- Ograniczenie swobody świadczenia usług będzie miało skutki negatywne dla całej gospodarki UE, jak i w różnym stopniu dla poszczególnych państw członkowskich.
- Spadek rentowności firm, wyższe koszty, a także rosnące ceny usług i towarów to jedne z konsekwencji rewizji dyrektywy ws. delegowania pracowników.
- Ograniczenie swobody świadczenia usług odbije się również na sektorze opieki nad osobami starszymi.
- Wszelkie przepisy ograniczające swobodę świadczenia usług są w Unii Europejskiej zakazane, ale z pewnymi wyjątkami. Ograniczenia odpowiednio uzasadnione mogą być uznane za dozwolone. Muszą one jednak dotyczyć nadrzędnych wymogów interesu publicznego czy porządku publicznego, czy też bezpieczeństwa lub zdrowia publicznego. Takie zapisy mamy w Traktacie oraz w orzecznictwie Trybunału Sprawiedliwości - wskazuje w rozmowie z PulsHR.pl dr Marcin Kiełbasa, prawnik ze Stowarzyszenia Inicjatywa Mobilności Pracy.
Najpoważniejsze ograniczenia swobody świadczenia usług w Unii Europejskiej wiążą się z przyjętą rewizją dyrektywy ws. delegowania pracowników, a także trwającymi jeszcze pracami nad pakietem mobilności (transport drogowy) czy zmianami w koordynacji systemów zabezpieczenia społecznego.
W lipcu 2018 r. weszła w życie nowelizacja dyrektywy o delegowaniu pracowników. Będzie ona obowiązywać od 30 lipca 2020 r. Przedsiębiorcy mają jeszcze ponad rok na przygotowania. Warto dodać, że w tej kwestii Polska jest europejskim liderem. Z grona wszystkich delegowanych pracowników w Unii aż 20 proc. stanowią nasi rodacy.
Obecnie obowiązująca od 1996 roku dyrektywa 96/71/WE nakłada na pracodawcę obowiązek zapewnienia pracownikowi wysyłanemu do pracy za granicę wynagrodzenia co najmniej równego płacy minimalnej obowiązującej w kraju przyjmującym. To jednak ma się zmienić.
- W tej chwili trudno jeszcze ocenić jednoznacznie skutki przyjęcia rewizji dyrektywy o delegowaniu pracowników, dlatego że główne obawy wiążą się z przyjmowanymi przez poszczególne państwa rozwiązaniami krajowymi. Niektóre państwa członkowskie mogą wykorzystać etap wdrażania dyrektywy do przyjęcia rozwiązań nieuzasadnionych, nieproporcjonalnych w stosunku do celu, jaki stał u podstaw przyjęcia dyrektywy - ocenia dla PulsHR.pl Robert Lisicki, dyrektor departamentu pracy w Konfederacji Lewiatan.
Od lipca 2020 r. pracodawcy będą zobowiązani do wypłaty wynagrodzenia,które będzie musiało obejmować wszystkie składowe przewidziane lokalnym prawem pracy oraz układami zbiorowymi. (Fot. Shutterstock)
Problematyczne płace
Pierwsza kwestia, która ograniczy swobodę usług, dotyczy pensji pracowników. Termin „minimalna płaca” został zastąpiony słowem „wynagrodzenie”. Oznacza to, że pracodawcy będą zobowiązani do wypłaty wynagrodzenia, które będzie musiało obejmować wszystkie składowe przewidziane lokalnym prawem pracy oraz układami zbiorowymi. Problem w tym, że przepisy są różne w poszczególnych krajach, a ich treść często dostępna jest tylko w języku danego kraju.
- Firmom delegującym trudno będzie znaleźć informacje, jakie elementy wchodzą w skład wynagrodzenia w danym państwie. Komisja Europejska zapisała w dyrektywie, że powstaną jednolite krajowe strony internetowe, na których będą wskazane składowe wynagrodzeń w poszczególnych obszarach. Na dziś te wymogi nie są spełnione - bardzo niewiele państw członkowskich stworzyło przejrzysty serwis z dostępem do wszystkich informacji - wyjaśnia dr Kiełbasa.
Potwierdza to Krzysztof Jakubowski z SAZ. - W Niemczech obowiązuje około 70 tys. układów zbiorowych pracy, przy czym nie ma jednej bazy, która zawierałaby wszystkie przepisy. Ciężko więc, aby pracodawcy mieli dostęp do wszystkich dokumentów, a na nich będzie spoczywać odpowiedzialność za znajomość przepisów oraz dostosowanie stawek i warunków pracy pracowników. Do układów w firmach dochodzą również układy branżowe i regionalne - komentuje.
W większości przypadków nie będzie to miało wpływu na wynagrodzenia pracowników delegowanych, natomiast spowoduje problemy administracyjne i finansowe dla pracodawców.
- Konsekwencją ograniczania swobody świadczenia usług będzie zmniejszenie rentowności firm i niższe zyski, co niekoniecznie przełoży się na poprawę dla pracowników. Pracodawcy będą musieli inwestować więcej, natomiast pensje pracowników nie pójdą znacząco w górę. Koszty zmian spadną głównie na przedsiębiorcę - pracownik niekonieczne zyska, a prawodawca na pewno straci - ocenia dr Marcin Kiełbasa.
Krótszy okres delegowania
Kolejny zapis ograniczający swobodę świadczenia usług to tzw. kumulatywne ograniczenie okresu delegowania. Zgodnie ze znowelizowaną dyrektywą, maksymalny okres delegowania wynosi 12 miesięcy (może zostać przedłużony do 18 miesięcy) - po tym czasie pracownik delegowany zostanie objęty prawem pracy kraju przyjmującego.
Problem w tym, że Unia nakazuje wliczać w ten okres każdy pobyt za granicą w sytuacji, gdy przedsiębiorca delegujący zastępuje pracownika delegowanego innym pracownikiem delegowanym wykonującym to samo zadanie w tym samym miejscu. W takiej sytuacji okresem delegowania będzie łączny czas trwania okresów delegowania poszczególnych pracowników delegowanych - wyjaśnia dr Marcin Kiełbasa.
Przykładowo, jeśli w tym samym miejscu w Niemczech pracować będzie kilku wysłanych pracowników przez 11 miesięcy, a następnie kolejna osoba przyjedzie tam na 2 miesiące, to mimo tego, że ten ostatni pracownik będzie tam pierwszy raz w życiu i będzie świadczyć pracę przez krótki czas, będzie poddany prawodawstwu tego kraju po upływie jednego miesiąca swojej pracy.
- Unijny ustawodawca uzasadnia to tym, że w przypadku długiego okresu delegowania tworzy się związek między pracownikiem a rynkiem pracy państwa przyjmującego. Natomiast w sytuacji, gdy okres delegowania jest krótki, nie ma mowy o powstaniu wspomnianego związku. Przepis ten niewątpliwie ogranicza swobodę usług i tak naprawdę nie zapewnia ochrony pracownikowi, a zatem nie może być usprawiedliwiony, jest on zatem niezgodny z prawem UE - dodaje ekspert IMP.
Kolejny zapis ograniczający swobodę świadczenia usług to to tzw. kumulatywne ograniczenie okresu delegowania (Fot. Pixabay)
Zmiany w systemie ubezpieczeń
Kolejnym ograniczeniem swobody świadczenia usług będą zmiany w systemie ubezpieczeń społecznych. W tej chwili obowiązuje rozporządzenie podstawowe 883/2004 oraz wykonawcze 987/2009. Dokumenty te są przedmiotem nowelizacji, która w tej kadencji PE nie została doprowadzona do końca. Prace nad rewizją zapewne będą kontynuowane od września 2019 r., gdy rozpocznie się nowa kadencja.
Jak wskazuje dr Marcin Kiełbasa, niepokojąca jest kwestia dotycząca osób pracujących w co najmniej dwóch krajach. Jedną z proponowanych w toku prac zmian był przepis przewidujący, że pracownik miałby być ubezpieczony w kraju, w którym wykonuje większą część pracy.
- Przykładowo, Polak pracujący w Polsce i w Niemczech i mieszkający w naszym kraju, który większość swoich zawodowych obowiązków wykonuje w Niemczech, musiałby zostać ubezpieczony w niemieckim systemie ubezpieczeń. Dodatkowym utrudnieniem są obliczenia, których musiałby dokonać pracodawca - zostałby on zobligowany do analizy tygodniowej aktywności osób zatrudnionych, co może być uciążliwe w przypadku delegowania kilkudziesięciu czy kilkuset osób. Będzie to spore obciążenie biurokratyczne, które nie będzie przy tym w żaden sposób chronić pracowników - ocenia ekspert IMP.
Konsekwencje ograniczania swobody w UE
Ograniczenie swobody świadczenia usług będzie miało skutki negatywne dla całej gospodarki UE, jak i w różnym stopniu dla poszczególnych państw członkowskich.
- Swoboda świadczenia usług stanowi jeden z filarów rynku wewnętrznego i przyczynia się znacząco do wzrostu gospodarczego i innowacyjności przez wymianę doświadczeń, konkurencję i możliwości dostępu do szerszej liczby klientów. Musimy mieć na uwadze, iż usługi są kluczowe dla działalności innych sektorów gospodarki - wyjaśnia Lisicki.
Oprócz wspomnianego wcześniej spadku rentowności i wyższych kosztów dla firm, konsekwencją wprowadzonych zmian będą także droższe usługi. Odczują to nie tylko przedsiębiorcy, z którymi polskie firmy współpracują, ale również konsumenci towarów.
- Proponowane zmiany w zakresie transportu drogowego odbiją się negatywnie na „łańcuchu dostaw” produktów, komponentów itd. Ograniczenie wykonywania transgranicznych usług przełoży się na wzrost cen, kosztów działalności - dodaje ekspert Konfederacji Lewiatan.
W przypadku krajów wiodących w świadczeniach usług transgranicznych, jak Polska, ograniczenie wpłynie negatywnie także na przychody państwa, sytuację przedsiębiorców, jak i pracowników.
- Musimy mieć na uwadze, iż firmy świadczące usługi prowadzą działalność na terytorium Polski, odprowadzając daniny publiczne. To wiąże się również z zatrudnieniem osób i wykonywaniem kontraktów na terytorium Polski. Wyeliminowanie ich z rynków innych państw będzie oznaczało, iż zostanie ograniczona ich działalność również w Polsce. Z punktu widzenia pracowników pamiętajmy, iż mówimy o sektorze, który gwarantuje odpowiednio wyższe wynagrodzenia - ocenia Lisicki.
Ograniczenie swobody świadczenia usług odbije się również na sektorze opieki nad osobami starszymi.
- Bardzo dużo Polek opiekuje się schorowanymi seniorami poza granicami naszego kraju. Odbiorcami usług są zazwyczaj rodziny - a nie firmy - które mają określony budżet przeznaczony dla opiekunek. Jeśli nowe prawo unijne zacznie obowiązywać, może ich nie być stać na taką pomoc. To spowoduje zwiększenie szarej strefy. Stracą na tym obie strony - rodziny, które nie będą miały sprawdzonych przez firmy opiekunów, a także opiekunki, które poprzez nielegalną pracę zostaną pozbawione ochrony - komentuje dr Marcin Kiełbasa.
Skutki nowych przepisów unijnych najbardziej odczuje branża budowlana. (Fot. Pixabay)
Te branże mogą mieć problem
Jak twierdzi Rober Lisicki, zmiany dotkną bezpośrednio sektory zaangażowane w świadczenie usług transgranicznych, tj. firmy budowlane, transportowe, sektor agencji zatrudnienia, ale również sektor IT czy firmy wchodzące w skład większej grupy przedsiębiorstw w ramach UE.
- Skutki nowych przepisów unijnych najprawdopodobniej odczuje branża budowlana, gdzie mamy największą liczbę polskich pracowników delegowanych głównie do Niemiec, Francji czy Belgii. Kolejne sektory, na których odbiją się unijne przepisy, to branże pokrewne, a więc sektor elektromechaniczny czy elektrotechniczny, a także te, które w państwach przyjmujących nie są uznane za budowlankę, np. malowanie elementów samochodowych pod ciśnieniem - wylicza z kolei dr Kiełbasa.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (1)