Prawnicy przeprowadzili wewnątrz Uberza śledztwo w sprawie oskarżeń o molestowanie seksualne. Zakończyło się 20 zwolnieniami.

W lutym tego roku jedna z pracownic Uber Technologies Inc., Susan J. Fowler, opisała na swoim blogu przypadki molestowania i dyskryminacji, których doświadczyła lub o których wiedziała podczas swojej pracy jako programista w firmie. W reakcji na post prezes korporacji Travis Kalanick napisał na Twitterze, że opisane zachowania są „odrażające i przeciwne wszystkim wartościom firmy”, a „każdy, kto zachowuje się w ten sposób lub uważa, że to w porządku zostanie zwolniony”.
Zobacz też: Molestowanie seksualne, Uber: Dział HR zamiótł sprawę pod dywan
Za słowami poszły czyny. Niedługo później wynajęto firmę prawniczą Perkins Coie w celu sprawdzenia oskarżeń. Śledztwo wykazało 215 zgłoszonych przypadków naruszenia prawa pracy, w tym molestowania, mobbingu, stronniczości i wymierzania zemsty. W efekcie 20 pracowników zwolniono, 31 wysłano na szkolenie mające poprawić jakość zarządzania, a wobec 7 wystosowano pisemne ostrzeżenie. W pozostałe przypadki nie są – na razie – rozstrzygnięte.
Większość skarg dotyczyła pracowników zatrudnionych w siedzibie Ubera w San Francisco.
Jason Schloetzer, Szkoły Biznesu McDonougha w Georgetown stwierdził na łamach LA Times, że w przypadku Ubera liczba zwolnionych pracowników jest bezprecedensowa.
– Zwolnienie potwierdza naturę tlącego się, wewnętrznego kryzysu, z którym mierzy się Uber – skomentował.
W Polsce tylko czterech na stu pracowników przyznaje się do tego, że są lub byli molestowani seksualnie w miejscu zatrudnienia.
Prześladowcą jest zazwyczaj przełożony lub współpracownik ofiary. Ofiarami mobbingu i molestowania seksualnego w miejscu pracy zdecydowanie częściej są panie. Z badań przeprowadzonych przez CBOS wynika, że co trzecia kobieta i co dwunasty mężczyzna w wieku od 18 do 24 lata jest adresatkę niechcianych żartów i propozycji seksualnych.

KOMENTARZE (0)