Brytyjska firma Deliveroo, która wynajmuje dostawców na zasadach samozatrudnienia, zamierza zapewnić im takie podstawowe prawa, jak urlop chorobowy czy ubezpieczenie.

Samozatrudnienie zyskuje na świecie popularność jako część tzw. gospodarki na żądanie (ang. gig economy). W jej ramach nie ma pracowników ani pracodawców. Są za to platformy, za pośrednictwem których jeden użytkownik świadczy usługę drugiemu użytkownikowi. Przykładem takiego systemu są działające w Polsce Uber czy Airbnb.
W krajach Europy Zachodniej gig economy jest jeszcze popularniejsze, jak np. aplikacja Deliveroo, dzięki której samozatrudnieni kierowcy i cykliści dowożą jedzenie z lokalnych restauracji. Według ostatnich danych dla Deliveroo pracuje ok. 20 tys. samozatrudnionych kurierów w 13 krajach Europy, Azji i Australii.
Według brytyjskiego prawa, samozatrudnienie (self-employment) jest prostą formą działalności gospodarczej, z której przedsiębiorca musi sam się rozliczać. Choć ta forma daje sporą elastyczność, to według wielu kurierów ma też sporo wad. Choroba czy wypadek oznaczają brak kursów, a zatem brak wypłaty. Deliveroo nie daje też żadnej gwarancji co do minimalnej liczby kursów czy minimalnego wynagrodzenia.
Teraz sytuacja zaczyna się zmieniać. Firma opublikowała na swoim blogu oświadczenie, według którego zamierza bardziej zatroszczyć się o stabilność i bezpieczeństwo swoich kurierów.
- Deliveroo postuluje zmianę w prawie pracy, która pozwoliłaby oferować kurierom nowe benefity, jak urlop chorobowy czy ubezpieczenie zdrowotne. Deliveroo twierdzi, że powinno to być kompatybilne z elastyczną naturą gospodarki na żądanie i powinno chronić elastyczne formy pracy – napisano.
– Gospodarka na żądanie zmieniła sposób, w jaki ludzie pracują i żyją. My chcemy środowiska, w którym zarówno pracownicy jak i przedsiębiorcy korzystają z szans, które ta zmiana zapewnia – skomentował założyciel i dyrektor Deliveroo Will Shu.


KOMENTARZE (0)