- Zdaniem Moniki Fedorczuk urzędy pracy powinny stać się nowoczesnymi centrami, do których trafiają osoby faktycznie zainteresowane pracą lub pracodawcy szukający pracowników.
- Część proponowanych przepisów ocenia Fedorczuk pozytywnie, np. oddzielenie statusu bezrobotnego od ubezpieczenia zdrowotnego, rozszerzenie grupy klientów urzędów pracy o osoby bierne zawodowo czy współpracę z agencjami zatrudnienia.
- Niektóre rozwiązania budzą jednak wątpliwości, np. grant na utworzenie stanowiska pracy zdalnej (podobne świadczenie już funkcjonuje, jednak mało kto z niego korzysta), dodatkowe środki na utworzenie stanowiska pracy zdalnej (pomoc będzie zależeć od wieku i stanu cywilnego - co zdaniem Fedorczuk jest niedopuszczalne).
Nowe przepisy mają sprawić, że urzędy pracy przestaną kojarzyć się z bezrobociem, a zaczną z aktywizacją zawodową. Czy to koniec pośredniaków, jakie znamy?
Monika Fedorczuk, p.o. dyrektor Urzędu Pracy w Warszawie: - Jednym z moich marzeń zawodowych jest to, aby urzędy pracy były właśnie od pracy czy zatrudnienia, a nie od bezrobocia - żeby mogły się stać nowoczesnymi centrami, do których trafiają osoby faktycznie zainteresowane pracą lub pracodawcy szukający pracowników. Urzędy pracy nie powinny administrować danymi, ale łączyć pracowników i pracodawców, działać na rzecz podnoszenia kwalifikacji, aktywizacji tych osób, które obecnie są poza rynkiem pracy z różnych powodów.
Najważniejszym zadaniami urzędów pracy powinno być pośrednictwo pracy i wspieranie kształcenia ustawicznego, czyli ułatwienia w nabywaniu czy podnoszeniu kwalifikacji. Od wielu lat podkreślam, że o urzędach pracy musimy myśleć nie tylko biorąc pod uwagę perspektywę osób, które szukają pracy, ale również pracodawców. Urząd nie tworzy miejsc pracy, może tylko wspomagać ten proces.
Warto zwrócić uwagę, że - chociażby z uwagi na zmniejszające się liczebnie zasoby pracy - raczej nie będziemy mieli bezrobocia, jakie niektórzy pamiętają z lat 90. czy z początku XXI wieku, czyli w okolicach lub nawet przekraczającego 20 proc. Obecnie największym wyzwaniem, przed którym stoimy, to zapewnienie gospodarce odpowiedniej liczby dobrze przygotowanych pracowników, czyli wyposażonych w potrzebne pracodawcom kwalifikacje i umiejętności. Jeśli nastąpi wzrost bezrobocia z uwagi na sytuację gospodarczą, urzędy pracy powinny być tą instytucją, która będzie w stanie zaoferować skuteczne usługi poradnictwa zawodowego i pośrednictwa pracy, a nawet przeszkolenie pod kątem możliwości podjęcia pracy w nowym zawodzie czy branży.
Monika Fedorczuk, p.o. dyrektora Urzędu Pracy w Warszawie (Fot. mat. pras.)
Jedną z proponowanych zmian jest zniesienie właściwości PUP ze względu na miejsce zameldowania osoby bezrobotnej. Zmniejszona ma zostać biurokracja (chociażby ta związana z ustalaniem Indywidualnego Planu Działania - IPD). Jak ocenia pani te propozycje?
- Zniesienie właściwości PUP ze względu na miejsce zameldowania z jednej strony jest korzystne dla bezrobotnych, bo daje możliwość rejestracji w tym urzędzie, który dysponuje większą liczbą ofert pracy. Ma to jednak również drugą stronę - prawdopodobnie część urzędów pracy zostanie bardzo obciążona ze względu na liczbę rejestrujących się, którzy uznają, że np. w aglomeracjach uzyskają szybszą pomoc, znajdą ciekawsze oferty pracy.
Zwiększona ma zostać częstotliwość kontaktów pracownika urzędu z osobą bezrobotną - co najmniej raz na 15 dni. Teraz mamy minimum raz na dwa miesiące. Czy te zmiany pomogą w aktywizacji zawodowej?
- O ile sam pomysł zwiększania intensywności kontaktu jest słuszny, to obawy pracowników urzędów pracy budzi sztywno określona częstotliwość. Dlaczego ma być to 15 dni, a nie np. 20? Dlaczego dla każdej osoby ma być tak samo, kiedy klienci urzędów pracy bardzo się różnią między sobą. Dla niektórych osób taka nadopiekuńczość może nie przysłużyć się wzrostowi aktywności zawodowej i zaangażowaniu osób, szczególnie jeśli chodzi o osoby poniżej 30 roku życia.
Częstotliwość kontaktów powinna być ustalana indywidualnie z klientem, a nie wyznaczana odgórnie, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że nowa ustawa zakłada rejestrację osób zainteresowanych współpracą i uzyskaniem pomocy w powrocie na rynek pracy. Ponadto nowa ustawa obliguje do angażowania się głównie pracownika urzędu pracy do kontaktu z bezrobotnym. Od bezrobotnego nie wymaga się zaangażowania i aktywności.
Kolejną zmianą, którą nowe przepisy mają wprowadzić, jest oddzielenie statusu bezrobotnego od ubezpieczenia zdrowotnego. Po zmianie przepisów wystarczy, że bezrobotni złożą wniosek do ZUS i zostaną objęci ubezpieczeniem. Jak wpłynie to na pracę urzędników? Czy dzięki temu zyskają czas, a urzędy pracy będą instytucją, która pomoże w znalezieniu pracy?
- To jest zmiana, która od dawna była postulowana przez środowisko publicznych służb zatrudnienia i mamy nadzieję, że wejdzie w życie. Pozostaje mieć nadzieję, że – jeśli ta inicjatywa się powiedzie – z rejestrów urzędów pracy znikną osoby, które de facto nie szukają pracy, ale są zainteresowane wyłącznie posiadaniem ubezpieczenia zdrowotnego.
Taka zmiana nie nastąpi szybko - pewnie potrzeba parę lat, aby osoby bierne zawodowo przekonały się, że zgłoszenie do ZUS jest „tak samo dobre”, jak rejestracja w urzędzie pracy. W urzędzie pracy nadal zostanie dużo formalności, np. związanych z naliczaniem i wypłatą zasiłków, ale dzięki zakładanemu zmniejszeniu liczby klientów pośrednicy pracy i doradcy zawodowi będą mogli więcej czasu poświęcić tym, którzy faktycznie chcą wrócić na rynek pracy. Poza tym będzie możliwe ograniczenie kosztów związanych z przekazywaniem danych pomiędzy instytucjami publicznymi.
Jak z kolei zmiana ta wpłynie na liczbę osób bezrobotnych, szczególnie tych długotrwale? Jak podaje GUS, na koniec drugiego kwartału 2022 r. było ich 375,2 tys., czyli 45,9 proc. ogólnej liczby zarejestrowanych bezrobotnych.
- Trudno przewidzieć, jak nowe przepisy oddzielające statusu bezrobotnego od ubezpieczenia zdrowotnego wpłyną na liczbę osób pozostających w naszych rejestrach, a także na ich strukturę. Przewiduje się, że 60-70 proc. osób pozostanie, wśród nich w większości osoby długotrwale bezrobotne.
Warto pamiętać, że każdy klient urzędy pracy to osobna historia, często bardzo zagmatwana. W urzędach pracy brakuje instrumentów umożliwiających pracę z osobą długotrwale bezrobotną w zakresie nie tylko integracji zawodowej, ale również społecznej. Program Integracja i Aktywizacja ma bardzo ograniczony zasięg, a współpraca z OPS układa się bardzo różnie.
Zmianą, którą nowe przepisy mają wprowadzić, jest oddzielenie statusu bezrobotnego od ubezpieczenia zdrowotnego (Fot. PAP/Tytus Żmijewski)
Czy tych, którzy pozostaną w urzędach, uda się przywrócić na rynek pracy? W jaki sposób można ich aktywizować?
- Trzeba chyba powiedzieć wprost, że jest również grupa osób, której status długotrwale bezrobotnego nie przeszkadza. Są to osoby, które wiedzą, jak uniknąć skreślenia z listy osób bezrobotnych, jak nie przyjąć oferty, jak się źle sprzedać pracodawcy, aby nie chciał przyjąć, jak symulować, jak „zachorować” w dzień umówionej wizyty z pracodawcą. Tu nie wystarczą proste instrumenty aktywizacji, tylko potrzebna jest praca nad całym systemem postaw i wartości takiej osoby.
Widzimy zjawisko uzależnienia się od zasiłków. Aktywizacja nie działa, jeżeli klient lub cała rodzina korzysta z pomocy OPS. Aby otrzymać pomoc, trzeba spełniać m.in. kryteria dochodowe. Prawo do świadczeń pieniężnych z pomocy społecznej przysługuje osobie samotnie gospodarującej, której dochód nie przekracza kwoty 776 zł lub osobie w rodzinie, której dochód na osobę nie przekracza kwoty 600 zł. Jeśli z pomocy korzysta rodzina, to pójście do pracy jednej osoby wywraca cały dotychczasowy system, czyli i zasiłki, i dodatki, i dofinansowania przepadają. Z drugiej strony te uzyskane zarobki nie pokryją wysokości przyznawanej pomocy. Bliscy w takiej sytuacji też będą naciskać na niepodejmowanie pracy. Wieloletnie pozostawanie bez pracy wyklucza społecznie - wtedy powrót do pracy jawi się jako rewolucja w życiu.
Dla rozwiązania problemu potrzebna jest również zmiana w systemie pomocy społecznej. Warto także rozważyć wdrożenie ogólnopolskiego programu aktywizacji zawodowej długotrwale bezrobotnych z włączeniem do niego organizacji pozarządowych statutowo zajmujących się problematyką bezrobocia, a także agencje zatrudnieniowe. Samorządy - a do nich należą urzędy pracy - nie powinny konkurować z instytucjami rynku pracy. Powinny zacząć bardziej z nimi współpracować, ale do tego potrzeba rozwiązań systemowych.
Kolejnym pomysłem jest rozszerzenie grupy klientów urzędów pracy o osoby bierne zawodowo. Skoro tak trudno jest przywrócić na rynek pracy osoby długotrwale bezrobotne, które z założenia szukają pracy, to czy uda się zaktywizować osoby, które nie chcą pracować?
- Dobrym pomysłem jest rozszerzenie grupy klientów o osoby bierne zawodowo, ponieważ poszerzają one grono kandydatów mogących potencjalnie pracować, co jest niezwykle istotne z punktu widzenia problemów demograficznych, jakie dotykają współczesnego rynku pracy. Przy dzisiejszych trendach na rynku pracy nie ma innego wyjścia. Z pewnością zachętą do powrotu na rynek pracy będzie możliwość skorzystania z kursów, a co za tym idzie podnoszenie kwalifikacji z wykorzystaniem środków urzędu pracy.
Z drugiej strony poszerzenie grona klientów urzędów pracy to trudność w dotarciu do tych osób – skoro do tej pory nie zarejestrowały się w urzędzie pracy, to jak je znaleźć i przekazać im informację o tym, z czego mogą skorzystać?
Warto także podkreślić, że ta zmiana stanowi wyzwanie dla urzędów pracy. Po pierwsze osoby bierne zawodowo to grupa bardzo szeroka i zróżnicowana: od studentów niestacjonarnych, którzy nie pracują po osoby niezaradne, będące często klientami OPS, a w środku jest chyba największa grupa - nieaktywnych z uwagi na obowiązki rodzinne. Tu pojawia się wyzwanie, jak zaprojektować działania, które będą służyły wspieraniu aktywności zawodowej. Plusem jest, że ustawa zobaczyła potencjał emerytów i rencistów jako pracowników.
To znaczy?
- Projekt nowej ustawy przewiduje możliwość wysyłania ich na szkolenia i do refundowanego zatrudnienia. To bardzo dobry kierunek, bo to największa nieaktywna grupa, która często chce jeszcze pracować. Niestety nadal mamy wiele krzywdzących stereotypów na ich temat, a jeden z nich mówi, że osoby starsze nie chcą się uczyć. Wydaje się, że wsparcie pracodawców w zatrudnieniu starszych pracowników to dobre rozwiązanie, które zachęci do tworzenia wielopokoleniowych zespołów.
Jak podaje GUS, na koniec drugiego kwartału 2022 r. było 375,2 tys. osób długotrwale bezrobotnych, czyli 45,9 proc. ogólnej liczby zarejestrowanych bezrobotnych (Fot. Aleksandra Helbin/PTWP)
Jedno z największych wyzwań aktywizacji to fakt, że co trzeci bezrobotny nie ma żadnych kwalifikacji zawodowych. Czy nowe przepisy pomogą rozwiązać ten problem?
- Osoby bezrobotne bez odpowiednich kwalifikacji to efekt złych decyzji edukacyjnych podejmowanych często wiele lat wcześniej. Czasem oznacza to wybór „nierynkowego” zawodu, a czasem nieadekwatne do możliwości osobistych wykształcenie, kiedy nawet mimo ukończenia szkoły wiadomo, że dana osoba nie ma predyspozycji do pracy w zawodzie. Wydaje się, że kluczowym zagadnieniem jest doradztwo zawodowe od poziomu szkoły podstawowej, aby decyzje edukacyjne były przemyślane, a nie np. powielały drogę zawodową rodziców.
Pewnym rozwiązaniem są staże dla osób bezrobotnych (dostępne również teraz), podczas których można przekonać się, jak wygląda w praktyce praca w danym zawodzie, ale również nabyć lub sprawdzić swoje kwalifikacje. Problemem staży są niskie stypendia wypłacane w czasie ich trwania. To powoduje, ze jest to raczej opcja dla osób, które mają zapewnione wsparcie materialne ze strony rodziny.
Nowe przepisy przewidują również pożyczkę na cele edukacyjne, jednak w moim przekonaniu jest to raczej instrument, z którego będą korzystać osoby o wyższym poziomie kompetencji - takie, które będą mieć przekonanie, że ich przyszła praca będzie umożliwiała spłatę zaciągniętych zobowiązań.
Przedsiębiorcy z miast i gmin, które znajdują się w bardzo trudnej sytuacji społecznej, gospodarczej oraz demograficznej, będą mogli starać się o dodatkowe środki na utworzenie stanowiska pracy zdalnej. Wątpliwości budzi fakt, że pomoc będzie zależeć od wieku i stanu cywilnego. Pieniądze będzie można przyznać na stanowiska pracy dla opiekuna osoby zależnej (np. niepełnosprawnej) oraz dla osoby poniżej 30. roku życia lub tej, która nie ukończyła 40 lat, ale pozostaje w związku małżeńskim bądź wychowuje co najmniej jedno własne czy przysposobione dziecko. Jak ocenia pani ten pomysł?
- Uzależnianie formy pomocy od tylu zmiennych - wieku i przede wszystkim stanu cywilnego - jest, w mojej ocenie, niedopuszczalne. Ograniczanie się tylko do osób pozostających w związkach małżeńskich jest jawną dyskryminacją i ograniczeniem w dostępie do usług rynku pracy. Tak zaproponowane rozwiązanie nie daje możliwości skorzystania ze wsparcia osobom, które faktycznie potrzebują pomocy. Mam nadzieję, że to tylko nieświadomy błąd autora tego przepisu.
Pozwolę sobie zwrócić uwagę, że ograniczanie kręgu odbiorców tego rozwiązania do rodziców lub małżeństw sugeruje, że ma to być w większym stopniu element polityki rodzinnej niż instrument rynku pracy.
Pracodawcy będą mogli także ubiegać się o grant na utworzenie stanowiska pracy zdalnej. Dodatek ten będzie mógł być przyznany dla bezrobotnego rodzica powracającego na rynek pracy, posiadającego co najmniej jedno dziecko w wieku do 18 roku życia lub bezrobotnego, sprawującego opiekę nad osobą zależną. Ponadto starosta będzie mógł przyznać pracodawcy świadczenie aktywizacyjne za zatrudnienie bezrobotnego rodzica, powracającego na rynek pracy po przerwie związanej z wychowywaniem dziecka lub bezrobotnego sprawującego opiekę nad osobą zależną. Czy grant i propozycja pracy zdalnej przekona ich do powrotu na rynek pracy? A może potrzebna jest im inna pomoc, jak np. dostępność miejsc w żłobkach?
- Grant na utworzenie stanowiska pracy i świadczenie aktywizacyjne nie są nowymi instrumentami. Obecnie podobne rozwiązania funkcjonują w ustawie o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy - zamiast grantu na utworzenie stanowiska pracy zdalnej mamy grant na telepracę. Proszę sobie wyobrazić, że w Urzędzie Pracy m. st. Warszawy od 8 lat, jak instrumenty te zostały wprowadzone, złożono zaledwie 5 wniosków na grant i żadnego na świadczenie aktywizacyjne. Być może wymagania formalne związane z telepracą zadecydowały o małej popularności instrumentu i zmiana jej na prace zdalną poprawi sytuację w tym zakresie.
Jeśli chodzi o sytuację rodziców powracających na rynek pracy, wydaje się, że ich sytuacja jest nieco lepsza niż jeszcze kilka czy kilkanaście lat temu. Mamy większą dostępność miejsc opieki, bariery wejścia na rynek pracy też są mniejsze. To nie zmienia faktu, że dla wielu rodzin pogodzenie pracy zawodowej z opieką nad dzieckiem jest gigantycznym wyzwaniem i warto robić wszystko, aby ten etap ułatwić. Pandemia pokazała, że praca zdalna może być rozwiązaniem z powodzeniem stosowanym w wielu organizacjach, więc dobrze, że autorzy ustawy próbują wykorzystać te doświadczenia.
Możliwa będzie także współpraca z agencjami zatrudnienia. To dobry pomysł?
- Obecna ustawa nie tworzy regulacji, które zabraniają takiej współpracy np. w zakresie przekazywania ofert pracy. Wydaje się, że jeśli urzędy pracy mają być centrami zatrudnienia, to warto tę współpracę pielęgnować.
W porównaniu z obecną ustawą o promocji zatrudnienia, zniknęło zlecanie usług aktywizacyjnych agencjom zatrudnienia na poziomie województwa (tzw. duże zlecanie). Jest to potwierdzenie status quo, bo środków Funduszu Pracy na tę formę aktywizacji nie było już od paru lat. Pozostawiono natomiast możliwość współpracy na poziomie powiatu, ale w ramach przyznanych limitem środków Funduszu Pracy. Nie wiem, ilu starostów się zdecyduje na taką formę.
Wydaje się, że istotnym, acz nieco zmarginalizowanym tematem jest również kwestia Centralnej Bazy Ofert Pracy (CBOP), zawierającej ogłoszenia o pracę. Obecnie strona jest mało znana, o nieco przestarzałym wyglądzie, bez funkcjonalności obecnych w portalach komercyjnych. A przecież to może być bardzo dobre narzędzie wspierające poszukiwanie pracy i szukanie pracowników. Wymaga tylko zmian, które dostosują ją do obecnej rzeczywistości, lepszego pozycjonowania. Pierwszym krokiem jest niewątpliwie zamysł, aby na CBOP zamieszczać ogłoszenia o wolnych stanowiskach pracy w administracji rządowej. Ale to nie wystarczy. Musimy zrobić więcej, aby na tej bazie ofert pracy pracodawcom z firm prywatnych opłacało się zamieszczać swoje ogłoszenia.
Interesują Cię biura, biurowce, powierzchnie coworkingowe i biura serwisowane? Zobacz oferty na PropertyStock.pl

KOMENTARZE (20)