Studenci dzienni, dorabiający emeryci, osoby pracujące dorywczo w branżach powiązanych z galeriami handlowymi, np. pracownicy ochrony czy serwisu sprzątającego, mają w tej chwili ograniczone możliwości niedzielnego zarobku. Co sądzą o zakazie handlu?
Kwestia niedziel niehandlowych jest wciąż dyskusyjna dla części społeczeństwa. Doskonale ilustruje to badanie zrealizowane przez SW Research. Okazało się, że 85 proc. ankietowanych zapytanych o to na jakich zasadach pracownicy jednak mogliby pracować w niedzielę, wskazało jakąś formę gratyfikacji.
Ponad połowa (53,5 proc.) badanych uważa, że pracownicy powinni mieć w niedzielę wyższą stawkę godzinową (150 proc. normalnej stawki). Drugi najczęściej wskazywany pomysł (16 proc. odpowiedzi) to wyższy przelicznik godzinowy za pracę (1 godzina liczona jako 1,5 godziny).
Prawie tyle samo, bo 15,3 proc. ankietowanych postuluje jeden gwarantowany dzień wolny w tygodniu w zamian za każdą przepracowaną niedzielę.
Uczniowie i studenci dzienni, którzy w weekendy dorabiali sobie w galeriach handlowych, nie mają często czasu, aby pracować w inne dni tygodnia.
- Koleżanka sama się zwolniła, ponieważ miała do wyrobienia 80 lub 60 godzin w miesiącu i nie miała jak. Bo studiujemy tak, że kończymy zajęcia i nie za bardzo mamy czas na swoje życie prywatne. Nawet na to, żeby pójść do domu, położyć się do łóżka i odpocząć - mówi Ola w rozmowie z agencją badawczą Danae.
Młodzi ludzie, którzy chcą zaoszczędzić, np. na wymarzony komputer, telefon czy wakacje lub też mieszkają jeszcze z rodzicami i chcą po prostu dołożyć się do domowego budżetu, liczą straty finansowe.
Są też osoby, które na skutek obniżenia zarobków zmuszone były do zrezygnowania ze studiów zamiejscowych i powrotu do domu rodzinnego oraz studiowania na pobliskiej, mniej renomowanej uczelni.
Osoby starsze jako motywację do pracy w niedzielę wskazywały natomiast wyższą stawkę, jaką otrzymywały za ten dzień. Najłatwiej było im zdobyć właśnie pracę w handlu, ponieważ bardzo często nie lubią bądź nie czują się już na siłach, by podjąć pracę np. w gastronomii. W sytuacji, gdy większość niedziel została objęta zakazem handlu, emeryci nie mogą zrekompensować sobie utraconych dochodów.
- Straciłem możliwość zarobku, a nie zyskałem nic. Ja przecież chciałem pracować, o to chodzi. W niedziele najlepiej można było zarobić, na przykład godzina była płatna 200-300 proc. w stosunku do normalnego dnia. Więc ja na tym straciłem. Teraz w tych czasach niby wszystko idzie do przodu, a tu zauważam takie uwstecznianie się, jakbyśmy się cofnęli cywilizacyjnie, przez taki zakaz, to niezrozumiałe dla mnie - mówi pan Andrzej w rozmowie z agencją Danae.
Lek na starość
Przejście na emeryturę często powoduje depresję, na którą cierpi według różnych statystyk pomiędzy 15-30 proc. seniorów w Polsce. Warto też zauważyć, że duży odsetek osób starszych mieszka samotnie lub ze współmałżonkiem w podobnym wieku. Potrzebują oni kontaktów z innymi, często tęsknią za swoimi dziećmi i wnukami, z którymi widują się stosunkowo rzadko.
Dodatkowa praca w weekendy to dla części emerytów okazja do wyjścia z domu i kontaktu z ludźmi, który jest bardzo ważny dla ich ogólnego dobrostanu. Problem ten jest szczególnie dotkliwy w małych miejscowościach, gdzie oferta spędzania czasu wolnego jest ograniczona.
- Mnie tak naprawdę to brakowało chyba kontaktu z ludźmi tak na co dzień. Ja byłam przyzwyczajona do tego - w biurze podróży to wiadomo, potem w banku też, bo pracowałam na froncie. I teraz była taka możliwość wyjścia w sobotę, niedzielę do pracy - mówi pani Danuta.
Również pan Lech Kucharski, który w tym roku skończy 74 lata, mógłby być na emeryturze. Nie chce. Zamiast tego codziennie siada za kasą w Biedronce. Skanując towary, szeroko uśmiecha się do klientów.
- Praca to najlepsza motywacja, by wstać rano z łóżka. Kontakt z ludźmi także jest niezastąpiony - opowiada nasz rozmówca, który z dziada pradziada związany jest z branżą handlową. - Wie pani, ile radości ma człowiek, kiedy widzi, że klient odchodzi od kasy usatysfakcjonowany! Abstrahując od tego, że praca daje możliwość dorobienia do renty czy emerytury - dodaje.
Lech Kucharski mógłby być na emeryturze, jednak woli dalej pracować. (fot. Biedronka)
Czasem jak wraca z pracy i mija po drodze seniorów siedzących na ławeczce przed blokiem, którzy rozprawiają o swoich chorobach, to w środku zaczyna się gotować z nerwów.
- Nie umiałbym tak żyć. Człowiek może się zanudzić - mówi i szczerze przyznaje, że ze swoim podejściem do kwestii pracy nawet w gronie swoim znajomych jest odosobniony. - Koledzy, gdy pomyślą o tym, że ciągle pracuję, mówią: chłopie, coś ci się w głowie poprzestawiało. Odpowiadam im, że tylko dzięki pracy z moją głową jest wszystko ok. Przecież praca jest najskuteczniejszym lekiem na starość, uaktywnia najlepsze, co jest w człowieku. Do tego lekiem zupełnie darmowym - dodaje zapracowany emeryt.
Także Alicja Dębska długo nie wytrzymała w domu na emeryturze. W czerwcu tego roku uzyskała do niej prawo. Kilka tygodni później wróciła do pracy w jednym z magazynów Netto Polska. - Człowieka ciągnie między ludzi, wtedy zawsze jest inaczej - opowiada nam emerytka. - Emerytury są takie biedne, można sobie dorobić - dodaje. Przyznaje też, że w jej otoczeniu nie ma za wiele pracujących seniorów. - Nie wiem czemu, może nie muszą pracować - zastanawia się.
Czytaj więcej: Niższy wiek emerytalny? Oni stawiają na pracujących seniorów i dobrze na tym wychodzą
Zakaz handlu w niedzielę
W 2019 r. Związek Przedsiębiorców i Pracodawców po raz trzeci zapytał Polaków o opinie dotyczące przepisów ograniczających handel w niedziele. Zwiększenie poziomu ograniczeń, zgodnie z wynikami dotychczasowych odczytów, powoduje wzrost grupy osób negatywnie oceniających rozwiązania ograniczające handel w niedziele.
- W tej chwili regulacje obowiązujące od 2019 roku negatywnie ocenia 51 proc., jeszcze w listopadzie było to 46 proc. - wskazuje prof. Dominika Maison. Jak dodaje, jednocześnie już 42 proc. Polaków deklaruje, że zamknięcie sklepów w niedziele im przeszkadza, a to o 4 punkty procentowe więcej, niż w grudniu 2018 roku.
Kurczy się grupa zupełnych zwolenników zmian ukierunkowanych na ograniczanie handlu w niedziele. W listopadzie 2018 roku było ich 31 proc., w tej chwili zdecydowane poparcie dla regulacji deklaruje zaledwie 24 proc. Polaków.
- Im mniej niedziel handlowych, tym regulacje bardziej dokuczają Polakom. Rozwiązania mające wejść w życie od 2020 roku negatywnie ocenia już 58 proc. ankietowanych, a jeszcze kilka miesięcy temu było to 53 proc. To chyba dosyć silny sygnał dla partii rządzącej, by jak najszybciej zmienić te przepisy, których Polacy po prostu nie chcą - mówi Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
KOMENTARZE (12)