania problemów z mobilnością pracowników. Wskazywali też źródła tych problemów.
– Bo nie oszukujmy się, one są. Mobilność pracy była eksploatowana w sposób nieuczciwy, czyli w taki, który krzywdzi ludzi – wyjaśnia szef IMP.
Warto przypomnieć, że dyskusje nad zmianami cały czas trwają. Pierwsze ze spotkań zorganizowanych w ramach tzw. trilogu odbyło się 14 listopada. Kolejne zaplanowano pod koniec miesiąca. Przewagę przy stole negocjacyjnym mają zwolennicy ograniczania napływu tańszych usług z mniej zamożnych państw peryferyjnych, do których zalicza się Polska.



KOMENTARZE (0)