– Jeżeli nie ma bezpośredniego zagrożenia dla pracownika, to umożliwienie pracy zdalnej pozostaje dobrą wolą pracodawcy. Należy jednak pamiętać, że odwołujemy się tutaj do silnych emocji pracownika takich jak lęk przed chorobą – mówi Małgorzata Marczulewska, prezes stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom.
Z danych GUS wynika, że w końcu czerwca 2020 r. udział osób, które pracowały zdalnie w związku z sytuacją epidemiczną w ogólnej liczbie pracujących wyniósł 10,2 proc. i było to o 0,8 p. proc. mniej niż w końcu marca 2020 r. W ciągu II kwartału skala wykorzystania pracy zdalnej w sektorze publicznym i prywatnym była zbliżona.
Im większa firma, tym częściej kierowała pracowników na home office. I tak, w jednostkach zatrudniających powyżej 49 osób ok. 11 proc. pracujących świadczyło pracę zdalnie, podczas gdy w jednostkach zatrudniających do 9 osób było to ok. 8 proc. pracujących.
Do Stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom zgłosiła się mieszkanka Szczecina pracująca w jednej z firm zajmujących się dystrybucją mebli oraz artykułów wyposażenia wnętrz. Pracownica stwierdziła, że szefostwo ma poważny problem z wydawaniem pozwoleń na pracę zdalną, gdyż nie ma przekonania do jej efektywności. Co więcej, pracownica twierdzi, że szef publicznie mówi, że „nie wierzy w żadną pandemię”.
- Tydzień temu był przypadek, że jedna z koleżanek miała objawy koronawirusa, zrobiła test i okazało się, że jest zakażona. Jej współpracownicy nie mieli żadnej kwarantanny, tylko trzy chętne osoby skierowano na home office. Siedzimy biurko w biurko oddzieleni plandeką, korzystamy ze wspólnej kuchni, wspólnej łazienki. Niektórzy czują się zagrożeni, ale ciągle słyszymy, że mamy pracować w biurze, bo praca z domu jest nieefektywna, że to strata czasu i pieniędzy – wyjaśnia kobieta.
Dodaje, że szef "nie wierzy w koronawirusa", nie przejmuje się zupełnie epidemią, lecz tym. że będąc w domu pracownicy "marnują czas za jego pieniądze", a w przypadku pracy zdalnej obawia się utraty kontroli. Skarżąca dodaje także, że dział HR miał sugerować, by osoby poddające się kwarantannie nie informowały o tym współpracowników żeby „nie siać paniki”. Takie osoby miały być wysyłane na prace zdalną.
Home office, dobra wola, rozsądek
Jak tłumaczy Małgorzata Marczulewska, prezes stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom, zgodnie z obowiązującym prawem nie ma obowiązku kierowania pracowników na pracę zdalną.
- Pracodawca może to zrobić, ale pamiętajmy, to jest jego dobra wola. Nie możemy zapominać jednak o zdrowym rozsądku. Trzymanie kilkunastu pracowników w jednym biurze, gdy np. część osób albo nawet wszyscy równie efektywnie mogliby pracować z domu, to narażanie całego zespołu na zakażenie. Przedsiębiorca powinien pamiętać: jeżeli zachoruje jedna osoba, to na kwarantannę mogą iść wszyscy, a wtedy praca się zatrzyma całkowicie - dodaje prezes Marczulewska.
Opisany wyżej przypadek został skonsultowany z prawnikami współpracującymi ze stowarzyszeniem. Mec. Grażyna Wódkiewicz zwraca uwagę, że sugestia, by nie informować współpracowników o kwarantannie obciążona jest ryzykiem, że niektórzy mogą nie być czujni, a potencjalnie mogą okazać się zakażeni lub narażeni na zakażenie.
- Całą sprawę należałoby ocenić przez pryzmat tego, czy doszło do sytuacji, w której możliwe było zarażenie się pozostałych pracowników wirusem od pracownika, który udał się na kwarantannę. Mogło być tak, że wyżej wspomniany pracownik oczekiwał na wynik testu i pracownik polecił mu zachowanie dyskrecji do czasu uzyskania wyniku. Jeśli doszło do sytuacji potencjalnego zarażenia, to niewłaściwym byłoby ukrywanie tego przed pracownikami, bo tak naprawdę byłoby to narażanie ich życia i zdrowia. Jeśli natomiast nie doszło do takiej sytuacji – przykładowo nikt nie miał kontaktu z tym pracownikiem, pracownik uzyskał negatywny wynik testu – to nie ma powodu, aby nakazywać pracownikowi „milczenie o swoim stanie zdrowia" - wyjaśnia mec. Wódkiewicz.
Dodaje też, że w tym przypadku okolicznością łagodzącą dla pracodawcy jest fakt, że skierował on osobę na kwarantannie na pracę zdalną bez żadnych komplikacji.
Wydajność i uciążliwość
Z sondażu zleconego przez firmę Nexera wynika, że po czterech tygodniach, od kiedy firmy zaczęły przestawiać się na pracę zdalną, ponad połowa respondentów stwierdziła, że pracuje tak samo lub bardziej efektywnie niż będąc w miejscu pracy – 37 proc. nie zauważyło różnicy, a 18 proc. uznało, że ich wydajność wzrosła. Blisko 30 proc. ankietowanych dostrzegło jednak pogorszenie wydajności swoich działań.
Wśród trzech najczęściej pojawiających się trudności, z jakimi borykają się zdalni pracownicy, znalazło się ograniczenie możliwości pracy zespołowej (29 proc. respondentów uznało, że jest to jedno z głównych wyzwań), brak możliwości realizacji niektórych zadań zdalnie (27 proc.) i zarządzanie rozproszonym zespołem (27 proc.).
Innymi, nieco mniej uciążliwymi, problemami okazały się przekazywanie wiedzy pracownikom i uczenie ich nowych umiejętności, ograniczone możliwości konsultacji działań lub zadań, pozyskanie nowych klientów i kontrahentów czy utrzymanie relacji z klientami i interesariuszami.
– Wiele z codziennych działań, składających się na sprawne funkcjonowanie firmy, do tej pory odbywało się za pomocą sieci. Tym bardziej w czasie, gdy zaleca się pracę zdalną, internet jest głównym narzędziem pozwalającym wykonywać swoje obowiązki pracownikom z wielu branż. Z naszego badania wynika, że pracownicy mają najmniej problemów z organizowaniem i przeprowadzaniem spotkań kreatywnych z zespołem (19 proc.) oraz przeprowadzaniem rekrutacji i wdrażaniem pracowników (16 proc.) - mówi Piotr Wieczorkiewicz, członek zarządu ds. operacji w firmie Nexera, pierwszym w Polsce operatorze hurtowym światłowodowej sieci dostępowej o dużej skali.
KOMENTARZE (3)